Cyganie i naziści

Zamiast szampańskiej zabawy szczypta nostalgii i groźne pomruki. Taką receptę na operetkę "Baron cygański" Johanna Straussa znalazł reżyser i scenograf Tomasz Konina.

Na scenę Teatru Wielkiego w Łodzi wprowadził realia z "Kabaretu" Boba Fosse'a, z Lizą Minnelli i Michaelem Yorkiem, gdzie kuplety szansonistek mają ostrzegać publiczność przed nadciągającą katastrofą, a może i zagładą starego świata. Czy jednak tego oczekiwała łódzka publiczność żądna pięknych melodii, gorących romansów i tego, co w Straussie najlepsze - wiedeńskiego walca? Walc był, ale tańczyli go umundurowani na czarno naziści, Cyganie zaś okazali się słabo roztańczeni i szarzy. Nagrodą była muzyka, choć wszystko śpiewano po niemiecku i tylko dialogi były polskie. Dobre głosy solistów w tej atmosferze nabierały brzmienia wagnerowskiego, co jeszcze mocniej podkreślało katastroficzny zamysł realizatorów.



Bronisław Tumiłowicz
Przegląd
15 kwietnia 2015
Spektakle
Baron Cygański