Białe ręce sprawiedliwości są z gipsu

Najnowsza premiera jeleniogórskiego teatru to spektakl będący satyrą z wymiaru sprawiedliwości w realiach małomiasteczkowych. Akcja toczy się w niewielkiej wsi Kulki, w której na co dzień mieszkańcy wiodą spokojne życie, jednak gdy przyjrzeć się głębiej, dotykają ich te same problemy, które mają mieszkańcy większych miast i to niezależnie od epoki. W tym miejscu warto przypomnieć sobie, że „Rozbity dzban" to komedia obyczajowa z czasów romantyzmu, nietypowa ze względu na tematykę.

Krytyka społeczna i obyczajowa dużo bardziej charakteryzuje następujące później oświecenie. Stąd już pierwszy plus dla jeleniogórskiego teatru za wzięcie na warsztat takiej „perełki" ówczesnych czasów. We wsi czai się zło i to w każdej postaci, zarówno u wyższych rangą jak przekupny sędzia, jak i u zwykłych, prostych mieszkańców. Nawet przybywający z zewnątrz inspektor, którego zadaniem jest skontrolować porządek i sprawiedliwość władzy zdaje się przybywać z samego piekła, patrząc na jego image. Lateksowe płaszcze, trupie czaszki, ostry makijaż jego diabolicznej asystentki upodabniają ich do rock'rollowej grupy albo do groźnej bandy.

Sprawiedliwość jest więc mocno względna, niezależnie od szczebla i rangi. Jego symboliczne gipsowe dłonie w białych rękawiczkach co chwilę odpadają, a on z lubieżnym uśmiechem bawi się nimi. Upaja się swoją władzą, ma do niej hedonistyczny stosunek? Aktor Rober Mania, odtwarzający tą rolę skupia na sobie uwagę przez cały czas trwania spektaklu. Siedzi na quasi – tronie z boku, przyczajony do ataku jak drapieżca, prowadzi dochodzenie z kamienną i okrutną twarzą. Jego kreacja ma w sobie charyzmę i hipnotyczne oddziaływanie, zadając podchwytliwe pytania, kompromituje lokalną władzę.

Na uwagę zasługuje też scenografia w formie bokserskiego ringu, ludzie prowadzący spór walczą ze sobą bez żadnej kultury i śladów kurtuazji. Na jaw wychodzą ludzkie, prymitywne instynkty, stają się własną karykaturą. Miejscami kojarzyło mi się to z obrazami Jerzego Dudy – Gracza, na których wady ludzi są przejaskrawione, a oni samu odarci z wszelkiej godności.

Odważnym posunięciem było też urozmaicenie przedstawienia muzyką niedawno zmarłej gwiazdy Davida Bowiego. Czasem miało to uzasadnienie, czasem było chyba celowym ozdobnikiem i uatrakcyjnieniem, na pewno dzięki temu wymowa stała się bardziej mroczna i uniwersalna. Grzechy i przywary ludzkie, wzajemne oskarżanie się w końcu materializują się w postaci diabła- sędziego. Ta scena widzenia samego Belzebuba przez miejscową, wścibską przekupkę jest niespokojna, psychodeliczna, powoduje, że spektakl do samego końca trzyma w napięciu.

Polecam widzom, którzy lubią smutek wynikający ze śmiechu nad kondycją ludzką, niezmienną w czasie. Czasem „rozbity dzban" staje się tylko pretekstem do prawdziwej batalii nad moralnością.



Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny
4 kwietnia 2016
Spektakle
Rozbity dzban
Portrety
Piotr Jędrzejas