Bolesne dorastanie na emigracji
Teatr Miniatura okazuje się w tym półroczu bardzo płodnym i poszukującym teatrem dla dzieci i młodzieży. "Kasieńka" jest już czwartą tegoroczną premierą, formalnie odmienną od różniących się od siebie wcześniejszych premier. Bardzo celnie zaprojektowano to przedstawienie dla gimnazjalistów, ze szczególnym pochyleniem się nad problemami dojrzewania nastolatki, która znalazła się w bardzo prawdopodobnej sytuacji odrzucenia.Spektakl adaptowany na podstawie tekstu Sarah Crossan przez reżyserkę, Annę Wieczur-Bluszcz, przyciąga uwagę widza zarówno młodego jak i dorosłego, którego dyskretnie się poucza i ocenia. Nie obyło się bez skrótów w tym ponadgodzinnym przedstawieniu, jednak jakość całości zasługuje na wysoką ocenę.
Koncept "Kasieńki" polega na adaptacji powieści pisanej białym wierszem na scenę "zamkniętą" ekranem, co tworzy kompozycyjną całość teatru żywych cieni. Otrzymujemy więc niemal obraz kinowy, w którym historia opowiadana jest wyłącznie przez jedną narratorkę, 13-letnią Annę Andruszkiewicz, użyczającą głos wszystkim postaciom. Cienie "opowiadają" historię rodziny, która nie wytrzymała próby czasu i rozpadła się. Poznajemy Kasię w drodze do samolotu, którym udają się z mamą do Anglii. Celem jest Coventry, gdzie ma mieszkać ojciec Kasi, który dwa lata wcześniej bez pożegnania zostawił żonę i córkę. Nie mamy jasności, co do formalnych aspektów porzucenia, np. czy nastąpił rozwód, czy regularnie ojciec Kasi przysyłał alimenty, a owe aspekty w miarę rozwoju akcji zdają się mieć znaczenie. Pobyt Kasi na angielskiej ziemi usłany jest różnego rodzaju upokorzeniami zarówno ze strony rówieśniczek, jak i dorosłych. Matka okazuje się osobą o niskim poziomie empatii, jest nieczuła na podstawowe potrzeby córki, oskarżając ją wprost i podświadomie za doznane cierpienie i porzucenie przez męża. Za wszelką cenę chce zrealizować żałosnie dramatyczny plan odnalezienia ojca Kasi, aby wykrzyczeć mu w twarz swoje żale. Wykorzystuje do tego celu córkę, każąc jej chodzić codziennie po okolicznych domach w celu odszukania tego człowieka.
I tak jak główna bohaterka wydaje się prawdopodobną postacią, może nawet typową dla pewnego rodzaju osobowości dojrzewających dziewcząt, tak jej matkę trudno sklasyfikować. Z jednej strony jest kobietą silną, zdeterminowaną, która nie boi się fizycznej pracy (nic o niej nie wiemy, nawet, jaki ma zawód), ale z drugiej strony poznajemy jej nieprzystającą do odpowiedzialnego rodzica egoistyczną postawę. Marnym wytłumaczeniem jest podobno trwająca wciąż miłość do męża, bo to raczej wspomnienie tej miłości i użalanie się nad sobą kierują działaniami tej kobiety. Jedyną osobą, która dostrzega w zachowaniu kobiety sens egzystencjalny połączony z cierpliwym wyczekiwaniem na zmiany, jest ciemnoskóry Kanoro, z wykształcenia lekarz dziecięcy. W tym świetle odnaleziony ojciec wydaje się wręcz "ofiarą" małżeństwa, która chcąc zachować zdrowy rozsądek, porzuca rodzinę i... zakłada następną, ale szczęśliwą, z mądrą kobietą u boku. U niego widać wrażliwość, jest gotowy do daleko idących posunięć, które można odczytać jednoznacznie jako miłość do Kasi.
Tak więc przy okazji towarzyszenia głównej bohaterce w jej nastoletnim dojrzewaniu (rozpoznawaniu sygnałów cielesnych, rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu, pierwszych pocałunkach) dorosły widz ma niełatwe zadanie skonfrontowania własnych wyobrażeń o rozbitej rodzinie postawionej wobec współczesnych zagrożeń i emigracji. Oczywiście można zarzucać autorce powieści pewną tendencyjność w postrzeganiu Polaków, jak zaściankowość matki, ulokowanie kobiet w obskurnym, małym mieszkanku w budynku przeznaczonym dla "elementu" emigracyjnego czy wreszcie niskie kompetencje społeczne matki. To może razić mieszczańską publiczność, przyzwyczajoną do innej narracji, szczególnie, gdy chodzi o wartości i pewną bezradność narzędziową rodzica wychowującego nastolatka.
Walory temu przedstawieniu nadaje wizualizacyjna forma, drobiazgowe dopracowanie gry żywych cieni, elementy kostiumów, pomysł na nastoletniego narratora i przede wszystkim pochylenie się nad problemami rozwojowymi tej grupy młodzieży, o której najczęściej rodzice wiedzą najmniej.
Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
31 maja 2017