Będę zły, póki nie będę najlepszy

Pokazany wczoraj w ramach XVI Festiwalu Szekspirowskiego "Król Ryszard III" Grzegorza Wiśniewskiego to jedno z trzech dzieł nominowanych do tegorocznej nagrody Yoricka za najlepszą inscenizację Szekspira. I bez wątpienia - jeden z najlepszych spektakli tegorocznej edycji festiwalu

Dzieło Wiśniewskiego – na tle innych spektakli festiwalu – prezentuje się niemal ascetycznie. Pozbawione nachalnej symboliki, rozbuchanej oprawy scenograficznej i muzycznej, bez agresywnych zmian w tekście dramatu, czerpie swą siłę przede wszystkim ze znakomitej gry aktorskiej.

Na minimalistyczną scenografię autorstwa reżysera spektaklu składa się w zasadzie wielostopniowy, czarny podest, zajmujący niemal całą scenę. Nad nim zawieszono ogromne, krzywe zwierciadło. Na tym tle obserwujemy aktorów ubranych w eleganckie garnitury i suknie, eleganckie, lecz nie udziwnione, nie odwracające uwagi od przedstawianej na scenie akcji.

Wczesna sztuka Szekspira to opowieść o człowieku, który w imię upragnionej władzy zdolny jest do wszystkiego. Ryszard eliminuje wszystkich, którzy stają na jego drodze do tronu. Grzegorz Wiśniewski w niezwykle precyzyjny i kipiący wręcz od emocji sposób zaprezentował drogę głównego bohatera – od „człowieka” do wyzbytej ludzkich odruchów maszyny. Grający główną rolę Marek Kałużyński bezbłędnie odegrał historię budzącej grozę transgresji. Ryszard od początku nosi w sobie zalążek zła, od samego początku jest w nim iskra, która czeka tylko na podmuch wiatru, aby wznieść się w górę niszczycielskim płomieniem. Kiedy ów podmuch następuje – nic i nikt nie jest w stanie go powstrzymać. W miarę upływu akcji, przekonujemy się, iż pojawiające się coraz rzadziej uczucia żalu, winy, lęku, Ryszard potrafi w ułamku sekundy przemienić w czysto teatralne, złudne gesty i akty. Na początku gra ta wymaga od niego jeszcze wysiłku, później – jest ona jego naturalnym stanem, Ryszard staje się performerem, który manipulując wszystkim i wszystkimi, nie jest w stanie wrócić już do świata bólu, tęsknoty, strachu, empatii. Niektóre sceny – zabawa odciętą głową, śmierć żony – balansują na granicy kiczu, nigdy jednak w owa pułapkę nie wpadają. Przeciwnie – wyśmienicie wpisują się w postać głównego bohatera, celowo przerysowane, ostro i wyraźnie podkreślają jego „nową”, nieludzką postać.

W świecie Ryszarda nie tylko on jawi się jako bezwzględne monstrum. Świat Ryszarda to świat potworów, kłębiących się u jego stóp i czyhających na okazję schwytania - w pozory elegancji, kurtuazji i prawości – słabszego od nich. Mistrzowsko wyreżyserowana gra świateł czyni momentami spektakl Wiśniewskiego przerażającym horrorem. Scena zabawy małego księcia poraża. Krążący wokół niego mężczyźni – w pomalowanych czerwoną szminką twarzach – przypominają drapieżne zwierzęta, które czekają tylko na powiew zapachu świeżej krwi, w każdej chwili gotowe do ataku. Równie przerażająca jest scena morderstwa żony Ryszarda – scena przepełniona chłodem, wyrachowaniem, obojętnością.

W pozbawionej zbędnych ozdobników interpretacji Grzegorza Wiśniewskiego Szekspirowskie słowo zyskuje niebywały ciężar – to ono skupia uwagę, ono konstruuje świat, otacza go siatką zależności i relacji. Znakomita grają zespół aktorski odmalowuje wszystkie odcienie Szekspirowskich fraz – ironię, powagę, demoniczny dowcip. A przede wszystkim swoistą bezwzględność. To ona sprawia, iż bez mrugnięcia powieką chwytamy w dłonie rozdawane chorągiewki i wymachujemy nimi na cześć przyszłego króla. Siła spektaklu kryje się również w tym, iż żaden z bohaterów nie jest postacią jednowymiarową. Nawet skrajna nikczemność zyskuje w spektaklu Grzegorza Wiśniewskiego wiele odcieni.



Anna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
4 sierpnia 2012
Spektakle
Król Ryszard III