Bez iluzji

Dla mnie jako dla reżysera główną rolą teatru nie jest opowiadanie historii. Tę rolę przejął film i jest w niej niepokonany, ze swoim realizmem, z możliwościami pokazywania plenerów, ruchu w przestrzeni, a nawet tworzenia tyleż nierealnych co całkiem wiarygodnych światów. Nawet kameralne psychologiczne dramaty międzyludzkie, rozgrywające się w czterech ścianach, film jest w stanie pokazać tak, że widz całkowicie "wchodzi" w ich świat, poddając się iluzji ciemnej sali, dużego ekranu i aktorów wielkości kondygnacji budynku

W teatrze tej iluzji nie ma. Realni aktorzy grają na żywo i widz jest tego cały czas świadomy. To, co odróżnia teatr od innych gatunków sztuki aktorskiej – autentyczna, żywa obecność aktora we wspólnej z widzem przestrzeni – zaczęło przeszkadzać sztuce teatru w wypełnianiu roli, którą przyjął na wiele stuleci – pokazywania fabuł, opowiadania historii.

Przy tym, współcześnie jesteśmy „bombardowani” narracjami aktorskimi – nie wychodząc z domu możemy dziennie obejrzeć trzy, cztery filmy. Wystarczy włączyć telewizor lub komputer. Więc oglądanie przedstawianej przez aktorów historii uległo pewnemu spowszednieniu, nie robi wrażenia.

Kolejna rzecz, która jest w tym kontekście ważna, to powiązania teatru z literaturą, a właściwie z masową publikacją tekstów. Większość sztuk wystawianych w teatrach można przeczytać. Większość powstaje najpierw jako tekst literacki, na podstawie którego dopiero później realizuje się spektakl. Może to prowadzić to takich nieporozumień, jakiego byliśmy świadkami podczas prezentacji niedawno wprowadzonych przez władze Warszawy stypendiów artystycznych, kiedy to dyrektor Biura Kultury Miasta oznajmił, że stypendia nie dotyczą aktorów, ponieważ aktorstwo jest to sztuka odtwórcza, a stypendia przeznaczone są dla twórców.

Więc jako reżyser zadaję sobie pytanie co takiego można zrobić, jaki zrobić spektakl, żeby nie dało się go zastąpić filmem, nagraniem czy tekstem literackim. Żeby aktor nie odtwarzał postaci, a tworzył postać za pomocą środków wyrazu należących do teatru: swoich działań w realnej przestrzeni, w której realnie znajdują się również widzowie.

Na pewno trzeba sięgnąć do tego, co stanowi najważniejszy atrybut teatru, i co jednocześnie stanowi o jego słabości jako przekaźnika fabularnej narracji, ale co przede wszystkim może stanowić o jego sile jako gatunku sztuki – do żywej obecności aktora, która może mieć moc przenoszenia widza na inny poziom percepcji, a nawet egzystencji. W ten sposób zaczęło mi być po drodze z poszukiwaniami Jerzego Grotowskiego.

Założony przeze mnie Teatr Remus jest teatrem laboratoryjnym, nie klasztorem. Zbyt dużo w teatrach aspirujących do miana klasztoru widziałam nadużyć, manipulacji, a czasem wręcz szaleństwa. Nie interesowało mnie przy tym budowanie utopii, lecz teatru. Profesjonalny konkret. Rzemiosło w najlepszym znaczeniu tego słowa. Wraz z całym dziedzictwem duchowym, które to pojęcie ze sobą niesie: oddaniem, etosem pracy, przesunięciem własnego „ja” z centrum uwagi.

Podobne podejście znalazłam w założonym przez Eugenia Barbę, jednego z uczniów Grotowskiego, duńskim teatrze Odin, z którym od ponad dziesięciu lat na stałe współpracuję w międzynarodowym zespole „The Bridge of Winds” prowadzonym przez aktorkę Odin Teatret, Iben Nagel Rasmussen.

W spektaklach Teatru Remus to nie reżyser i aktorzy są bohaterami lecz widz. Celem nie jest pokazanie tego, co reżyser i aktorzy mają do powiedzenia, lecz otworzenie drogi do własnych skojarzeń dla widza. To widz, czytając spektakl, jednocześnie go pisze.

***

„Echo” to spektakl/koncert - koncert, który eksploruje najbardziej podstawowe elementy języka teatru: działania fizyczne aktora wraz z precyzyjnym rodzajem energii wywoływanym przez nie w ciele, przestrzeń teatralną, relacje w przestrzeni i możliwości akustyczne, jakie one dają.

Spektakl „Echo” zbudowany jest wokół pieśni tradycyjnych i współczesnych odmiennych pod względem tematyki oraz pochodzących z różnych kultur. Tak różnorodny wybór oraz na nowo odkrywany przez aktorów sposób ich wykonania jest efektem refleksji na temat obecności tradycyjnej pieśni we współczesnej kulturze i dla współczesnego odbiorcy. „Echo” jest próbą zalezienia nowego sposobu prezentowania tych pieśni, poza znanymi już schematami: wykonań skoncentrowanych na wielkiej dbałości o prawdę etnograficzną albo też dowolnego transformowania utworów, aby mogły wejść do nurtu kultury komercyjnej. Staramy się znaleźć możliwość rozumienia starych pieśni bez upraszczania ich ani bez konieczności osadzania ich w oryginalnym kontekście kulturowym.

W swojej pracy aktorzy wykorzystują różne rodzaje emisji głosu i rezonansu w ciele  – te wynikające z zastosowanych technik śpiewu (śpiew jazzowy, śpiew tradycyjny – afrykański, arabski, łotewski),  wynikające aktorskich działań fizycznych oraz z akustycznych właściwości przestrzeni.

Właśnie przestrzeń, w której znajdują się i wykonawcy i odbiorcy jest kolejnym z uczestników spektaklu. Zespół w pełni wykorzystuje możliwości dramaturgiczne i akustyczne, wynikające z relacji przestrzennych między wykonawcami a widzem a także wykonawcami a rezonującymi elementami architektonicznymi. Efektem jest rozwibrowanie sali i wypełnienie jej brzmieniem.

W warstwie tekstowej, większość pieśni z koncertu „Echo” jest dla polskiego odbiorcy niezrozumiała. Zamiast tłumaczyć ich teksty, zespół wykorzystuje fakt, że treść słów najczęściej nie stanowi ich podstawowego nośnika znaczenia ani środka ekspresji i stara się nadać im nową wymowę, która wynika ze spotkania ich właściwości muzycznych z niekonwencjonalną przestrzenią i akustyką, oraz osobistymi skojarzeniami widzów. Spektakl “Echo” stawia odbiorcę sytuacji żywego doświadczenia najcenniejszych i unikalnych jakości w pieśniach: ich brzmienia, rezonansu w ciele i przestrzeni oraz nieograniczonych możliwości ludzkiego głosu.



Katarzyna Kazimierczuk
Materiały Teatru
10 czerwca 2010
Spektakle
Echo
Portrety
Karel Kryl