Bardzo dziwna znajomość

Kiedy zostawimy na boku dywagacje o ich wzajemnej sympatii albo czymś więcej (listy sugerują raczej romans literacko-epistolarny niż jakikolwiek inny) i beznamiętnie spojrzymy na tych dwoje ludzi o zupełnie przeciwnych charakterach, przychodzi na myśl stara (lata 60. ubiegłego wieku) anegdota o kurze i bażancie.

Ona – krakowska panienka z dobrego domu, nieomal „mieszczka", lubiąca życie osiadłe, bezpieczne, przewidywalne. Jeżeli gdzieś wyjeżdżała, to z Kornelem Filipowiczem na ryby, i to najdalej nad Wartę. On – ciągnący w nieznane: Włochy, Francja, Grecja, Holandia, Belgia, Austria, Niemcy, Anglia, Szwajcaria, Ameryka... et cetera, et cetera. Ona – żyjąca z pensyjki redaktorki literackiego tygodnika, od czasu do czasu wydająca tomik poezji. On – stypendia zagraniczne, wykłady w Europie i USA, stale tłumaczony i wydawany w Polsce i za granicą. Ona – zaledwie francuski, a „po londyńsku nie mówiąca ani słówka", on – niemiecki, angielski, francuski, trochę włoski, może i coś po grecku. Ona – małe mieszkanko w śródmieściu Krakowa, grono zaufanych przyjaciół, introwertyczka. On – hotele, rezydencje przyjaciół w całym świecie, własne mieszkania za granicą, ekstrawertyk, „dusza towarzystwa", zabawowicz, niemal hulaka; nic to było dla niego przebalować noc w tawernie greckiej stawiając wszystkim.

Tak by można długo zestawiać...

Herbert, nominowany wielokrotnie prawie pewny kandydat do literackiego Nobla, Europejczyk, „książę poetów", zdobywca 24 światowych nagród, pisze do skromnej Szymborskiej, która tego Nobla dostała, chłodny telegram: „Serdeczne gratulacje".

Szymborska odpisuje: „Zbyszku, Wielki Poeto! Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś teraz męczył się nad przemówie­niem..."
Mikołaj Grabowski

Z całą odpowiedzialnością piszę te słowa: dzieło uwodzi – uwodzi jako całość, uwodzi aktorskimi kreacjami i niesamowitym tempem. Jak ożywić listy, by „grały"? Jeśli ktoś szuka odpowiedzi na to pytanie, niech uda się do Narodowego Starego Teatru. Przemówiła więc do nas Wisława Szymborska. Przemówił do nas Zbigniew Herbert. Oboje bulwersujący się, żartujący, podrywający siebie – i aż dziwne, że to wszystko zmieściło się w listach, aby teraz żyć na scenie. Właśnie: na scenę wkracza życie – w triumfalnym pochodzie wirtuozerii aktorów.

Konrad Sikora, barbarzyncawfotelu.wordpress.com

W spektaklu wykorzystano fragmenty utworów Pawła Szymańskiego 4 Pieces For String Quartet oraz 4 Pieces For String Quartet z płyty Szymański / Mykietyn / Royal String Quartet (Wydawnictwo Hyperion).



(-) (-)
Materiał Teatru
30 listopada 2021