Codzienność - brzmi nudno?

Na Festiwalu Prapremier w Teatrze Polskim w Bydgoszczy tym razem wystawiła się Warszawa. "Nieskończona historia" Teatru Powszechnego w Warszawie to poetycka opowieść o życiu mieszkańców starej kamienicy.

Co za ssok! Realizatorzy spektaklu "Nieskończona historia" zauważyli, że jest jeszcze inny aspekt życia niż jego oczywisty brutalizm, wypaczona religijność, skomplikowana seksualność, picie i mordobicie. Czy taka historia (tekst Artur Pałyga, reż. Piotr Cieplak) może być jednak atrakcyjna? Raczej nie jest łatwa w odbiorze, bo wymaga koncentracji i przestawienia się na nieco inne fale. Jedno jest pewne. Nie ma sensu czekać na wybuch bomby, ani na jakiś skandal obyczajowy. Chusteczki też można schować. 

Artyści z Teatru Powszechnego w Warszawie, wiedzeni głosem Pana Trampka, przewodnika chóru (Mariusz Benoit), przez ponad 90 minut grają (wydając z siebie najrozmaitsze dźwięki) coś w rodzaju oratorium, słowno-muzyczny spektakl o życiu kamienicy, w którym banały, pierdoły, odgłosy spuszczanej wody, gwizd czajników, przeplatają się z lekturą Gilgamesza (interesujący w tym wątku Cezary Kosiński), ze szczekaniem psów (brawo dla psa w wykonaniu Elizy Borowskiej, szczególnie za sapanie z wywalonym językiem!), z wykładem kompletnie ześwirowanego sąsiada, który żyje według własnej wyliczanki (świetny Andrzej Mastalerz). Jeśli dodamy do tego notoryczne kłótnię pewnej specyficznej pary, m.in., o to, że on po seksie zasnął na blacie kuchennym, i dylematy dwóch staruszek, które pod rękę chodzą do kościoła (urocze Elżbieta Kępińska i Maria Robaszkiewicz) powstaje niezły kociokwik...

W jednej z recenzji znalazłam zdanie, że "Nieskończona historia" to pogadanka ducha Mirona Biało-szewskiego z Markiem Koterskim. To chyba dobry trop. "Odpały" poszczególnych sąsiadów i radosne dźwięko- i słowotwórstwo całej kamienicy stanowią trzon spektaklu. Aktorzy są jak orkiestra, która dobrze ze sobą współgra, a jeśli nawet fałszuje, to też w swoistej harmonii... Można się w tej konwencji podsłuchiwania starego domu poczuć swojsko (mimo nieco zbyt może podniosłego tonu i ciut pretensjonalnych wywodów), bo każdy przecież żyje w mniejszej, lub większej blokowej (czy kamienicznej) społeczności, w której wszak rozmaite dziwne sytuacje się zdarzają. Tylko, kto się nad nimi dłużej zastanawia w codziennym zabieganiu?

Dlatego właśnie na początku zadałam sobie pytanie, czy ta historia może być atrakcyjna? Na pewno nie dla wszystkich. Nie ma ostrych zwrotów akcji, brak kontrowersyjnych bohaterów, którzy skrywają jakąś mroczną tajemnicę. Zero seksu (tylko przez chwilę i to w czasie przeszłym), nie ma przemocy, nie ma polityki, demagogii, telewizji, reklam. Są zwykłe codzienne sprawy, głupoty, z których składa się życie, w które wdziera się nagle zwyczajna śmierć starszej pani, rozmowa właścicielki zakładu pogrzebowego z koleżanką zmarłej seniorki o Bogu, o śmierci, o nicości (doskonałe Olga Sawicka i Maria Robaszkiewicz). Jest kilka słów o wartości starożytnych eposów w dzisiejszym świecie, wykład o gatunkach robaków zjadających człowieka i o ich zwyczajach, niemy hymn wspomnianej już specyficznej pary na temat nowych czarnych butów męskich. I znowu zaszczekał pies. Kobieta rodzi dziecko, zaczyna się pogrzeb sąsiadki. Marsz pogrzebowy Chopina. Życie. Dla kogo zwyczajne, dla kogo ciekawe?



Katarzyna Bogucka
Nowości
5 października 2012