Beatlemania nad Wisłą

Teatr Rampa znany z przygotowania takich legendarnych spektakli jak „Rapsodia z demonem" czy „Jeździec burzy" tym razem zaskoczył warszawską publiczność muzycznym widowiskiem z 28 przebojami The Beatles. Wyreżyserowany przez hiszpańskiego choreografa i tancerza Santiago Bello musical „Twist and Shout" z hollywoodzkim rozmachem otworzył nowy sezon teatralny i ma spore szanse, aby podbić serca nie tylko fanów Wielkiej Czwórki z Liverpoolu. Wszystko za sprawą mistrzowsko dopracowanej choreografii, pełnej charyzmatycznych kreacji aktorskich narracji, świetnie odzwierciadlających ducha minionej epoki kostiumów oraz efektownej scenografii.

Sąsiedzka intryga

Tekst Irene Arredondo w przekładzie Jacka Mikołajczyka przenosi nas w klimat szalonych lat siedemdziesiątych. Napięcie spektaklu budowane jest stopniowo tak, aby widz mógł powoli odkrywać relacje pomiędzy mieszkańcami pewnej warszawskiej kamienicy uwikłanych w sieć misternie rozbudowanych intryg. Historia rozpoczyna się wraz z pojawieniem się nowego lokatora projektanta mody – Grzegorza (Michał Juraszek), który poszukuje inspiracji do nowej kolekcji. Na swojej drodze spotyka Edka (Daniel Zawadzki) – przedsiębiorczego gospodarza domu, Paulinę (Katarzyna Kozak) – despotyczną instruktorkę tańca wraz z jej córką Stellą (Natalia Piotrowska), ekstrawagancką arystokratkę Annę (Anna Sztejner) i jej uległego męża (Robert Tondera), Krisztinę (Małgorzata Regent) – zwariowaną aktywistkę ruchu flower power oraz Ryszarda (Sebastian Machalski) – ambitnego polityka ukrywającego swój homoseksualizm. Choć różni ich niemal wszystko od statusu społecznego na światopoglądzie kończąc to jednoczą siły przeciwko owianej tajemnicą postaci Sierżanta Peppera. To właśnie domniemane bogactwo komicznego Sierżanta Peppera (Jakub Wocial) wzbudziło najwięcej emocji pośród bohaterów „Twist and Shout" i stało pretekstem do zaplanowania okrutnej zbrodni. Poczciwy, zmagający się ze sklerozą weteran wojenny z pewnością zdobył też największe uznanie i sympatię widzów.

Dla wszystkich samotnych ludzi

W atmosferze pełnej sytuacyjnych i zabawnych gagów, niespodziewanych zwrotów akcji oraz perfekcyjnie do nich dobranych utworów The Beatles, tak naprawdę rozgrywa się smutna historia o grupie samotnych ludzi, którzy szukają zrozumienia i miłości. Koniec końców wszyscy i każdy z osobna pragnie odnaleźć w sobie jakąś pozytywną cząstkę siebie i podzielić się nią z innymi. W tym miejscu wielki ukłon dla Jana Stokłosy, dzięki któremu usłyszeliśmy największe przeboje brytyjskiego zespołu w oryginalnym, prawie niezmienionym brzmieniu w oryginalnej angielskiej wersji językowej. Do fabuły umiejętnie wpleciono motywy z ich największych szlagierów. Mam tu na myśli postać samego Sierżanta Peppera, nawiązujący do ósmego studyjnego albumu grupy czy przewijający się wątek żółtej łodzi podwodnej („Yellow Submarine"). Kolejne utwory takie jak „Help", „Come Together", „Imagine" czy „Revolution" świetnie współgrają z tym, co akurat obserwujemy na scenie. Niezwykle poruszającym fragmentem spektaklu była scena rozmowy pomiędzy Sierżantem Pepperem a Grzegorzem, w której to staruszek myśląc, że rozmawia ze swoim synem tłumaczy projektantowi mody, o co tak naprawdę warto walczyć w życiu. Słyszymy wówczas niesamowity wokal Jakuba Wociala, który wykonuje niezwykle liryczną kompozycję „Hey Jude". Niebywale wyrazistym głosem zachwyciła również Natalia Piotrowska. „Eleanor Rigby" w jej interpretacji wypadła wprost fenomenalnie.

Rampa w rytmie Twist and Shout

Nowa teatralna propozycja Teatru Rampa to dopracowany w każdym szczególe musical. Na szczególną uwagę zasługuje oprawa taneczna, o którą zadbał sam Santiago Bello. Choreografia w wykonaniu znakomitych tancerzy zachwyca lekkością, dynamizmem i rock'n'rollowym pazurem. A wszystko zachowane w konwencji swobodnego przepływu energii pomiędzy uczestnikami. W pierwszym akcie wzrok przyciąga minimalistyczna scenografia, którą Dorota Sabak zredukowała do prostych, geometrycznych form. Zrealizowana przez nią dekoracja i wybrane rekwizyty świetnie komponowały się z przedstawioną na deskach teatru fabułą. Dopiero w drugiej części wraz z przeniesieniem akcji na rajską plaże, sceniczna aranżacja nabiera kolorowych barw. Nie można też nie wspomnieć o zjawiskowych zachowanych w klimacie lat siedemdziesiątych kostiumach, w których aktorzy spokojnie mogliby zapozować do jednej z okładek płyt The Beatles. Utrzymane w czarno-białej kolorystyce ubrania, stworzone również przez Dorotę Sabak, dopełniły tylko spójnego i harmonijnego obrazu muzycznego widowiska.

W czasie dwugodzinnego pokazu będzie nam towarzyszyć cały przekrój skrajnych emocji. Razem z bohaterami doświadczymy nie tylko wielu komicznych sytuacji, które rozbawią nas do łez, ale również doznamy sporo chwil refleksji i zadumy. Czy właśnie staliśmy się świadkami nadejścia kolejnej fali beatlemani? Cóż, widzowie wychodzący ze spektaklu w rytmie twista mówią sami za siebie...



Iwona Burzyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
24 października 2018
Spektakle
Twist and Shout
Portrety
Santiago Bello