Cybermusical w BTL-u

Teatr bywa piękny w rozmaitych realizacjach. Ale często wieje z niego nudą, nawet jeśli to szlachetna jej odmiana. Repertuar scen lalkowych obfituje i w klasykę, i w nowości, ale ze świecą trzeba szukać spektakli, które rzeczywiście mówią o tu i teraz, o współczesności. I nie mam na myśli przedstawień o trudnych społecznych problemach, które są dziś na porządku dziennym. Myślę o tym, z czym wszyscy spotykamy się na co dzień: o świecie internetu, komputerów, botów, konsol, gier, rzeczywistości wirtualnej, memów, lajków, troli, hakerów, influenserów i całej cyberprzestrzeni. A chcieć na dodatek zobaczyć spektakl wyjątkowy? Brzmi jak mrzonka. A jednak!

Właśnie wróciłem z najnowszej premiery w białostockim BTL-u: Partycja, królowa sieci Michała Walczaka w reżyserii autora. Prawie dwugodzinny spektakl jest być może najważniejszą premierą białostockich lalkarzy w ostatniej dekadzie. Świetny tekst Walczaka, zajmująca dramaturgia przedstawienia, układająca się w swoistą współczesną baśń, doskonała i bogata muzyka Andrzeja Izdebskiego, nietuzinkowa przestrzeń, kostiumy i nawet lalki Agaty Stanuli, przyciągająca uwagę choreografia Karoliny Garbacik i wreszcie zachwycająca feeria projekcji Krzysztofa Kiziewicza. Doprawdy było żal, że spektakl się skończył. Zwłaszcza że i aktorzy przyciągali uwagę swoją grą, sceniczną obecnością, nie tylko sympatią, jaką darzy się dobrych znajomych.

Na opis tego spektaklu trzeba znacznie więcej miejsca i czasu. Tu chcę się tylko ograniczyć do kilku refleksji, pisanych na gorąco, troszkę pod wpływem emocji, które wciąż jeszcze nie opadły. I zacznę od aktorów właśnie. Grażyna Kozłowska (w różnych rolach) i Agnieszka Sobolewska (Nauczycielka, a potem Darkneta) wpiszą swój udział w tym przedstawieniu do najważniejszych życiowych ról. Często zaszufladkowane do jednego aktorskiego emploi, pod okiem Michała Walczaka odkrywają zupełnie nowe oblicze, ujawniają nieznane dotąd możliwości: interpretacyjne, wokalne i ruchowe. Agata Stasiulewicz w tytułowej roli Partycji gra najlepszą rolę od czasu debiutanckiej Wendy. Iwona Szczęsna jako matka Partycji jest zniewalająca. Jacek Dojlidko (dr Pikuś – ojciec Partycji) pokazuje, że nie tylko z lalką w ręku potrafi zabłysnąć, choć w białostockim zespole jego umiejętności animacyjne są wyjątkowe. Michał Jarmoszuk przyzwyczaił już do swojej aktorskiej inteligencji, precyzji i wszechstronności, ale w Partycji, królowej sieci jest w najlepszej dyspozycji. Maciej Zalewski rośnie z roli na rolę, a tu jako generał Zoom jest perfekcyjny.

Spektakl nie do końca jest musicalem, raczej to przedstawienie z wieloma piosenkami, doskonale wykonywanymi, ale i sceny aktorskie są przednie, i sceny lalkowe, zwłaszcza że wykorzystano tu różne techniki lalkowe, także maski, a nawet lalki hybrydowe. Dramatyczny choreograficzny dialog Partycji z Zoomem jest majstersztykiem, w czym z pewnością wielka zasługa doświadczonej pracowni plastycznej BTL-u, bo uszycie kostiumu Zooma, niemal ośmiornicy, z chwytliwymi odnóżami zawijającymi się na ciele partnerki to sztuka sama w sobie.

Największy ukłon należy się jednak Michałowi Walczakowi. Że jest wytrawnym dramatopisarzem – wiemy wszyscy. Jego dorobek reżyserski też już wiele waży. W Partycji, królowej sieci pokazał jednak po raz kolejny umiejętność żonglowania środkami współczesnego teatru, w tym teatru lalek, który ma do zaproponowania znacznie więcej niż się wielu twórcom wydaje. Na dodatek Walczak rozmawia z nami (bo nie tylko z młodą widownią) językiem, w którym się roi wprawdzie od komputerowych terminów, większość imion postaci też zaczerpnął z wirtualnej rzeczywistości, a mimo to pozostajemy w kręgu literackiej polszczyzny całkowicie dostępnej dla przeciętnego użytkownika cyberprzestrzeni, miłośnika współczesnej baśni z gatunku fantasy w kostiumie cyber-lalkowego musicalu internetowego.

Zaskakująca premiera! Jeszcze jeden przykład dobrego (przy całym koszmarze minionych miesięcy) wpływu czasu pandemii na twórczość artystyczną.



Marek Waszkiel
Blog Marka Waszkiela
17 czerwca 2022
Portrety
Michał Walczak