Cuda technik i inne kłopoty

Sześć sztuk w jeden wieczór? To nie jest propozycja dla teatralnych maniaków ani program w maratonu teatralnego. To propozycja dla widzów spragnionych rozrywki na wysokim poziomie.

Spektakl mistrza angielskiej komedii receptą na kryzys. O premierze w Rampie - pisze Paulina Sygnatowicz. 

Sześć sztuk w jeden wieczór? To nie jest propozycja dla teatralnych maniaków ani program w maratonu teatralnego. To propozycja dla widzów spragnionych rozrywki na wysokim poziomie. Bez obaw, nie będziecie musieli spędzić w teatrze całej nocy. Wystarczą niecałe dwie godziny, czyli tyle, ile trwa przeciętny spektakl. Autorem tego niecodziennego pomysłu jest Michael Frayn, jeden z najbardziej znanych brytyjskich dramatopisarzy. "Sześć w jednej" wystawi teatr Rampa. 

Sztuka składa się z sześciu jednoaktówek, które pozornie nic nie łączy. Szybko jednak okazuje się, że wszystkie opowiadają o naszych codziennych zmaganiach z nowoczesną technologią. Choć sztuka napisana została ponad dziesięć lat temu (1998 r.), a technika od tego czasu poszła ostro do przodu, problemy pozostały te same. Wśród bohaterów jest młode małżeństwo mieszkające z teściową i przyjaciele, którzy prowadzą wspólnie biznes, a więc osoby zupełnie przeciętne. - Frayn opowiada o naszych słabościach, głupotach, o tym jak nabieramy się na wszystkie cuda techniki - wylicza Grzegorz Warchoł, reżyser spektaklu. 

Autorpotrafi to zrobić w zabawny, czasami prześmiewczy sposób niepozbawiony charakterystycznych, angielskich żartów. - Lubię Frayna, bo ma poczucie humoru inne niż wszyscy brytyjscy twórcy fars. Jego siła leży w skrócie językowym, grach półsłówek i niesamowitym tempie akcji - tłumaczy Warchoł. 

Akcję umieszcza w różnych miejscach: w hotelu, domu, w biurze, podczas spotkania z przyjaciółmi i wszędzie znajduje pole do drobnych nieporozumień, przestrzeń dla romansów czy niespodziewanych wizyt. Jak to w brytyjskich komediach bywa. 

Michael Frayn doskonale wie, co robi. Ten urodzony w 1933 r. dramatopisarz pisze sztuki od ponad 40 lat. Wcześniej był felietonistą i reporterem dziennika "The Guardian", pisał też reportaże z całego świata dla "Observera". Publikował książki i powieści o tematyce filozoficznej (studiował ją na Cambridge). Choć trudno się tego spodziewać po autorze współczesnych fars, jest także najlepszym brytyjskim tłumaczem dzieł Antoniego Czechowa. To właśnie w jego przekładach Anglicy wystawiają "Wiśniowy sad", "Trzy siostry" czy "Wujaszka Wanię". Nie można więc zaprzeczyć, że poznawał człowieka i jego słabości od podszewki i uczył się od najlepszych. 

Jego komedie cechuje rzadka umiejętność łączenia farsy z komedią wysokich lotów i za to głównie ceniony jest na świecie. W teatrze zadebiutował w 1970 r. Wówczas londyński Garnek Theatre wystawił jego cztery jednoaktówki pod wspólnym tytułem "The Two of Us". Można więc powiedzieć, że "Sześć w jednej" to swego rodzaju powrót do korzeni. 

Sztuka, którą pokaże teatr Rampa, to rzecz wręcz niespotykanie "angielska" w stylu, nic więc dziwnego, że odniosła sukces na West Endzie i była grana z powodzeniem także na Broadwayu. I choć w naszym kraju pokazywana będzie po raz pierwszy, nie będzie to pierwsze zetknięcie polskiej publiczności z twórczością Frayna. Wystarczy przypomnieć takie tytuły jak: "Ośle lata" (cały czas w repertuarze teatru Kwadrat), "Demokrację", "Kopenhagę" i kultowy już spektakl "Czego nie widać" grany od kilku lat w Teatrze Powszechnym. 

Ten ostatni na polską scenę wprowadził właśnie Grzegorz Warchoł wraz z Janem Prochyrą, obecnym dyrektorem teatru Rampa. Premiera odbyła się w 1985 r. na deskach wrocławskiego Teatru Powszechnego, w którym Prochyra był dyrektorem. Przedstawienie odniosło ogromny sukces. 

- Frayn w tej sztuce znalazł chytry sposób na pokazanie naszych charakterów. Ukrył je w postaciach aktorów teatralnej trupy przygotowujących się 

do premiery. Widzom wydawało się, że oglądają teatralne środowisko, a tak naprawdę oglądali siebie. To wielka siła jego dramatów - uważa Warchoł i przyznaje, że twórca "Czego nie widać" jest jednym z jego ulubionych komediowych autorów. 

Nic więc dziwnego, że myśląc o "Sześć w jednej" dyrektor Rampy zwrócił się po raz kolejny do Warchoła. A ten do udziału w spektaklu zaprosił Magdalenę Cwen-Hanuszkiewicz, Katarzynę Żak, Andrzeja Niemirskiego, Mieczysława Morańskiego i Piotra Furmana. Czy powtórzą sukces sprzed ponad 20 lat?



Paulina Sygnatowicz
Polska Metropolia Warszawska
16 października 2009
Spektakle
Sześć w jednej