Chodzi o to, żeby zagrał hotel
- Nasz spektakl jest wycieczką po Hotelu Savoy, budynku, w którym są zapisane kolejne fatalne epoki w historii Polski. Chcieliśmy przywrócić ten hotel do historycznej świadomości ŁodziZ reżyserem Michałem Zadarą rozmawia Agnieszka Wąsikowska.
Agnieszka Wąsikowska: Dlaczego wystawia Pan w Łodzi "Hotel Savoy"?
Michał Zadara: Roth napisał książkę "Hotel Savoy" o łódzkim Hotelu Savoy. Opisuje ona Savoy w roku 1919, czyli po zakończeniu I wojny światowej. Był to czas wrzenia - Polska znajdowała się pomiędzy wojną a pokojem, niewolą a niepodległością, dyktaturą a demokracją. W Hotelu Savoy mieszkali bogaci i biedni, pisarze i analfabeci, serwowano śniadania i kolacje, bawiono się i pracowano. Ja i moi współpracownicy chcieliśmy przywrócić ten hotel do historycznej świadomości Łodzi. W końcu nie każdy hotel na świecie został opisany przez wybitnego pisarza - a hotel Savoy pełni dziś te sama funkcje, co sto lat temu, kiedy mieszkał tu Joseph Roth.
Jak długo pracował Pan nad adaptacją?
M. Z.: Zacząłem pracę rok temu na Krecie. Potem historyk i dramaturg Daniel Przastek zaczął badania historyczne na temat Łodzi w roku 1918, które także wpływają zasadniczo na ten spektakl. Następnie zaczął się cały ciąg wizyt w Hotelu Savoy, gdzie planowaliśmy sposób, w jaki spektakl będzie zainstalowany w tym równocześnie historycznym i rozkładającym się miejscu.
Kto z Panem współpracuje?
M. Z.: Robert Rumas jest zupełnie wyjątkowym artystą poruszającym się swobodnie zarówno po świecie różnorodnych instalacji (również w sensie technicznym) i sztuki. Artur Sienicki, autor świateł jest moim stałym współpracownikiem od lat, a Łukasz Korczak jest najlepiej zapowiadającym się młodym reżyserem w Polsce. Henrietta Miller jest ciekawą, młodą projektantką kostiumów z Monachium, więc współpraca w takiej ekipie rzeczywiście jest bardzo ekscytująca.
Korzystał Pan z własnego tłumaczenia. Dlaczego?
M.Z.: Zawsze, gdy inscenizuję obce teksty to jestem ich tłumaczem. Wolę mieć kontrolę nad tekstem i wiedzieć, co było w oryginale. Zresztą, i tak trzeba przepisać tekst do scenariusza, więc tłumaczenie nie wymaga dużo większego nakładu pracy.
Nie jest to jest klasyczne przedstawienie, które dzieje się w jednym miejscu, prawda?
M.Z.: Chodzi o to, żeby zagrał hotel. Żeby zagrał ten prawdziwy fizyczny, realnie istniejący hotel - w zderzeniu z książką Rotha. Nasz spektakl jest też wycieczką po Hotelu Savoy, który jest budynkiem, w którym są zapisane kolejne fatalne epoki w historii Polski. W związku z czym nie jest zbyt piękny ani ciekawy wizualnie. Żeby zrozumieć, co w nim jest ciekawe, trzeba znać jego historię.
Czy powrót do tematu stosunków polsko-żydowskich to rodzaj misji? Czy uważa Pan, że teatr ma moc edukacyjną, czy kształtującą świadomość widza?
M.Z.: W powieści Rotha, która dzieje się w Łodzi, jest tylko jedna polska postać. To zwraca naszą uwagę na niewyobrażalną wręcz wielokulturowość naszego polskiego dziedzictwa. Jednak nie traktujemy powieści napisanych w językach mniejszości narodowych - po niemiecku, żydowsku czy rosyjsku - jako części naszego dziedzictwa. Moim zdaniem trzeba rozszerzyć polski kanon literatury o pozycje, które zostały napisane w obcych językach, ale dotyczą Polski.
W spektaklu muzyka grana jest na żywo. W jaki sposób jest to istotne dla spektaklu?
M. Z.: Muzycy grają bardzo sentymentalne i piękne piosenki, które wywołują wspomnienia wszystkich tych emocjonalnych historii, które się w tych murach wydarzyły. Przecież tutaj ludzie się zakochiwali, spotykali, kłócili, przeżywali radości i rozterki. Muzyka wywołuje te emocje. To są młodzi muzycy, którzy grają stare piosenki, więc stają się przekaźnikami dawnych emocji.
Skąd pomysł na videoinstalacje? Są dziś wszechobecne w polskim teatrze. Jaką rolę pełnią w Pana spektaklu? Zestawienie starych przestrzeni hotelowych z zastosowaniem nowych mediów tworzy intrygujący efekt.
M. Z.: To jest teatr. W teatrze czasami jest video. U nas są telewizory i czasami można je oglądać. Pierwsza część spektaklu jest dokumentalna. Wywiady z ciekawymi osobowościami są materiałem, z którego tworzymy spektakl. Przeprowadziliśmy szereg rozmów z takimi ludźmi, jak Jarosław Suchan - dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi czy Anną Schiller - wybitną teatrolożką, córką legendarnego artysty teatru Leona Schillera. Opowiedzieli oni o różnych aspektach Hotelu Savoy.
Praca w tak nieoczywistej dla działań teatralnych przestrzeni, jaką jest hotel musiała obfitować w niecodzienne, może zabawne, wydarzenia, konfrontacje z mieszkańcami?
M. Z.: Obawialiśmy się nieprzyjemnych sytuacji, na szczęście nic takiego się nie zdarzyło. Wręcz przeciwnie - muzycy dostali od mieszkańców hotelu butelkę whisky, w podziękowaniu za piękną muzykę.
Agnieszka Wąsikowska
Materiały Teatru
15 września 2012