"Chcę nie tylko braw..."

Ponad dwa tysiące widzów przewinęło się przez Operę Krakowską w sobotę, podczas dnia otwartego tej instytucji. Przed pełną salą Mariusz Kwiecień, wielki śpiewak operowy, opowiadał o kulisach swej pracy

Do wieczora miłośnicy opery zwiedzali teatr, brali udział w lekcjach tańca i śpiewu, a także w spotkaniach z artystami.

- Zainteresowanie było tak wielkie, że po południu utworzyliśmy dodatkowe grupy do zwiedzania teatru - mówi Bogusław Nowak, dyrektor Opery Krakowskiej. - Widać, że tego typu imprezy są bardzo potrzebne.

Motywem przewodnim tegorocznego dnia otwartego był "Eugeniusz Oniegin" - pokaz technologii sceny prezentowany był w dekoracjach tego właśnie przedstawienia. Trudno się dziwić, premiera tego dzieła odbyła się w piątek w gwiazdorskiej obsadzie. Spektakl wyreżyserował Michał Znaniecki, muzycznie przygotował Łukasz Borowicz, zaś w tytułowej partii wystąpił Mariusz Kwiecień, śpiewak Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

I właśnie ci trzej artyści spotkali się z publicznością. Michał Znaniecki mówił, że reżyser musi wyznaczyć przebiegi akcji, znaleźć linie kompromisu pomiędzy wszystkimi twórcami dzieła. Łukasz Borowicz tłumaczył, że dyrygent jest odpowiedzialny za artystów, bo gdy źle dobierze tempa, może nawet doprowadzić do kontuzji tancerzy.

Największą rzeszę słuchaczy - duża sala była niemal pełna - zgromadziło spotkanie z Mariuszem Kwietniem. Artysta w barwny sposób odkrywał zawodową codzienność, mówił, że nie ma taktyki powstępowania wobec publiczności, bo wszystko może się na scenie zdarzyć; tłumaczył, że obecnie wykonywanie zawodu jest trudniejsze niż dawniej, bo kiedyś wystarczyło po prostu pięknie zaśpiewać, a dziś oprócz pięknego śpiewu artyści wykonują jeszcze karkołomne zadania sceniczne. - Opera jako partnerka jest jak kobieta, i cudowna, i trudna, wymaga atencji i oddania - mówił Mariusz Kwiecień.

Artysta tłumaczył, jak bardzo podoba mu się inscenizacja Michała Znanieckiego "Eugeniusza Oniegina", mimo że w finale woda wlewa mu się do kaloszy (III akt rozgrywa się w wodzie). Pytany, kto mu doradza w podejmowaniu decyzji artystycznych, śpiewak odpowiadał: - Jestem terapeutą sam dla siebie. Jak każdy jestem podenerwowany przed przedstawieniem, ale gdy wejdę na scenę, chce dostać coś więcej niż brawa i czek. Chcę się spełnić i zmienić czyjeś nastawienie do opery.

Przed spotkaniem od Andrzeja Zdebskiego, prezydenta Izby Przemysłowo-Handlowej Mariusz Kwiecień otrzymał statuetkę, którą izba nagradza artystów, m.in. za nagranie dla Deutsche Grammophon "Łucji z Lammermoor".



(AMS)
Dziennik Polski
14 grudnia 2010