470 tysięcy

O Agacie Dudzie-Gracz można powiedzieć, że jest artystą totalnym. W jednym sezonie zrobiła najlepszy i najgorszy spektakl sezonu. Średnich nie robi. Jej "Będzie pani zadowolona "z Poznania jest naprawdę arcydziełem, a jej "Makbet" z Wrocławia - syfem, jakich mało.

Wchodzisz na widownię zalaną czerwonym światłem i sobie myślisz: ale wymyśliła. "Makbet" na czerwono Potem charczą i rzężą, i brodzą we krwi parę godzin z przerwą, i można iść do domu. Z głośników "klimatyczne" basso continuo. Tyle tandety naraz rzadko się widuje. Makbet od początku siedzi na swym grobie i chcesz mu powiedzieć: to weź już umrzyj.

Ostrzegali mnie, że Teatr Capitol, więc fajerwerków nie oczekuj albo właśnie: samych fajerwerków. Że śpiew, choreo i światełka będą. Jeśli uważasz, że dużo to ładnie, to faktycznie - ładnie. Ale nie obsadza się poczciwej aktorki w roli najfatalniejszej z femmes fatales, Magda Kumorek jako lady Makbet! Potem widz nie wie, czy to ona, czy jej postać tak potwornie się zagrywa. Pomyślcie w drugą stronę - co by było, gdyby Jaśminie Polak dać do grania Mary Poppins.

Spektakl postawiono na równi pochyłej. Podobno kosztowała 470 tys. złotych i to chyba prawda, bo wszystko pod tę podłogę zrobiono, żeby się zwróciła. Ciągle się po niej turlają, zsuwają, leżą na niej, pieprzą się i umierają.



Maciej Stroiński
Przekrój
31 października 2017
Spektakle
Makbet