Co można znaleźć, a co pogrzebać w piaskownicy
Świetnie napisane role, skrzący dowcipem język, zawieszenie między śmiechem a rozpaczą, przenikliwe spojrzenie na ludzką egzystencję. Taki Beckett, tylko na nieco mniejszą miarę. Na miarę podwórka. W miniony weekend "Piaskownica" Michała Walczaka trafiła do repertuaru Teatru Nowego im. K. Dejmka w ŁodziNim debiutancką sztukę Walczaka okrzyknięto w Polsce rewelacją, a jego samego jednym z najciekawszych dramatopisarzy młodego pokolenia, w 2001 r. "Piaskownica" otrzymała w Łodzi I nagrodę w konkursie Śródmiejskiego Forum Kultury dla młodych dramatopisarzy "My na progu nowego wieku". Przez dekadę wystawiano ją zarówno w Teatrze Narodowym, jak i na scenach amatorskich. W lipcu, sztukę w reż. Adama Biernackiego z rolami Artura Gotza i Anny Walkowiak-Sikorskiej pokazało w Łodzi Stowarzyszenie Old Timers Garage.
Na ponurym podwórzu, w samochodowym wraku pełniącym rolę piaskownicy spotykają się Protazek (Gotz) i Miłka (Walkowiak-Sikorska). On, skupiony na sobie, skłonny do agresji, zatopiony w samotnej zabawie. Ona, prąca ku temu co nowe, podskórnie przeczuwająca zbliżającą się dorosłość, na chwilę zgodzi się jeszcze na infantylne zabawy.
Proces dojrzewania przynosi pierwsze decyzje, które trzeba samodzielnie podjąć lub których podjąć się nie jest w stanie: zabawa w Batmana, czy "zabawa" w zakochanie, wyprawy w świat wyobraźni czy pierwsze pocałunki, beztroska czy odpowiedzialność? "Piaskownica" w "Nowym" staje się okazją do pomówienia o lęku przed dojrzałością, niezrozumieniu i mijaniu się ludzi, o nieumiejętności życia we dwoje. Walczak zwinnie balansuje między sferą niewinności a dojrzałości i bywa w tym przenikliwy. Idąc w ślad za literą tekstu Gotz i Walkowiak-Sikorska przekraczają tę granicę niepostrzeżenie, a wtedy Protazek i Miłka przestają być tylko parą dzieci. Ich rozmowy antycypują nie tylko zbliżający się kres niewinności. Zaburzona zostaje oś czasu, a w parze kłótliwych dzieciaków odbijają się cechy i nastolatków, i dorosłych. Ich swary stają się głosem całych pokoleń Miłek i Protazków, bez względu na wiek.
Spektakl grany jest w ramach cyklu Scena 14+, który przybliżać ma nastolatkom kanon współczesnego dramatu, nie zawsze ujęty w szkolnych programach.
Młodzi aktorzy szybko zdobywają posłuch widowni, do których zbliżeni są aparycją. Grają wprawnie, odważnie i w sposób, który nie pozwala krnąbrniejszemu widzowi na uśmieszek czy drwinę. A z takich scen reżyser nie rezygnuje. Umieszczając kamerę nad piaskownicą (obraz rzucany jest na ścianę) Biernacki dąży do konfrontacji z widzem łasym na frywolne dowcipy. Scena przepychania się w piaskownicy i dominowania nad Miłka oglądana z góry traci niewinność i pachnie obyczajowym skandalem (ale w końcu ileż utajonego erotyzmu przewija się przez wszystkie dziecięce zabawy).
Jeśli czegoś można by wymagać od "Piaskownicy", to większej reżyserskiej inwencji w realizowaniu niektórych pomysłów. Pojemna w sensy sztuka gładko je akceptuje. Z drugiej strony jednak, oszczędność w inscenizacji nie skazuje młodych umysłów na wytężoną pracę, nie rozprasza uwagi i czyni przekaz czytelnym. Ma to jeszcze ten walor, że dojrzały widz siadając na widowni i oglądając spektakl przygotowany z myślą o nastolatkach, poczuć się może jak podczas swojego "pierwszego razu" w teatrze.
Łukasz Kaczyński
Polska Dziennik Łodzki
15 października 2011