Bydgoski teatr dziecinnieje

Hulaj dusza! Cały Teatr Polski stanął na głowie. Łącznie z aktorami. Wszystko po to, aby pozyskać małych widzów

Bardzo młodzi widzowie nie przeczuwali chyba, że w trakcie spektaklu "Mleko" nikt im nie będzie zabraniał być sobą. Wręcz przeciwnie. Na czym polega przepis dyrektora Pawła Łysaka na wychowanie przyszłego teatromana? Wziąć malucha, najlepiej do lat dwóch. Wpuścić go z opiekunem na scenę teatru. Tam pozwolić dzieciakowi dotykać aktorów palcem, wkładać palce do wiaderka z wodą, bawić się grzechotkami, ciągnąć za mikrofon dźwiękowca...

Aktorowi zaś nie zadrży brew, gdy nieoczekiwanie mały chłopczyk przeraczkuje mu między kolanami. Nie straci też rezonu, gdy dziewczynka w kitkach zacznie kulać się po dywanie w kulminacyjnym punkcie akcji i gdy dzieciarnia rozkrzyczy się, ile sił w gardłach na widok baniek mydlanych, które spadają z teatralnego nieba.

Tak w dużym skrócie wyglądała premiera "Mleka", spektaklu trwającego około 40 minut, którego motyw przewodni stanowiła perska bajka - zaledwie kilka zdań - o kropelce wody zamienionej w perłę.

Jeszcze pięć minut. Widzowie hałasują. Przekrzykują witającego wszystkich dyrektora. Anita Sokołowska, Mieczysław Franaszek i Mateusz Łasowski stoją w dresach i w skarpetkach przed stadkiem dzieciaków. Trwa wzrokowa konfrontacja. Maluch z kręconymi włosami wpycha sobie na zapas do ust garść krakersów słoników, a jakaś dziewczynka ciągnie babcię za mankiet i woła: - Pić, babciu! Na próżno tę gromadkę uciszać...

Zaczęło się. Aktorzy sylabizują powoli każdy wyraz, za wyrazem idzie wyraźny gest, taniec albo figura gimnastyczna. Wszystko toczy się na zwolnionych obrotach. Brzmią tybetańskie (chyba) pomruki, dzwonią dzwoneczki, donośne solo na klarnecie, taniec, bezruch, szeroko otwarta buzia Mieczysława Franaszka, Anita Sokołowska klaszcze językiem, Mateusz Łasowski robi straszną minę. Brr... Trudno na tak niewielkiej przestrzeni - obłożonej dodatkowo poduchami, na których siedzą dzieci i opiekunowie - grać, nie unikając bliskiego kontaktu z młodymi, bardzo ruchliwymi widzami.

O to właściwie chodziło. Dzieci wypiły "Mleko", a za jakiś czas może będą gotowe przegryźć coś konkretnego. Gratulacje! Doskonałe danie na pobudzenie apetytu przyrządził Paweł Łysak, reżyser przedstawienia. Najfajniejsze jest to, że nie będzie dwóch identycznych odsłon "Mleka", że każda będzie zaskoczeniem dla małych dzieci i dla dzieci dużych, dla dorosłych, którzy też kiedyś tak buszowali, ale już tego nie pamiętają...



Katarzyna Bogucka
Express Bydgoski
2 lutego 2011
Spektakle
Mleko