A ja pragnę ludzi omamić
Marek Niedźwiecki powiedział - na antenie! - że włożył płytę do odtwarzacza, posłuchał pierwszych trzech numerów i wyjął ją z odtwarzacza. I dopiero po chwili dodał: "Ale potem w domu posłuchałem parę razy i uważam, że to doskonała płyta". Nieźle mnie wtedy wystraszył - mówi JANUSZ RADEK o swojej płycie "Gdzieś-po-między".ROZMOWA Z JANUSZEM RADKIEM o płycie "Gdzieś-po-między" i niedzielnym koncercie na rzecz Fundacji "Aby żyć".
Posłuchałem "Gdzieś-po-między" i odłożyłem, dopiero potem przekonałem się, że walory tej płyty wymagają wielokrotnego odtworzenia...
- Marek Niedźwiecki powiedział - na antenie! - że włożył płytę do odtwarzacza, posłuchał pierwszych trzech numerów i wyjął ją z odtwarzacza. I dopiero po chwili dodał: "Ale potem w domu posłuchałem parę razy i uważam, że to doskonała płyta". Nieźle mnie wtedy wystraszył.
To pierwsza Twoja płyta, z pięciu, na której każde słowo i każdy dźwięk są Twego autorstwa... Musiałeś do takiej płyty dojrzeć?
- Nie wiem, czy dojrzałem, ani czy kiedykolwiek dojrzeję. Na pewno jestem w pełni odpowiedzialny za tę płytę i w pełni z niej zadowolony. Wybrałem 13 piosenek z 30 i niczego bym w tych nagraniach nie zmienił.
Co powstawało pierwsze - teksty czy melodie?
- Najistotniejszy był pomysł; objawiał mi się to tematem muzycznym, to - słowami. Głównie starałem się odejść od szablonu, wszak tyle już napisano o tym, że ktoś kogoś kocha... A ja chciałem i o miłości, i o seksualności mówić inaczej.
Te teksty to bardziej myśli na temat, obrazki...
- Mnie się to lepiej śpiewa, a zarazem pozwala pozostać - jak w tytule płyty - "Gdzieś-po-między".
Niektóre teksty wydają się być bardzo osobiste...
- Bo takie są; szczególnie "Naprawdę jesteś piękna".
A dlaczego w książeczce do płyty zamieszczone są raptem fragmenty tekstów...
- A jak się ludzie obecnie porozumiewają? Na skróty, językiem SMS-ów; i do takiego sposobu komunikowania się odwołuję. A zarazem, pisząc, starałem się trochę ludzi podrażnić, może wkurzyć, stąd nie są to opowieści fabularne. Chciałem pozarzucać haczyki, niech się słuchacz złapie... A potem może żyłka się urwie?
Na zdjęciach masz pomalowaną na czerwono twarz; chciałeś nam tym wizerunkiem coś zasugerować?
- Może swój stan ducha - trochę wojownika, trochę podglądacza, trochę ekshibicjonisty.
Stąd ten obnażony tors.
- Tak, chcę prowokować, niepokoić. Mnie nie interesuje rozrywka nastawiona tylko na słuchalność, na to, by mieściła się w formatach każdego radia.
Wciąż jesteś "tenorem niepokojąco rockandrollowym", jak się nazwałeś, gdy rozmawialiśmy parę lat temu?
- Nazwałbym się głosem, który znajduje się poza wszystkim. To najlepszy czas dla niego we mnie.
Nagrałeś tę płytę z klasycznym akustycznym triem...
- Ale dobarwia ją lekka warstwa elektroniki, bo grają też minimoog, Fender Rhodes i Vermona, czyli zemsta Ericha Honeckera sprzed 40 lat. Wszystko po to, by i aranże, które opracował Tomek Filipczak, zaskakiwały; to słychać jazzowe solówki fortepianu, to graną akustycznie muzykę dance, bo przecież "Stopa" czy "Ma dzisiaj wolne" są piosenkami do tańczenia.
Skoro wybrałeś 13 piosenek, to co z pozostałymi, wejdą na kolejną płytę?
- Nie wiem. Chciałbym też nagrać album inspirowany powieścią "Pachnidło" Patricka Süskinda, także sfilmowaną. "Pachnidło" osadzone jest w wieku XVIII, ale przecież problem bohatera - chęć władania ludźmi - jest obecnie jeszcze bardziej aktualny. Jakich metod użyć, by ludzie myśleli, że to oni ciebie odkryli, stworzyli, a to ty nimi rządzisz, ty masz na nich wpływ. To jest fascynujące!
Widzisz w sobie takie skłonności?
- Każdy artysta ma taką chęć, zwłaszcza jeśli staje na scenie. Tylko że niektórzy walczą o tę popularność bez jakichkolwiek ambicji artystycznych, ich interesuje jedynie show i biznes. A ja pragnę ludzi omamić sprzedając im swoje pragnienia artystyczne. Niech to będzie show, mający wiele podtekstów, show, który pozwoli mi się realizować emocjonalnie i artystycznie. To nie sztuka odcinać kupony z jednego czy dwóch sukcesów i żerować na tym przez lata. Trzeba tak pobudzać swą wyobraźnię, by proponować stale coś nowego, by poszerzać krąg odbiorców. I to mnie napędza - ów głód i ciekawość, co mogę jeszcze zrobić innego, czym mogę przyciągnąć nowych słuchaczy. I co robić, by własne ambicje artystyczne szły w parze z sukcesami komercyjnymi.
Chyba nie masz powodów do narzekań.
- Janusz stale narzeka, a Radek mówi wtedy: "Daj spokój, bo trącisz pretensją".
W niedzielę w Filharmonii Krakowskiej przedstawisz materiał z albumu "Gdzieś-po-między", który m.in. znakomicie się sprawdził, jak wiem, w chorzowskim Teatrze Rozrywki...
- Faktycznie, sala świetnie nas przyjęła, ale to niejako mój drugi dom, tam grałem w musicalu "Jesus Christ Superstar", tam nagrałem DVD "Dom za miastem", które wreszcie w grudniu się ukaże.
To zakładam, że Kraków, który jest Twym pierwszym domem, przyjmie Cię jeszcze lepiej, czego Ci życzę.
RECITAL JANUSZA RADKA rozpocznie się 21 listopada 2010 o godz. 19.
Wacław Krupiński
Dziennik Polski
22 listopada 2010