Baw mnie

To była tylko kwestia czasu. Iza Kuna, nie tylko jedna z najlepszych, ale i najbardziej błyskotliwych polskich aktorek, od lat szuka odrębnej artystycznej drogi. Samo aktorstwo zdecydowanie jej nie wystarcza. Kuna świetnie pisze - jest autorką nagradzanych scenariuszy filmowych, a jej literacki debiut, tragikomiczny tom miniopowiadań "Klara", błyskawicznie stał się bestsellerem.

Iza Kuna sprawdza się również jako wspaniały pedagog na Wydziale Aktorskim w Szkole Filmowej w Łodzi, którego jest absolwentką. O znakomitych aktorskich egzaminach w reżyserii Kuny ze studentami było głośno już jakiś czas temu, teraz - w stołecznym Teatrze Polonia - debiutuje jako reżyserka teatralna. I jest to debiut bardzo udany.

Nieprzypadkowo na swój sceniczny debiut reżyserski Kuna wybrała tekst Marka Modzelewskiego, cenionego dramaturga, scenarzysty filmowego i telewizyjnego, autora "Koronacji" czy "Króla dramatu". Modzelewski, prywatnie partner reżyserki, ma szczególny talent do zacierania granic nie tylko między gatunkami, ale również emocjami zawartymi wewnątrz tekstu. Tonacja wysoka i niska, poezja i bluzgi. W "Zabawie" (czyżby nawiązanie do zapomnianego dramatu Mrożka?) jest coś z horroru, dusznego dramatu rodzinnego, ale i wzmocnionej błyskotliwymi dialogami komedii pomyłek.

Nadchodzi nieświąteczna wieczerza rodzinnej prawdy. Wigilia, dom na odludziu, para bliskich sobie, bez wątpienia kochających się jeszcze, ale od dawna mocno sobą zirytowanych, różniących się charakterologicznie ludzi. Ona (Anna Moskal) jest pisarką, on (nieco sztywny Marcin Perchuć) reżyserem teatralnym. Ona lubi wino, on reżyseruje również własne życie. Gra wyrachowanie, gra złość, ale tak naprawdę marzy jedynie o ciepłym swetrze i kapciach. Kłócą się zawzięcie, wypominają grzechy, namiętności, egoizm i altruizm. Każda cecha, każda wartość trafia na listę którą można obśmiać, wyszydzić i skompromitować. Oboje są inteligentni, lubią tę grę, sprawdzili na sobie, że masochizm może być erotycznym stymulantem, a oni nigdy w życiu nie chcieliby odkryć w sobie znudzonych, milczących mieszczuchów, nieodzywających się do siebie całymi tygodniami podczas przymusowych wakacji all inclusive w Tunisie albo na Korfu. Piętro wyżej ukrywa się zaś samolubna, a może po prostu niewytrzymująca codziennych kłótni ojczyma i matki, córka Oli.

Suspens budowany jest stopniowo, a Kuna jako reżyserka perfekcyjnie pilnuje rytmu, jest wrażliwa na aktorskie pauzy, wyczuwa i niweluje wszelkie fałsze i asynchrony małżeńskiej spowiedzi. "Zabawa" nabiera werwy, kiedy w spektaklu pojawia się ten trzeci: zemdlony, zmarznięty chłopiec (warty zapamiętania ciekawy debiut chmurnego blondyna z tajemnicą - Bartka Saka). Ostrze mieszczańskiej polemiki zamienia się w test na człowieczeństwo. Jak się zachować, kiedy nie wiadomo co zrobić? Dzwonić na policję, poić nieprzytomnego mężczyznę spirytusem, wyrzucić za drzwi? Dowcipny pamflet Modzelewskiego nabiera wtedy szwungu, stając się ciekawym, publicystycznie unerwionym dramatem postaw, opowiadającym o naszym stosunku do obcości, o tym, co wzburza i budzi sprzeczne emocje, z czym sobie nie radzimy.

Teatr Polonia i "Och" mają jasno określoną politykę repertuarową. Eksperymenty zostawiają innym scenom, w teatrach Krystyny Jandy liczy się rzemiosło, warsztatowa biegłość i niegłupie przesłanie. Debiutująca jako reżyserka Iza Kuna nie mogła wybrać lepiej. Podobno najtrudniej śpiewa się proste piosenki. "Zabawę" Modzelewskiego wyśpiewała na piątkę. Po tym teście może spokojnie szukać - i znajdować - innych teatralnych kolorów. O rezultat jestem spokojny.



Łukasz Maciejewski
AICT
5 października 2016
Spektakle
Zabawa