Cywińskiej wiśniowy sad ci on

Jak świat światem długi inscenizacji "Wiśniowego sadu", wspaniałej sztuki Czechowa było już sporo w historii teatru. Jednakże tak pięknego tekstu, wzruszającego i trafiającego do wielkiego grona odbiorców "wszelkiej maści i jakości" nie można pomijać na scenie. Zwłaszcza, gdy oddaje się go w klasycznej wersji pod rozwagę i zadumę widzów.

Teatr Nowy w Poznaniu obchodzi jubileusz. Do tego 12 premiera w tym roku, odznaczenia dla aktorów, dla teatru tylko gratulować. Ze swojej strony jednak dziękuję Panu dyrektorowi Kruszczyńskiemu, który zaprosił Izabellę Cywińską, divę polskiego teatru, ikonę, legendę wręcz tak ważną dla Poznania. I ta oto Pani dyrektor wyreżyserowała "Wiśniowy sad", który czaruje, wzrusza i daje nadzieje, że ktoś jeszcze pamięta o tym czym jest teatr w teatrze.

Podczas gdy golasy biegają po scenie, a narządy płciowe, przekleństwa etc. stały się normą, na scenie w Poznaniu powraca klasyka. W pełnym tego słowa znaczeniu. Dumna jestem z twórców i aktorów tego dzieła. ARCYdzieła moim zdaniem. Zarzucono mi zaraz po krótkiej notce na facebooku, że spektakl był poprawny, ale nie aż tak emocjonalny. Czyżby? Drogi czytelniku, zapewniam cię, że emocjonalność w teatrze (takim teatrze) to przeżytek. Moje teksty są emocjonalne tak samo jak to, co widzę ostatnio na scenie. A przyznać należy (z szacunkiem dla twórców ), iż w naszym prowincjonalnym "teatrzyku" dobrze się dzieje. Ludzie nie lubią złych wiadomości, to raz, a dwa mam napisać, że było słabo, kiedy to nie było? Zaprzestanę jednak swoim rozważaniom wracając do sedna sprawy i oddając należyty szacunek spektaklowi.

Dramat Czechowa powstały w 1904 roku uważam za wybitny. Wdowa Lubow Raniewska (Antonina Choroszy ), jej brat Leonid Gajew (Tadeusz Drzewiecki) to trzonowe postaci dramatu. Otóż wokół nich rozgrywać będzie się sprawa. Wdowa po śmierci syna wyjeżdża z kraju do Paryża z kochankiem oszustem jak się okazuje. Wraca ze swoją córką Anią (Anna Mierzwa). W wiśniowym sadzie przylegającym do domu rezyduje i zarządza brat Leonid. Niestety majątek jest zadłużony i jedynym wyjściem jest jego sprzedaż. Nie podoba się to Raniewskiej, ale to nie ona ma tutaj coś do powiedzenia. Summa summarum majątek zostaje wystawiony na licytację i wszyscy muszą opuścić niegdyś zamieszkiwane salony.

Czechow ostrzega cywilizację (pozornie tylko Rosjan) przed upadkiem, przed tym co nieuniknione - zatraceniem. Trudno określić gatunek samego tekstu. Ktoś kiedyś słusznie określił "Wiśniowy sad": "Śmiech i łzy, satyra i rzeczywistość - zdawałoby się czyż można wyobrazić sobie gorszą kombinację?". Bo przyznaje uśmiechnęłam się z kilku (jak dla mnie) paradoksów, ale czy sama historia jest tak naprawdę zabawna?

To ostatni przecież tekst Czechowa przed jego śmiercią. Można by powiedzieć, że podtytuł "komedia" to zabawa autora z czytelnikiem, skłaniająca do myślenia (tego ponad intelektualnego, wyższego). To właśnie Czechow, składnia do refleksji i wynurza z nas rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia. Już na studiach czułam, że będę jeszcze mieć z nim do czynienia. I dzięki pani Izabelli Cywińskiej udało się.

Trudno dziś o dobry teatr, ten klasyczny, z kostiumami, z dobrze "zrobionymi", przemyślanymi rolami. A jednak nie aż tak trudno jak się okazuje.

Wspaniałe role, które zasługują na wyróżnienie to Lubow Raniewska pani Antonina Choroszy, która od samego początku do samego końca tak owinęła mnie wokół palca, że nie spuściłam wzroku z niej ani na chwilę. Gajew - brat Raniewskiej - pan Tadeusz Drzewiecki niczym Napoleon w jednej ze scen uwodzi, czaruje i sprawia, że chce się go słuchać, oglądać. Postać, która jednak ujęła moje serce i absolutnie mnie kupiła to postać Firsa - lokaja, przyjaciela domu. W tej roli niezastąpiony, nieoceniony pan Michał Grudziński, któremu z całego serca dziękuję za rolę. Tak zwana "stara gwardia" jak zwykle nie zawiodła, dodała wręcz przedstawieniu świeżości i polotu. Z młodych wymienię Michała Kocurka jako Jaszę, którego (przyznać się muszę) nie wyobrażałam sobie w tej roli, a który bardzo sprytnie, bardzo subtelnie, w małych gestach i mimice przekonał mnie (i mam wrażenie, że publiczność), że wybór pani Cywińskiej jego jako Jaszy był trafionym w dziesiątkę. I mimo, iż zarzucać mi będziecie państwo sympatyzowanie z aktorem, to zanim mnie ocenicie, zobaczcie co robi młody aktor na scenie. Zabawna Agnieszka Różańska (Duniasza) wzruszona na oklaskach, (Anna, córka wdowy) Anna Mierzwa jako dzierlatka, Gabriela Frycz niezwykle poważna druga córka Raniewskiej, siostra Anny, Filip Frątczak, Grzegorz Gołaszewski, Sebastian Grek, Bożena Borowska-Kropielnicka, Janusz Andrzejewski - stanowicie już historię, której nie da się cofnąć ani odwrócić, a która w pamięci widzów zostanie na zawsze.

Niezwykle cieszę się, że będziecie to mogli państwo zobaczyć w telewizji, bo spektakl Izabelli Cywińskiej to po prostu miód dla uszu, oczu i wszystkich zmysłów. I może zrobiło się słodko i zbiera się co poniektórym na wymioty, ale życzyłabym wszystkim studentom szkół teatralnych, żeby uczono takiego teatru i takiej wrażliwości, która w czasach ipadów i hipsteriady zanika gdzieś za kulisami i przemyka po foyer.

Na koniec dodam, że aktorzy i reżyser to jedno, a scenografia Katarzyny Adamczyk, a zwłaszcza reżyseria świateł Prota Jarnuszkiewicza zasługują na oddzielne brawa.

Zdaję sobie sprawę, że to nie bajka dla każdego. Zwłaszcza, kiedy odchodzi się od tak zwanego tradycyjnego teatru. Każdemu jednak życzę i polecam zobaczenie "Cywińskiego sadu", bo to taki teatr, który bez względu na gusta i guściki zobaczyć się powinno.



Julia Rybicka
fit-steria.blog.pl
17 grudnia 2013
Spektakle
Wiśniowy sad