Alternatywna lekcja teatru

"Chińska lekcja" to akcja realizowana w ramach projektu Teatru Kana " Autsajderzy". Zadaniem przedstawienia było przybliżenie widzom zjawiska kultury studenckiej i opozycyjnej lat 70. i 80. Aktorzy ukazali rolę sztuki jako odpowiedzi na rzeczywistość, również w kontekście współczesności.Była to również alternatywna lekcja teatru.

Niestety, nie mogę przybliżyć fabułytej akcji, ponieważ tak naprawdę jej nie było. Spektakl składał się z poszczególnych scen niepowiązanych ze sobą przyczynowo–skutkowo. Widowisko to było raczej połączeniem performance\'ów, które można byłoby ukazać w różnej kolejności i, mimo wszystko, zamysł końcowy byłby taki sam.

Celem artystów Akademii Ruchu było pokazanie publiczności, że w teatrze nie zawsze musi być wszystko spójne, całe i logiczne. Swoim dziełem chcieli pokazać, że w tym miejscu może znaleźć się wszystko np: metafora, którą każdy może odczytać na różny, bliższy sobie, sposób. Jedną z takich scen był moment grania kulami - ciężkich, z hukiem odbijających się od siebie i barierek. Podobnie jest w życiu - ludzie są jak takie napędzane przez kogoś kule, często dokądś pędzimy, mamy jakiś cel, aż tu nagle jakaś inna kula-człowiek staje na naszej drodze i zmienia nasze przeznaczenie - wtedy zaczynamy dążyć już w innym kierunku. Istotny był również końcowy element tej sceny, kiedy dwie szklane kule zostają rozbite - można wywnioskować z tego, że życie ludzkie jest równie kruche i delikatne.

Pojawił się także absurd, np. w scenie kiedy aktorzy naklejali na nadgarstki grubą warstwę taśmy samoklejącej, następnie odrywali ją po kawałku i naklejali chociażby na podłogę, po czym dokładnie lizali te miejsce, w którym taśmę nakleili. Na początku wydawało się to komiczne, później nastąpiło zdziwienie, ponieważ cała scena składała się z takich samych czynności - pozostało zatem w nas niezrozumienie intencji aktorów.

Sceną, która w bardzo ciekawy sposób ukazała pewne idee, to końcowy performance. Trójka aktorów rozrzuciła na scenę pieniądze, którymi „grali”. Mieli długie, przezroczyste rurki przez które dmuchali w pieniądze, tak, aby poleciały jak najdalej. Robili to z wielką precyzją i skupieniem. Natomiast dwoje innych aktorów pompowało balony helem. Następnie „gracze” przyklejali banknoty do sufitu i napuszczali na nie balony z helem. Scena ta mogła symbolizować, że wszystko co materialne jest ulotne, nietrwałe. Dodatkowym komicznym elementem była wypowiedź jednego z aktorów, który mówił o rzeczach poważnych m.in. że postęp jest ważny, ponieważ bez niego państwo i jego struktury są skostniałe. Jednak zmieniony przez hel głos wywołał wybuch śmiechu na sali.

Zastanawiające jest, dlaczego ów specyficzny spektakl nazywa się „Chińską lekcją”. Co prawda była jedna scena, która ukazywała naukę języka chińskiego - aktorzy wypowiadali najpierw po polsku takie słowa jak miłość, nadzieja, itd., później zapisywali je po chińsku kredą na stoliczku, po czym wymawiali je głośno wkładając sobie do ust kredę i kładąc się na stoliku, na którym wcześniej pisali. Jednak pozostałe performance nie odzwierciedlały tematyki zawartej w tytule. Dlatego, po końcowej scenie można zaryzykować stwierdzeniem, że tytuł nawiązuje do ustroju politycznego, który znajduje się w Chinach, a z którym kiedyś zmagali się również Polacy.

Warto podkreślić, że wspólną cechą obu występów była jedność formalna. Aktorzy Akademii Ruchu rozwijali ją od trzydziestu lat w obszarze języka wizualnego teatru. Pomimo tego że spektakl był w pewnych momentach nie do końca czytelny i zrozumiały, sądzę, że wart jest zobaczenia, chociażby ze względu na doskonałe przygotowanie warsztatowo-techniczne aktorów „Chińskiej lekcji”.



Maria Paulina Piorkowska
Dziennik Teatralny Szczecin
25 maja 2009