Bułhakow is dead
"Bułhakow is dead!", krzyczą twórcy spektaklu "Mistrz&Małgorzata Story" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Co więcej, dotrzymują słowa. "Mistrz i Małgorzata" w reżyserii Roberta Talarczyka (sam siebie obsadził w roli Piłata) nie ma w sobie nic z adaptacji szkolnej lekturyKsiążka sprzed 80 lat zachęciła twórców spektaklu do opowiedzenia o tragedii czeczeńskiej wojny, na którą często wysyłani są nieopierzeni młodzi Rosjanie, oraz sportretowania rozkapryszonych nowobogackich celebrytów - mieszkańców Rublowki. W tle świetna muzyka, w tym kultowej już dziś Piatnizzy.
Tym natomiast, co udało się twórcom spektaklu zachować z dzieła Bułhakowa, jest uderzenie w najważniejsze i ciągle wrażliwe struny rosyjskiej kultury i tragicznego rosyjskiego losu. W potężnej inscenizacji znajdujemy fundamentalne dla tej kultury pytanie o rosyjskie dzieje, zadane ponad 150 lat temu przez filozofa Piotra Czaadajewa, czy ciągle aktualną wersję sporu między okcydentalistami i słowianofilami.
Ten pomysł na Bułhakowa, w którym podczas spektaklu aktorzy w przebraniu terrorystów opanowują teatr, musiał wywołać kontrowersje. Podobnie jak przedstawienie Chrystusa w ciele czeczeńskiego terrorysty czy Piłata jako rosyjskiego oficera. Ten spektakl trzeba zobaczyć nie tylko ze względu na świetną pracę scenografa Michała Urbana i Krzysztofa Maciejowskiego - odpowiedzialnego za opracowanie muzyczne.
Łukasz Grzesiczak
Przeglad
26 stycznia 2011