Czarny humor podlewany krwią
O tym, ze teatr robić każdy może, wiadomo nie od dziś. Sceny offowe mają szczególną potrzebę pokazywania inscenizacji nietypowych, mało popularnych czy po prostu eksperymentalnych. Na Sopockiej Scenie Off de BICZ mieliśmy okazję zobaczyć premierę gatunku prawie w ogóle nieznanego, czyli komiksu teatralnego. Inicjatorami i animatorami całego wydarzenia była grupa ludzi o różnych profesjach, choć najmniej związanych z aktorstwem, czyli: architekci, seksuolog, alpinista, psycholog„Sznycel górski" powstał na podstawie prozy Rolanda Topora, mistrza makabreski, czarnego humoru i form krótkich prozaicznych. Surrealistyczne podejście do ludzkiego dramatu towarzyszyło również reżyserowi spektaklu, Michałowi Derlatce, który pozwolił sobie na opowieść zalaną krwią bohaterów. W części pierwszej widz staje się uczestnikiem wypadku w górach autokaru przewożącego dzieci. Tragedia przeradza się w kpinę z kierownika wycieczki, uprawiającego edukację na poziomie podstawowym z dogorywającymi uczniami. Za eksponaty służą oderwane „elementy" ciała poszkodowanych.
W dalszej części scenicznego komiksu poznajemy troje bohaterów (w ich role wcielili się, aktor: Piotr Srebrowski, architekt: Bartosz Kisiel i alpinista: Kacper Synowiecki), których los wystawił na ciężką próbę. Dwaj z nich stają się kanibalami, choć pozostaje to kwestią do społecznej dyskusji, czy jedzenie ludzkiego ciała pochodzącego z wciąż żyjącego kolegi jest aktem kanibalizmu czy nie. Trzeci bohater zjada własną nogę, która akurat mu zsiniała, więc chyba też staje kanibalem. Oczywiście żarty żartami, a bohaterowie nadal tkwią w pułapce głodu i czarnych myśli. Dramat zatacza coraz szersze kręgi, druga noga bohatera również zostaje zjedzona...
Tak jak o treści „Sznycla górskiego" można pisać, tak o jego przesłaniu czy głębszej interpretacji już nie. Niestety, wysiłek całej grupy osób tworzącej ten planszowy spektakl skupił się właśnie na wizualizacji historii, „wyciętej" z szarego papieru, sklejonej, polewanej sprayem, poskręcanej z gałganków, „ubranej" w białe kitle animatorów. Komiksowa forma przedstawienia zyskała przychylność premierowej publiczności, ponieważ odwoływała się do prostych skojarzeń zaczerpniętych z kreskówek, rysunkowych komiksów i teatru lakowego. Cieszyć się należy, że aktywność ludzi na co dzień nie związanych z teatrem zaczyna przybierać formalne kształty, choć wymagające jeszcze dopracowania.
Katarzyna Wysocka
trojmiasto.pl
5 października 2011