Arie przeplatane utworami Elvisa Presleya
W Kołobrzegu zakończył się trzydniowy Festiwal Muzyki Klasycznej. Rozmawiamy z gwiazdami festiwalu, Mirosławem Niewiadomskim, tenorem Teatru Wielkiego w Łodzi oraz Kamilą Cholewińską-Lendzion, sopranistką Warszawskiej Opery Kameralnej.Śpiewał Pan we wszystkich trzech spektaklach. Jak Pan ocenia publiczność?
- Kołobrzeska publiczność jest spragniona tego typu wydarzeń i żywiołowo reagowała na to, co działo się na scenie. Najwierniejsi melomani już podczas porannej próby zajmowali miejsca na wieczorny koncert.
W Kołobrzegu królowała nieco lżejsza forma muzyki klasycznej. Czy to Pana ulubiony repertuar?
- Bardzo dobrze czuję się w każdym rodzaju muzyki, choć z pewnością publiczność żywiej i entuzjastyczniej reaguje na musical czy operetkę.
Podczas galowego koncertu zaskoczył Pan wszystkich brawurowym wykonaniem jednego ze szlagierów Elvisa Presleya. To chyba nietypowe dla śpiewaków operowych?
- Rzeczywiście nietypowe. Chociaż już na studiach zauważyłem, że dobrze czuję się także w muzyce rozrywkowej, a szczególnie w repertuarze króla rock'&rolla. Taki przerywnik po ariach operowych czy operetkowych zadziwia i wręcz szokuje publiczność. To połączenie stylów z innych światów.
Po każdym spektaklu zbierali Państwo gorące owacje. Czy jest szansa na spotkanie za rok?
- Po takim przyjęciu i takich reakcjach publiczności nie ma opcji, byśmy nie powrócili tu za rok (śmiech).
Łódzka Opera, to nie jedyna scena, gdzie można Pana posłuchać.
- Występuję na deskach różnych teatrów, między innymi w Operze Narodowej w Warszawie, Operze w Bytomiu czy Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Biorę także udział w wielu koncertach i festiwalach, w tym plenerowych. Najbliższy, pod dyrekcją Kazimierza Kowalskiego, już w sierpniu w Ciechocinku.
Podczas festiwalu mieszkał Pan w Ustroniu Morskim. Jakie wrażenia?
- Cudna miejscowość. Pierwszy raz jestem tu z rodziną na dłużej i z pewnością powrócimy.
Nazwa festiwalu, to "Muzyka dla Wszystkich". Muzyka operowa wciąż jednak wydaje się elitarna. Czy rzeczywiście może być dla wszystkich?
- Polacy wręcz uwielbiają muzykę operową, operetkową i musicalową, czego dowodem jest pełna widownia na spektaklach. Również letni wypoczynek sprzyja rozkoszowaniu się muzyką klasyczną, stąd pomysł na festiwal w Kołobrzegu. Już środowy spektakl "Księżniczka Czardasza" zgromadził tłumy widzów.
Czy zgodzi się Pani, że operę "sprowadziły pod strzechy'' takie gwiazdy, jak Pavarotti, Domingo, Carreras, czy hiszpańska diva Montserrat Caballe?
- Występy tych gwiazd z wykonawcami rocka czy popu spopularyzowały muzykę klasyczną wśród młodszych odbiorców. Często motywy z muzyki klasycznej pojawiają się w radiowych przebojach. Dzięki temu muzyka klasyczna nie jest już tak hermetyczna.
Spotykamy się w Ustroniu Morskim. Jest tu Pani z rodziną.
- Mam małego synka, z którym ciężko mi się rozstać no i wspaniałego męża (uśmiech). W każdej możliwej sytuacji staramy się być razem, nawet w trasach koncertowych. W Ustroniu Morskim jesteśmy pierwszy raz. Urzekła nas ta miejscowość.
Czego życzy się śpiewakom operowym przed występem?
- Mówi się "toi, toi, toi". To niemiecki odpowiednik najzwyczajniejszego, polskiego "powodzenia".
Piotr Skopowski
Głos Koszaliński
10 lipca 2013