Bez koturnu, w sandałach, ale i na wysokich obcasach

Dramat hrabiego Aleksandra Fredry to jedno z ważniejszych dzieł podstawowego kanonu lektur obowiązkowych, do którego (mimo, iż jest komedią), podchodzimy na kolanach. "Zemsta" jest dla Polaków nieomal świętością.

Głęboko osadzona w naszej kulturze, pełna świetnych dialogów i komicznych sytuacji, jest również utworem ukazującym polskie przywary narodowe. I z tego też powodu, początkowo wcale nie była tak entuzjastycznie odbierana przez czytelników i przez widzów, a w każdym razie budziła różne emocje.

Sztuka doczekała się nie tylko wielu wystawień na deskach różnych teatrów polskich, ale i trzech bardzo dobrych realizacji Teatru Telewizji oraz ekranizacji filmowych.

I oto Och-Teatr, który preferuje raczej lżejszy - bo farsowy lub bliższy farsowemu - repertuar, wystawia to klasyczne dzieło! Inscenizacja przy ulicy Grójeckiej wydawała się ryzykowna z kilku powodów, bo i profil teatru jest jasno zdefiniowany, a i scena jest specyficzna ze względu na jej usytuowanie na sali, brak kulis i zaplecza technicznego.

Fundacja Krystyny Jandy daje nam w prezencie widowisko w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza ze znakomitą obsadą. Na scenie widzimy bowiem: Violę Arlak w roli Podstoliny, Zofię Zborowską w roli Klary, Artura Barcisia w roli Papkina, Wojciecha Pokorę w roli Dyndalskiego, Witora Zborowskiego w roli Rejenta i Cezarego Żaka jako Cześnika. Macieja Miętusa zagrał Otar Saralidze, a Michała Kafara zagrał Adam Serowaniec.

Akcja dynamiczna. Gra ciekawa, a momentami znakomita. Przekomiczny Artur Barciś, być może celowo nawiązujący dialog z filmową kreacją Romana Polańskiego. Józef Papkin zresztą to rola wymarzona ze względu na emploi Barcisia, zgodna z naturalną vis comica aktora. Cezary Żak bardzo dobrze sprawdza się w klasycznym repertuarze. Michał Piela, jako zalotnik smalący cholewki do Klary, jest bardzo dowcipny i komiczny, także ze względu na swą posturę. Wiktor Zborowski jest doskonały. Wydobył z postaci Rejenta tyle, ile tylko można. Nie kwestionowaną królową spektaklu jest pełna wdzięku Viola Arlak wyraźnie nawiązująca swym (trochę przerysowanym) seksapilem, ale również i makijażem oraz - przede wszystkim - głosem do Kaliny Jędrusik. Aktorzy grają z werwą i zacięciem. Brawa za dystans do siebie samych!

Obsada bawi się znakomicie, ale widać, że najważniejsza jest dla niej publiczność.

Momentami łamie się wiersz, jednak przyczyną tego faktu są wybuchy śmiechu i aplauz publiczności oraz to, iż aktorzy muszą grać jednocześnie zwracając się do widowni usytuowanej po obu stronach sceny. Podczas premiery pojawiały się drobne i nieprzewidywalne, zabawne incydenty, które tylko podkreślały specyfikę tej "Zemsty" trochę inaczej przedstawionej, trochę inaczej odczytanej i trochę uwspółcześnionej.

Pomysłową scenografię, stworzoną między innymi z symbolicznych feretronów religijno-narodowych, wykreował Maciej Preyer. A zadanie miał wyjątkowo trudne. Ruch sceniczny opracował sam Emil Wesołowski i zrobił to znakomicie.

Dużo w tej inscenizacji jest przeróżnych cytatów, aluzji, nawiązań, i to nie tylko do współczesności. Na widzów czekają liczne niespodzianki. Warto zwrócić uwagę także na analogie i nawiązania do "Kabareciku" Olgi Lipińskiej, która zawsze demaskowała wojnę polsko-polską.

Każdy widz, który ma ochotę na dobrą zabawę, znajdzie tu coś dla siebie i z pewnością nie wyjdzie zawiedziony.

Świetna komedia Fredy zagościła na deskach Och-Teatru w Warszawie, i to - jestem tego pewny - zagościła na długo.



Marek Kujawski
Teatr dla Was
19 lutego 2013
Spektakle
Zemsta