Brel na smutno

Zakochani, upokorzeni, namiętni i zazdrośni, pełni żalu, ale i pogodzeni z losem - tacy są bohaterowie piosenek niezapomnianego Jacquesa Brela. Niezależnie od miejsca i czasu, w jakim ożywają jego teksty, z równą siłą prowokują do najgłębszych i prawdziwych uczuć. Powiodło się to także w przypadku spektaklu muzycznego opartego na brelowskich tekstach, zrealizowanego w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu.

„Nie odchodź”, „Widzieć przyjaciela łzy”, „Nienawiść”, „Piosenka starych kochanków” - w tych i wielu innych piosenkach artyści, za pośrednictwem historii w nich zawartych, zadają najważniejsze pytania, na które kiedyś, nieuchronnie, będzie musiał odpowiedzieć sobie każdy. W skupieniu pomaga kameralny nastrój spektaklu zrealizowanego na małej scenie. Oszczędne światło i „obowiązkowa” poetycka czerń, obecna w minimalistycznym wystroju sceny, jak i w kostiumach aktorów, stanowią jedynie tło, nienarzucającą się oprawę wizualną, która podkreśla siłę słowa.

Znakomici aktorzy tworzą ten koncert samym swoim istnieniem - budując emocje w oparciu o znalezione w sobie pokłady doświadczeń. Każdy z nich wnosi coś charakterystycznego, jednocześnie zachowując równy, dobry poziom spektaklu. Ewa Wyszomirska uosabia ciepło i jednocześnie moc prawdziwej kobiety. Pod wpływem jej głosu ma się ochotę siąść u jej stóp i słuchać, słuchać jak opowiada śpiewem w „Starych ludziach” o miłości i przemijaniu, ale z pogodną lekkością i pogodzeniem z losem. Za każdym razem, kiedy na scenie pojawia się Judyta Paradzińska, można spodziewać się zarówno zalotnej kokietki, jak i dojrzałej kobiety -tak potrafi stopniować dojrzałość w interpretacji, że swobodnie je ze sobą przeplata. Na uwagę zasługuje równie szeroki zakres możliwości aktorskich w wydaniu Mirosława Bednarka i Andrzeja Jakubczyka. Opowiadają, wykorzystując swoje zdolności wyrafinowanych komików w piosenkach żartobliwych, zdobywając się na solidną porcję ironii w numerach poważniejszych. W interpretowaniu prawdziwej przyjaźni, upokorzeń, umawianiu się na randki z dziewczynami za cukierki, odnaleźli się znakomicie. 

Na tym tle na niekorzyść wyróżnia się nieco zmanierowana gra Macieja Namysło. Nienaganne wykonania przerysowuje mimiką opuszczonego kochanka, zamaszystymi, „artystowskimi” zejściami ze sceny i sztucznymi łzami, próbując wywołać u widza emocje na siłę. Nawet, jeśli teatr to udawanie i gra, warto zaufać czasem sile i prawdzie, jaka wypływa bezpośrednio z tekstu, tym bardziej, że w tym przypadku autorem jest Brel. Jego piosenki zdecydowanie lepiej brzmią w wykonaniu artystów dojrzałych, którzy nie muszą już niczego udowadniać, nadrabiać miną. 

Dobór tekstów melancholijnych oraz kilku satyrycznych, skupionych wokół miłości i śmierci tworzy spektakl o gorzko-słodkim posmaku. Nawet, jeśli przesłaniem - tak, jak w finałowej piosence - jest „miłość-więcej nic”, to ta afirmacja nieco blednie w nostalgicznej oprawie.



Agnieszka Bujniak
Dziennik Teatralny Opole
19 marca 2009
Spektakle
Brel