Cud, malina i szklanka wina!

O "Koralinie" w Trójmieście głośno. Portale internetowe zamieszczają entuzjastyczne recenzje. Bilety na spektakl wyprzedane. Teatr Miniatura jako pierwszy, i jak na razie jedyny w Polsce, uzyskał prawa do scenicznej realizacji "Koraliny", książki "króla snów" i mistrza komiksowych opowieści Neila Gaimana.

Koniecznie wybierzmy się więc, aby zobaczyć zadziwiającą opowieść o dziewczynce, która po drugiej stronie drzwi w starym domu odkrywa alternatywny - lekko przerażający świat, z pozoru nieróżniący się od normalnego, tyle tylko że rodzice wreszcie mają tam dla niej czas, a ojciec nie przyrządza wstrętnych dań z dużą ilością przypraw. I choć maluchy na widowni szepcą: "Boję się!", to z zapartym tchem śledzą akcję, tworząc własne, równie zaskakujące opowieści. 

Tymczasem na scenie fantastyczna rzeczywistość, na granicy światła i ciemności, żywy plan i czarny teatr, w którym lalki poruszają się "same", bez widocznego udziału aktorów. Mamusie na widowni zamierają, gdy z mroku wyłaniają się aktorzy w maskach, animujący szczurkami: Mamy ogony, uszy jak liście. Mamy zębiska, gryźć umiemy... - śpiewają szczury. 

Dzieci wstrzymują oddech, gdy pojawiają się alternatywni rodzice, którzy wyglądają jak zombi. Mają białe maski, a zamiast oczu czarne guziki. 

Jednak odważna Koralina pokona zło. W roli Koraliny fantastyczna Magdalena Żulińska. Niełatwo zagrać jedenastoletnią dziewczynkę, tak abyśmy uwierzyli, że na scenie rozrabia znudzona jedynaczka. Reżyser i autor adaptacji Włodzimierz Fełenczak udowodnił, że potrafi pracować z aktorami, bo każda rola to perełeczka. Pozostanie w pamięci Aleksander Skowroński jako Pan Bobo i Szalony Starzec. Edyta Janusz-Ehrlich stworzyła ciekawą postać "drugiej Matki" - nieprzewidywalnej i groźnej, gdyż okazuje Koralinie czułość, mając przy tym cały czas złe zamiary. 

Znakomite są sąsiadki - panny April Spink i Miriam Forcible (Jadwiga Sankowska i Hanna Miśkiewicz). Panna Spink, wróżąc z fusów herbacianych, widzi niebezpieczeństwo czyhające na Koralinę, daje jej więc zielony kamyk, mówiąc: Może pomóc. Czasami przydaje się, gdy jest źle. 

Talizman rzeczywiście pomaga, ale to odwaga Koraliny pozwala jej wygrać ze złem. Oprócz planu żywego podziwiamy też lalki, są myszy-pacynki. Sama Koralina także czasami maleje do rozmiarów laleczki, na przykład wtedy, gdy rozmawia z duszami uwięzionymi przez drugą matkę. 

Urokowi tego spektaklu trudno się oprzeć. Takich obrazów, jak zachwycający koncert mysiego zespołu, kończący spektakl, dzieci długo nie zapomną. W blasku złotego światła mali muzycy grają na trąbce, tubie fagocie, banjo i perkusji jazzową wersję piosenki Agnieszki Osieckiej "Wsiąść do pociągu byle jakiego". 

Włodzimierzowi Fełenczakowi udało się zachować walory prozy Gaimana, ale jednocześnie wraz ze scenografem Mikołajem Maleszą, kompozytorem Czesławem Wrzosem i aktorami wykreował własną, lekko oswojoną wizję zaczarowanego świata, w którym wszystko może się zdarzyć. Świetny jest także ruch sceniczny, ale to już zasługa Andrzeja Komorowskiego. Powstał spektakl nowoczesny i interesujący. Więc powtórzmy za Panną Forcible: Wygląda na to, że wszystko jest w deseczkę. Cud, miód malina i szklanka wina. 

"Koralina" to spektakl wyjątkowy, nowa jakość w gdańskiej Miniaturze.



(-)
POLSKA Dziennik Bałtycki
4 maja 2009
Spektakle
Koralina