Albertyna w nowym świecie

7 maja na deski Teatru Śląskiego w Katowicach wchodzi spektakl "5 razy Albertyna". Jest to opowieść tytułowej bohaterki o niej samej. Wspomnienia, którym poddaje się ona po ugryzieniu ciasteczka, przeobrażają się w obrazy, a sama Albertyna staje przed widzem w pięciu odsłonach: jako kobieta trzydziestoletnia, czterdziestoletnia, pięćdziesięcioletnia, sześćdziesięcioletnia oraz siedemdziesięcioletnia. Co z tego wyniknie - to się okaże.

7 maja na deski Teatru Śląskiego w Katowicach wchodzi spektakl „5 razy Albertyna”. Jest to opowieść tytułowej bohaterki o niej samej. Wspomnienia, którym poddaje się ona po ugryzieniu ciasteczka, przeobrażają się w obrazy, a sama Albertyna staje przed widzem w pięciu odsłonach: jako kobieta trzydziestoletnia, czterdziestoletnia, pięćdziesięcioletnia, sześćdziesięcioletnia oraz siedemdziesięcioletnia. Co z tego wyniknie – to się okaże.  

27 kwietnia – na scenie kameralnej – odbyła się próba spektaklu, podczas której aktorki po raz pierwszy grały otoczone scenografią wykonaną przez Dominikę Skazę. Wokół sceny zawieszono kolorowe firany, podłogę zaścielono szarymi kamieniami, poprzecinanymi białymi deskami (znacznie ułatwiającymi aktorkom poruszanie się), przy środku ustawiono „podest” z fotelem bujanym, obok postawiono stolik, na którym stała herbata i talerzyk pełen ciasteczek. Z jednej strony było łóżko, z drugiej schody, z trzeciej kredens wypełniony wysłużonymi filiżankami, natomiast na samym środku stał telewizor. Była to wersja scenografii można by powiedzieć „testowa”, która przysporzyła nie mało kłopotów odtwórczyniom głównych ról: Albertyna – Dorota Chaniecka, Barbara Lubo, Anna Kadulska, Ewa Leśniak, Stanisława Łopuszańska, Madeleine – Karina Grabowska. Przede wszystkim aktorkom trudno było przyzwyczaić się do hałasu chrzęszczących kamieni, który wydobywał się podczas niektórych prób przemieszczania się po scenie – jednak dzięki zapewnieniom reżysera, pomału udawało im się oswoić z nowym otoczeniem.

Próbę otworzył monolog Albertyny – 70 (Stanisława Łopuszańska). Reżyser – Gabriel Gietzky – zaproponował na początek „wersję zeszytową”, czyli wejście na scenę Albertyny z nieodłącznym atrybutem, a mianowicie zeszytem, odgrywającym rolę pamiętnika, z którego, podczas czytania, miała jakby wyłonić się postać Madeleine. Następnie na scenie kolejno pojawiały się postacie – a właściwie wciąż ta sama, ale w kilku odsłonach: Albertyna – 30, Albertyna – 40, Albertyna – 50 oraz Albertyna – 60. I tak można by było powiedzieć, że zaczęło się przedstawienie.

Mimo nowego otoczenia, próba przebiegała sprawnie i bez większych kłopotów. Reżyser, co jakiś czas, dawał aktorkom wskazówki dotyczące mówienia, czy poruszania się po scenie – widać było, że dobrze dogaduje się z obsadą. Jaki będzie końcowy efekt tej współpracy, okaże się już nie długo.



Joanna Garbarczyk
Dziennik Teatralny Katowice
30 kwietnia 2010
Spektakle
5 razy Albertyna