Co wynika z paru zdań...

Tak, nie ma niczego sensacyjnego w fakcie, że ktoś zmienia pracę, że podejmuje kolejne wyzwania artystyczne. Naprawdę w pełni rozumiem, że p. Sebastian Majewski (czy też seb majewski) odczuwa "naturalną potrzebę zmian i rozwoju". Ale czemu oto nie dostrzega szans na rozwój przy obecnym dyrektorze Starego Teatru? - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Sensacyjna otoczka pojawia się wówczas, gdy taka osoba, odbierając telefon prosi, by zadzwonić za godzinę, bo nie może rozmawiać (co rozumiem), po czym nie odbiera telefonu ani tego dnia, ani następnego. Nie reaguje na SMS-y. A po trzech dniach nadchodzi publikowany obok list.

Aż tyle czasu trzeba było na sformułowanie paru zdań?

Naprawdę w pełni rozumiem, że p. Sebastian Majewski (czy też seb majewski) odczuwa "naturalną potrzebę zmian i rozwoju".

Ale czemu oto nie dostrzega szans na rozwój przy obecnym dyrektorze Starego Teatru? Zwłaszcza że nie ma "żadnego konfliktu".

A może to odejście wywołał sam Kraków i Narodowy Stary Teatr - wszak skarżył się p. Majewski na łamach wrocławskiego wydania "GW", że Kraków jest "kulturowtórny", że nie ma tu ważnego środowiska teatralnego, no i "Kraków ogałaca swoich twórców z potencjału rewolucyjnego". To i tak długo p. Sebastian Majewski vel seb majewski wytrzymał.

Do zarzutu pisania nieprawdy nie umiem się odnieść, bo autorzy listu nie wskazują, gdzie się w mojej informacji pojawiła. O wykorzystywaniu zaś w cyniczny i ohydny sposób choroby - nie mam zamiaru dyskutować. Z szacunku dla Jerzego Grałka.

Nie będę też podejmował dyskusji o tym, co jest niskie i nieetyczne - zbyt wiele bowiem było przykładów takich działań w trakcie dwóch lat rządów sygnatariuszy listu w Starym Teatrze. Chcę jednak wierzyć, że czas na takie podsumowanie nadejdzie.



Wacław Krupiński
Dziennik Polski
0