Artyści w roli cyngli
Droga, jaką przebył Teatr Ósmego Dnia z Poznania, jest tyleż smutna, co symboliczna. Symboliczna dla tej części polskiej inteligencji, która dała się uwieść paradygmatom salonu. Artyści Ósemek przemierzyli szlak od sprzeciwu wobec reżimu PRL do ostentacyjnego poparcia PalikotaO Teatrze Ósmego Dnia często mówi się "najwybitniejszy zespół polskiej sceny alternatywnej", albo też używa się w odniesieniu do niego przymiotnika "legendarny". Na początku 2007 r. zespól zrealizował spektakl zatytułowany "Teczki", którego fabularną kanwą stały się materiały zgromadzone przez Służbę Bezpieczeństwa. W czasie PRL aktorzy, nieukrywającej opozycyjnych sympatii grupy, byli inwigilowani. SB podejmowała również rozmaite działania operacyjne, mające zdezintegrować i rozbić zespół. Dlatego być może dla wielu osób, tylko pobieżnie interesujących się teatrem, szokiem było wydarzenie z lipca tego roku, kiedy artyści Teatru Ósmego Dnia wysłali list poparcia do... Janusza Palikota. Tego od wymachiwania sztucznym penisem, tego od insynuacji, o którego zachowaniach z zażenowaniem wypowiadali się nawet niektórzy partyjni koledzy z PO. Zachowawszy wszystkie proporcje - uważam, że Palikot w pełni zasłużył na miano "Urbana III RP".
Tymczasem zespół Ósemek napisał do niego: "Chcielibyśmy przekazać Ci wyrazy poparcia i przyjaźni w związku z kolejnym atakiem ze strony części mediów, a także Twoich partyjnych kolegów". Zapewne taka deklaracja po stronie palikotyzmu mniej powinna dziwić osoby, które widziały spektakl Teatru Ósmego Dnia zatytułowany "Paranoicy i pszczelarze" (premiera w grudniu 2009 r.). Rozszyfrujmy na początku metaforykę tytułu: paranoicy to Polacy - mówiąc słowami Marii Janion, do której nawiązują twórcy spektaklu - "z pozostałościami odziedziczonej po mesjanizmie megalomanii narodowej". To ci, którzy odwołują się do tradycji konserwatywnej, patriotycznej, chrześcijańskiej. A pszczelarze - to ci, którzy po prostu pracują, często ciężko i za małe pieniądze, a przy okazji "zrazili się" do tego strasznego Kościoła katolickiego. Ale cóż z tego - są sympatyczni, ich los nas porusza.
Spektakl pod względem teatralnym, inscenizacyjnym został zrobiony bardzo sprawnie - członkowie Teatru Ósmego Dnia to przecież fachowcy wysokiego szlifu. Jednak włożona w tę formę treść może stanowić podręcznikowy przykład, jak "się robi" manipulację. Historie "pszczelarzy" - zresztą autentyczne, to teksty wyjęte z reportażu "Jestem przeciętnym Polakiem". Aktorzy czytają je w sposób bardzo ciepły, budząc empatię, pozwalając na identyfikację widza z postacią. Ale kiedy przyjdzie im odgrywać role "paranoików" - czyli wypowiadać cytaty wyjęte z tekstów prawicowych politykowi konserwatywnych publicystów, zachowują się zupełnie inaczej. Wystarczy w trakcie recytacji tańczyć czaczę i robić głupie miny, żeby każdy tekst - nawet np. "Dialogi" Platona - publiczność odebrała jako głupotę i błazeństwo. To zresztą metoda znana od dawna.
Przypomina się napisany jeszcze przed 1968 r. wiersz Bohdana Urbankowskiego "List Dostojewskiego do Strachowa w sprawie polskogo miatieża 1863 g.", w którym znaleźć można takie linijki: "Im trzeba zabić dusze: obślinić ołtarze / do legend przypiąć małe błazeńskie dzwoneczki / szable przekuć w widelce..." "Paranoicy i pszczelarze" to wręcz modelowy przykład "obśliniania ołtarzy". Ewa Wójciak w roli "Naczelnik Ewy w Sadomasochistycznym Gabinecie Ponurej Pamięci" parodiuje postać prokurator Ewy Koj z pionu śledczego katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który podjął śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego. I to są właśnie wartości, które trzeba obślinić: dbałość o pamięć historyczną, patriotyzm, tradycję narodową i chrześcijańską. Niestety, w takiej perspektywie artyści Ósemek wystąpili na scenie przede wszystkim w roli "cyngli Wyborczej".
Oczywiście muszą w zamian zaproponować jakieś pozytywne wzorce. To historie pszczelarzy - zwykłych ludzi, często mocno doświadczonych przez los. Jednak i tutaj można manipulować. Nie ma ani jednej postaci, która oparcie i nadzieję znalazła w religii, w modlitwie, w Bogu. Są za to tacy, którzy od początku deklarują się jako niewierzący (trzeba sporo szukać, żeby wśród pokolenia 80-latków takich znaleźć), są samotne matki, które zraziły się do Kościoła katolickiego, są młodzi ludzie, którzy odrzucają "religię, ale nie duchowość" lub negują Kościół tak konsekwentnie, że w sposób formalny dokonują aktu apostazji.
Niestety, "Paranoików i pszczelarzy" odbieram jako koniec legendy Ósemek. Nie poparcie dla Palikota było jej kresem, ale wykorzystanie teatru do uprawiania "cynglowej" publicystyki.
Marcin Hałaś
Gazeta Polska
7 stycznia 2011