A w uszach dźwięczy cisza

Aktorka Wrocławskiego Teatru Lalek Anna Skubik w monodramie "Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich" postanowiła przedstawić sylwetkę niemieckiej artystki przy użyciu niecodziennych środków wyrazu. Pokazała świat widziany oczyma starzejącej się gwiazdy, która próbuje przekazać swojej służącej Glorii - młodej, pięknej dziewczynie wiedzę dotyczącą praw rządzących światem. Wspomnienia przeplatają się z gorzkimi refleksjami oraz chwilami szczęścia, które gwiazda próbuje sztucznie przedłużyć stosując botoks z owczych tkanek

Na sporych rozmiarów walizce leży skulona kobieta. Budzi ją niski, skrzeczący głos nie znoszący sprzeciwu, nie pozwalający na chwilę odpoczynku. Widzimy aktorkę rozmawiającą ze swoją ręką - ugięte palce stają się ustami madame, natomiast odpoczywająca dziewczyna to jej służąca Gloria. Chwilę później zza skrzyni wyłania się smukła postać - duża lalka o starannie ułożonych blond włosach i pięknych, zielonych, lśniących oczach, które w świetle reflektorów błyszczą niczym gwiazdy. To 60-letnia ubrana w elegancką suknię Marlena Dietrich, której protekcjonalny ton jasno daje do zrozumienia, kto tu rządzi. Jednak to tylko pozory, kobieta znajduje się bowiem w najtrudniejszym momencie swego życia - opuszczona przez przyjaciół niemiecka aktorka i piosenkarka musi się zadowolić towarzystwem Glorii, pod adresem której sypią się na przemian inwektywy i pochwały („ty jesteś szmatą, a ja wsiąkam w ciebie całą!”). Gwiazda „Błękitnego anioła” dowiaduje się o śmierci Rudolfa Valentino, którego wielbicielka otruła dosypując mu do trunku sproszkowane diamenty, służąca informuje ją także o ostatnich poczynaniach Grety Garbo. Kobieta wypowiada też imię swojego przyjaciela, kompozytora i pianisty Burta Bacharacha, który w latach pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych był akompaniatorem i dyrygentem zespołu Dietrich. Niefortunny wypadek, który przerwał międzynarodową karierę gwiazdy sprawił, że została skazana na zamkniecie w czterech ścianach. Przez kilkanaście lat żyła w paryskim apartamencie wśród „swoich bibelotów, bez których nie przeżyłby żadnej namiętności”. Lecz jej orkiestra wciąż gra - są nią wspomnienia oklasków wielbiącej ją publiczności. Jednak owe dźwięki słychać coraz ciszej i ciszej, aż stają się ledwo słyszalne. W uszach dźwięczy już tylko cisza.

Anna Skubik jednocześnie animuje lalkę będącą podobizną Dietrich i odgrywa rolę jej służącej - dziewczyny, której przedziałek na włosach ułożony został w idealny zygzak. Aktorka jako Marlena śpiewa także piosenki - w pamięć zapada brawurowe wykonanie „Mein Herr” z musicalu „Cabaret” (Dietrich wyznaje publiczności, że w rzeczywistości nigdy nie wykonywała tego utworu), kiedy aktorka dzieli z lalką czarne, obcisłe body oraz… nogi, które stają się nogami Dietrich. Niezwykle pomysłowo zbudowana została scenografia; walizka, którą widzimy na początku spektaklu zostaje otwarta i postawiona w pionie - okazuje się, że w środku, na jednym ze skrzydeł znajduje się kobieca toaletka z podświetlanym lustrem i niewielką półeczką, na drugim natomiast wnętrze damskiej szafy wypełnione wieczorowymi kreacjami i małym kuferkiem, w którym leżą strzykawki oraz mikstura z tkanek owcy służąca do sporządzania botoksu, jaki Gloria wstrzykuje Marlenie w pośladki. Widzimy, jak dziewczyna przygotowuje śmierdzącą, odrażającą miksturę o konsystencji czerwonego mleka, którą będzie musiała zaaplikować madame. W jednej z ostatnich scen między kobietami dojdzie do prawdziwej walki, szaleńczego tańca, podczas którego młoda dziewczyna będzie starała się wepchnąć podstarzałą piosenkarkę do walizki. Ostatecznie Gloria wyzna widzom, że to wszystko wymyśliła, że wyobraziła sobie, iż jest uczennicą Dietrich, która daje jej wskazówki dotyczące kształtowania kobiecości. „A może ktoś kiedyś wyobrazi sobie nas razem?” - pyta siebie dziewczyna.

Współpraca z lalką i sposób animacji nie pozostawia wątpliwości co do oceny warsztatu Anny Skubik. Aktorka przechodzi z jednej roli w drugą pokazując walkę młodości z przemijaniem, zmaganie się doświadczonej kobiety z niewyrobioną dziewczyną, która wielu rzeczy nie jest jeszcze świadoma. Niski, zachrypnięty, zdecydowany głos pewnej siebie kobiety wchodzi w interakcję z wysokim, nieco piskliwym głosikiem dziewczyny, której podstawowym zadaniem jest usługiwanie swojej pani. To właśnie owo ścieranie się przeciwieństw, nie chronologiczne przedstawienie biografii wielkiej gwiazdy, stanowi istotę przedstawienia. Obie kobiety potrzebowały tego spotkania, by odnaleźć siebie - Gloria musiała spotkać kogoś, kto nauczy ją, jak przetrwać, kto będzie wzorem dla młodej, mało przebojowej kobiety. To spotkanie stało się przełomowym momentem w jej życiu. Nawet, jeśli odbyło się tylko w wyobraźni.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
11 grudnia 2010