Czas wydorośleć, człeniu

Drew i Terry nie dogadują się najlepiej: różnią ich priorytety, styl bycia i obecna sytuacja życiowa, ich plany nie mają prawa się zazębić, rozmijają się nawet na poziomie języka. Im głębiej wchodzimy w ich wspomnienia, tym mniej dziwimy się często skrajnie emocjonalnym zachowaniom braci.

Młodszego z braci, Drew (Marcin Przybylski), prawnicze wykształcenie nie ustrzegło przed poważnymi błędami. Aby nieco złagodzić grążące mu konsekwencje, prosi o pomoc starszego brata, Terry'ego (Grzegorz Małecki). Jego wspomnienia mają uwiarygodnić zeznania niedojrzałego Drew i sprawić, że przestaną się nim interesować i stróże prawa, i psychiatrzy. Spotkanie, do którego dochodzi w szpitalnym ogrodzie, daje szansę na oczyszczenie atmosfery pomiędzy braćmi, jednak próby skorzystania z tej szansy są skomplikowane na wielu poziomach.

Co łączy braci? Niewiele. Na pewno łączy ich dzieciństwo w toksycznym, chłodnym domu, z pozbawioną emocji matką i agresywnym ojcem. Łączy ich też znajomość z tajemniczym mężczyzną. Do wspomnień o Todzie bracia dochodzą okrężnymi drogami, kulą się z bólu na sam dźwięk jego imienia i wrzeszczą na siebie, zupełnie jakby rozmowa była w tym przypadku niemożliwa. Tod brzemieniem obciążył obu chłopaków, każdy jednak na własną rękę musiał w dorosłym życiu szukać antidotum na swoją traumę. Drew schował się pod maską wesołka, lekkoducha tłumaczącego świat młodzieżową gadką. Cechy te irytują starszego brata, szorstkiego odludka, którego powrót do przeszłości stopniowo wyprowadza z równowagi. Inną twarz Terry pokazuje jedynie w kontaktach z młodziutką i dziewczęco spontaniczną Jennifer (Milena Suszyńska): szybko zdobywa jej zainteresowanie i zaufanie, choć trudno być pewnym, czy ma wobec niej intencje tylko złe lub tylko dobre.

Niedopowiedzenia, które są podstawowym budulcem i siłą napędową pierwszych dwóch części przedstawienia, w części trzeciej zastąpione zostały potężną dawką wzajemnych oskarżeń, dawnych żali i niewypowiadanych wcześniej pretensji. Bracia nie szczędzą sobie nawet najbardziej intymnych i bolesnych historii, pozbawiają się ruchu na chrzęszczącym żwirze i rozpaczliwie walczą o uwagę, szczerość i zrozumienie, które nigdy wcześniej między nimi nie istniało. Na jaw wychodzą szokujące fakty, rzucające nowe światło na to, kto w całej chorej sytuacji jest katem, kto ofiarą, kto kogo próbował chronić i jakie były motywacje tych pokrętnych działań. Początek tej części historii Drew i Terry'ego sprawia, że na widowni panuje złowroga cisza, jednak kolejne tłumienie kłótni braci tylko po to, by owa kłótnia mogła znów wybuchnąć dokładnie takimi samymi emocjami, wśród widzów Interpretacji wzbudzało bardziej obojętność niż zainteresowanie, nie mówiąc nawet o współczuciu.

To już drugie przedstawienie konkursowe tegorocznych Interpretacji, w którym punktem wyjścia jest ciemna, skazana na odrzucenie strona ludzkiej seksualności. Choć nienaganni aktorzy dają z siebie wszystko w budowaniu postaci kontrowersyjnego dramatu "W mrocznym mrocznym domu", to w zderzeniu z wyreżyserowanymi przez Kubę Kowalskiego "Ciałami obcymi" spektakl Grażyny Kani wypada niestety mniej donośnie. Ewa milcząc powiedziała dużo więcej niż Drew i Terry krzycząc.



Julia Korus
Teatrdlawas
16 marca 2013