Bajkowo i... filozoficznie

«W końcówce sezonu artystycznego w Teatrze im. L. Solskiego jeszcze jedna premiera - "Przygody Pędrka Wyrzutka" Stefana Themersona, w reżyserii Gabriela Gietzkiego to pełne uroku przedstawienie familijne, które dzieci zaciekawi perypetiami bohatera i barwną oprawą plastyczną, zaś dorosłych filozoficzną refleksją.

Stefan Themerson to postać nieco zapomniana we współczesnej polskiej kulturze. Wraz z żoną Franciszką tworzył niezwykle interesujący artystyczny duet, który w latach 30. ubiegłego wieku zrewolucjonizował sztukę filmową. Dość stwierdzić, że zrealizowane przez nich filmy awangardowe uważane są za kamień milowy w historii polskiego kina eksperymentalnego. Pisarstwem Themerson zajął się nieco później, choć jeszcze przed wojną opublikował pierwsze utwory, m.in. popularne wierszowane opowieści dla dzieci. Jednak w tej dziedzinie rozwinął skrzydła dopiero w Londynie, gdzie zamieszkał po wojnie, zyskując światowe uznanie jako autor powieści, opowiadań i esejów, swobodnie przekraczających granice gatunków literackich, mieszających groteskę z filozofią. Dodajmy, że wprawnie w swej twórczości literackiej posługiwał się trzema językami - polskim, angielskim i francuskim.

"Przygody Pędrka Wyrzutka" ukazały się najpierw początkiem lat 50. w wersji angielskiej, a po polsku wydane zostały końcem tamtej dekady. Są opowieścią pisaną przez człowieka dojrzałego, ale

wciąż potrafiącego zanurzyć się w świecie dziecięcej wyobraźni, toteż książka znakomicie łączy warstwę przygodową przemawiającą do milusińskich, z filozoficznym podtekstem, który upoważnia do określenia jej jako powiastki filozoficznej z dominującym motywem drogi.

Tytułowy bohater Pędrek wyrusza w pełną przygód podróż, aby dowiedzieć się, kim jest. Ludzie sądzą bowiem, że ma w sobie coś psiego, psy są zdania, że jest nim coś człowieczego, rybom wydaje się, że ma coś ze słowika, a kotom, że coś z ryby. Cieleśnie stanowi hybrydę tych wszystkich stworzeń, gdziekolwiek więc pojawi się, wszędzie pozostaje obcym. Na swojej drodze spotyka wiele ciekawych postaci, a z każdą z nich wiążą się nowe dla niego sytuacje i perypetie.

Reżyser i adaptator tekstu, Gabriel Gietzky, znany widzom Tarnowskiego Teatru z inscenizacji sztuki Camolettiego "Boeing, boeing", za którą otrzymał nagrodę publiczności na XV Ogólnopolskim Festiwalu Komedii Talia, to wytrawny twórca teatralny, mający w swym dorobku realizacje sceniczne zarówno z repertuaru klasycznego, jak i współczesnego. Do powiastki Themersona zastosował klucz baśniowy i zawierzył tekstowi, nie starając się niczego w nim ulepszać ani teatralnie akcentować filozoficznej jego strony. Konieczne skróty czy drobne zmiany (np. płci scenicznych postaci) wydają się bez znaczenia. Akcja spektaklu toczy się wartko z korzyścią dla młodego widza, który nie nudzi się ani przez chwilę, choć nie dociera do głębszych znaczeń zdarzeń. Charakterystyczne postaci, zabawne sytuacje, wśród których prym wiedzie pojedynek Czarnego Brody z Białym Brodą, skutecznie przykuwają uwagę i stanowią bezdyskusyjną atrakcję przedstawienia.

Stanowi ją też scenografia Marii Kanigowskiej wyrosła z dziecięcych fantazji i marzeń, bo który kilkulatek nie uwielbia zjeżdżalni czy chińskiego basenu wypełnionego piłeczkami - główny bohater pływa w nim na dodatek stylem grzbietowym! Równocześnie zagospodarowanie przestrzeni scenicznej pomyślane jest tak, by skutecznie imitować wędrówkę Pędrka między różnymi krainami - jest świat dolny i świat górny na rusztowaniu, jest drabinka i zjeżdżalnie, które pozwalają się między nimi przemieszczać, także z jednej strony sceny na drugą, zaś wizualizacje w głębi współtworzą wrażenie odmienności odwiedzanych przez bohatera miejsc. Na dziecięcą wyobraźnię działają też bajeczne stroje, również autorstwa Kanigowskiej, które nie tylko podkreślają tożsamość bohaterów, ale agresywnie skrzą się i błyszczą. Słowem, plastyczna strona spektaklu jest znakomita, zafascynuje nawet najmłodszych odbiorców. Muzyka Petra Komara Soudka pozostaje natomiast w tle, budując nastrój w sposób niemalże niezauważalny. Dźwięki wygenerowane z klasycznych instrumentów są mniej lub bardziej elektronicznie przetwarzane tak, by estetycznie współistnieć z kolejnymi epizodami. Ich rola pozostaje wszakże przede wszystkim ilustracyjna i w tym zakresie muzyka czeskiego kompozytora sprawdza się w pełni.

Regułą stało się ponadto bardzo dobre aktorstwo na miejskiej scenie. Wpisał się w nią także Dominik Rybiałek, młody adept tej sztuki, gościnnie wcielający się w tytułowego bohatera. Jego Pędrek jest na tyle dziwaczny, na ile powinien, i na tyle sympatyczny, by pokochały go dzieci. Świetnie spisali się w charakterystycznych rolach tarnowscy aktorzy: Mariusz Szaforz, Kinga Piąty, Monika Wenta, Kamil Urban, Matylda Baczyńska, Ewa Sąsiadek i Ireneusz Pastuszak. Trudno wyróżnić kogokolwiek z nich, ponieważ wszyscy w równym stopniu pracują na bogactwo wrażeń wynoszonych z teatru przez młodocianą widownię.

A co ze spektaklu wyczytają towarzyszący dzieciom opiekunowie? Problemów w tekście czai się kilka. Od kwestii tzw. "inności", która czyni nas oryginalnymi i wyjątkowymi, ale bywa przyczyną stygmatyzacji i odrzucenia, po istotną dla nas sprawę własnej tożsamości, którą staramy się ustalać przez całe życie, zaś rola innych ludzi w tym procesie jest nie do przecenienia - to w oczach tych, których spotykamy na swej drodze życiowej przeglądamy się jak w lustrze. Czy zatem Pędrek dowie się, kim jest, dzięki swojej wędrówce? Dla dzieci zdaje się to całkiem obojętne, zaś dorośli muszą rozstrzygnąć to sami. Pewne jest natomiast, że bohater odkrywa życiową mądrość, iż jego podróż jest wartością samą w sobie, podobnie jak nieustannie trwający proces samookreślania się człowieka.

Spektakl Gabriela Gietzkiego na tarnowskiej scenie to przedstawienie stricte familijne. Widowiskowością, plastyką zachwyca młodocianych odbiorców, ale jest też przedstawieniem intelektualnie stymulującym dla pełnoletniej części publiczności. Można się więc nań wybrać do teatru całą rodziną.»



Beata Stelmach-Kutrzuba
Temi
19 czerwca 2015