Baczność! Fałszywy prorok

Premiera "Króla Rogera" zbiegła się z polityczną galą inauguracji polskiej prezydencji. Unijna "wierchuszka" stawiła się w Warszawie niemal w komplecie, do tego premier Węgier, Viktor Orbán, korpus dyplomatyczny akredytowany w naszym kraju, polski rząd, prezydent, media itd. Zaprezentowanie takiemu towarzystwu "polskiej ikony kultury wyższej" miało znaczenie nie tylko informacyjne, opera bowiem niesie też pewien przekaz ideowy

Nie każdy inscenizator umie jednak odczytać przesłanie Szymanowskiego i Iwaszkiewicza, na szczęście reżyser David Pountney zrobił to trafnie i wyraziście. Pasterz, który pojawia się w kraju Rogera i pociąga za sobą jego lud, to fałszywy prorok, mamiący uśmiechem i czarami niby jakiś Harry Potter, ale prowadzący do niechybnej zguby, nie do wolności. Europie w trudnym okresie polskiej prezydencji taka rada może być bardzo potrzebna.

Przedstawienie wywołało też całkiem niezamierzony szok emocjonalny – występująca w roli żony Rogera, Roxany, Olga Pasiecznik śpiewała oparta o kulę, bo dwa dni wcześniej złamała nogę. Należą się jej słowa najwyższego uznania za poświęcenie i wytrwałość, a śpiewała bosko. Partnerowali jej znakomici soliści Mikołaj Zalasiński jako Roger i Will Hartmann jako Pasterz (ten, mimo iż z Niemiec, dobrze radził sobie z polskim poetyckim tekstem). Warto też pochwalić chóry – operowy i dziecięcy. Bardzo efektowna jest w tym przedstawieniu reżyseria świateł, mniej natomiast cieszą oko kostiumy, ale trochę surowości też się przyda Unii Europejskiej na najbliższe pół roku.



Bronisław Tumiłowicz
Przeglad
12 lipca 2011
Spektakle
Król Roger