Człowiek jest człowiekiem
„W krainie ślepców, jednooki człowiek jest królem". Porzekadło bardzo prawdziwe i sensowne w życiu, ale w przypadku sztuki Teatru Nowego w Poznaniu „Jednooki król" okazuje się być, co ciekawe, jedynie fałszywym tropem. Oto bowiem mamy do czynienia ze sztuką, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakby traktowała o polityce, przemocy ideologicznej, i dobru społecznym. Kiedy jednak zagłębimy się pod powierzchnię, okazuje się, że dostajemy komentarz o kondycji i moralności ludzkiej w czasach nieludzkich.Oś fabularna „Jednookiego króla" jest bardzo prosta i w zasadzie oferuje dokładnie to, czego można by się po nim spodziewać. Dwie pary, jedna prosta i zamknięta w sobie, a druga wykształcona i zaangażowana społecznie, spotykają się na kolację. Wynika to z chęci ożywienia starej znajomości Sandry, która wyjechała ze swojego rodzinnego ustronia na studia, i Lidii, która całe życie w nim przesiedziała, próbując znaleźć większe spełnienie w komercyjnie sprzedawanych jej kursach i kołach zainteresowań.
W kolacji uczestniczą ich też partnerzy. Najważniejszym elementem historii jest to, że obaj mężczyźni zasiadający przy stole poznali się już wcześniej, ponieważ mąż Lidii (policjant z oddziału prewencyjnego Dawid) pozbawił chłopaka Sandry (aktywistę i reżysera Ignacjo) oka. Oczywiście oznacza to zakończenie kolacji w nieprzyjemnej atmosferze wrogości. Jest to bardzo szybka seria wydarzeń, która okazuje się nieść za sobą długofalowe konsekwencje.
Oto bowiem żona policjanta (Lidia) skonfrontowana z tak naocznym (żart słowny oczywiście zamierzony) przykładem przemocy, jaką urzeczywistnia on na co dzień decyduje, że nie jest w stanie tego znieść i odchodzi od niego, szukając szczęścia gdzie indziej. Po spotkaniu z Sandrą i Ignacjem czuje ona też niższość i ma nadzieję otworzyć się w ten sposób na świat. Wtedy po raz pierwszy w życiu Dawid odkrywa sytuację, w której twardość prawdziwego macho i przemoc nie są w stanie rozwiązać. Nie potrafi też na nią odpowiedzieć jego konserwatywny i światopogląd.
A chociaż jest on człowiekiem wychowanym w społeczeństwie, które zezwala mężczyznom tylko na jedną emocję – gniew – to zaczyna on też konfrontować się z emocjami takimi, jak miłość, żal, rozpacz i tęsknota, których nie potrafi wyrazić, a tym bardziej poradzić sobie z nimi.
W akcie desperacji odzywa się ponownie do Ignacja, żeby ten wytłumaczył mu jego pogląd na rzeczywistość, tym samym otwierając swój umysł na świat, jak chciałaby tego Lidia, oraz prosi go o wybaczenie. Ignacjo, o dziwo, decyduje się mu pomóc, chociaż wybaczyć mu nie potrafi. Widzi w tym jednak szansę na sprawienie, że Dawid już nigdy nikomu nie wyłupie oka.
Plan powodzi się częściowo. Dawid przechodzi konwersję na lewicowe poglądy Ignacja i osiąga większe zrozumienie rzeczywistości i tego, jak ludzie u władzy manipulują nim i wszystkimi dookoła od dziecka, nakładając im bzdur do głowy, żeby łatwiej ich kontrolować. Niestety, oświecenie światopoglądowe nie przekłada się na personalne sukcesy. Lidia wciąż nie chce do niego wrócić, twierdząc, że ludzie się nie zmieniają. A jeśli nawet się zmieniają, to nie w takim stopniu.
Te słowa wydają się być najistotniejszym motywem spektaklu. Tak naprawdę, pomimo poświęcenia polityce dużej ilości czasu, jest ona tutaj jedynie sposobem na wyrażenie bardziej personalnych i ludzkich przemyśleń. Tak, jak Lidia mówi, każda z postaci tak naprawę przez cały czas akcji sztuki pozostaje w zasadzie niezmienna. Sandra wspominana jest przez Lidię, jako wyjątkowo mądra osoba jeszcze za czasów dzieciństwa, i pozostaje ona inteligentna do końca sztuki. Lidia niezależnie od tego, jak bardzo stara się otworzyć na świat, niewiele z niego wyciąga i pozostaje w dużej mierze zwykłym pochłaniaczem konsumpcjonizmu kapitalistycznego. Ale najciekawszy w tym aspekcie jest Dawid. Z powodu straty i tęsknoty podejmuje on świadomą decyzję, żeby się zmienić. I na poziomie zewnętrznym wydaje się, że rzeczywiście mu się udało.
Przejście ze skrajnie prawicowych poglądów na skrajnie lewicowe, zwłaszcza w czasach dzisiejszej polaryzacji politycznej może uchodzić za coś niesamowitego. Prawda jest jednak taka, że wszystkie zmiany w Dawidzie są dla niego nieistotne. Jest on bowiem fundamentalnie egoistycznym człowiekiem, dla którego polityka nie ma znaczenia. Ma dla niego znaczenie wyłącznie jego własny komfort. Jeśli żona zostawiła go z powodu pracy i poglądów, to jest gotów zmienić pracę i poglądy, żeby ją odzyskać. Ale na żadnym etapie nie zadaje pytania czego chce ona. Nie prosi też Ignacja o przebaczenie, ze względu na jego cierpienie, tylko na własne. I chociaż nauczył się od niego wielu sposobów na większe kontrolowanie własnego gniewu, to przecież nie przestał go czuć, ani kierować się nim w życiu.
Słyszałem opinie o „Jednookim królu" jakoby był sztuką o polityce z jakimś ideologicznym przesłaniem lewicowym, ale nie wydaje mi się to być prawdą. Myślę, że sztuka rzeczywiście darzy lewicę większą sympatią, ale na poziomie fundamentalnym mówi ona, że w obliczu czystości charakteru człowieka, polityka nie ma żadnego znaczenia. Dawid jest równie egoistycznym człowiekiem po stronie prawej i lewej. Dopiero sam koniec sztuki pokazuje prawdziwą zmianę, która zaszła w nim nie ze względu edukacji światopoglądowej, ale ze względu na doświadczenia życiowe. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez niego w sztuce to prośba, żeby Lidia odeszła „ponieważ tego chce". Ukazuje to pierwszy raz, kiedy szczerze zwrócił on uwagę na cudze potrzeby. W tym aspekcie jest to wyjątkowo szczęśliwe zakończenie. Chociaż Lidia nie wraca do Dawida, to jest on w stanie to zaakceptować i rzeczywiście zmienić, nawet jeśli w drobnym stopniu, swój charakter.
Aspekt priorytetyzowania personalnego nad politycznym wyraża się też w psychodelicznych wstawkach w sztuce, które budzą dla mnie skojarzenia z duchowością lat sześćdziesiątych inspirowaną filozofią wschodnią. Wiele z nich mówi o koncepcji różnic, jako o rzeczach pozornych, ponieważ wszystko jest ostatecznie jednością. Dlatego też wiele rzeczy wydaje się nam być pozornie bardzo odległych, ale przy głębszej analizie duchowej jesteśmy w stanie znaleźć między nimi naturalne połączenia. Nie powiedziałbym, że „Jednooki król" rzeczywiście porusza tę kwestię w detalach, ale używa jej do prezentacji polityki, jako jednej z rzeczy, która nie ma znaczenia i jest drugorzędna w kontekście charakteru człowieka, tego jak traktujemy się nawzajem. Dlatego też widzimy, że w obliczu nieprzyjemnego charakteru.
Motywu, którego pojawienia się natomiast rzeczywiście nie zrozumiałem jest aspekt metateatralny na końcu sztuki. Dawid wydaje się wówczas zwracać do nas, czyli publiczności, i pytać czy my znamy odpowiedzi na te pytania. Zabieg dosyć kuriozalny, według mnie, w kontekście całości sztuki, która poza tym jednym aspektem była dosyć klasyczna w swojej formie. Zapewne jest to po prostu rzecz mająca na celu zachęcić nas do namysłu, ale jeśli tak, to szkoda, że „Jednooki król" nie ma zaufania do siebie samego, że będzie w stanie przekazać tę prośbę tylko poprzez przedstawienie.
Poza tymi aspektami, sztuka jest dosyć minimalistyczna. Nie możemy tutaj liczyć na przesadnie skomplikowaną scenografię, ani na szczególnie niesamowite postacie. Każda z nich jest bardziej archetypem, niż faktycznie człowiekiem. Zdecydowanie mają one nieść motywy tematyczne, a nie głęboki psychologizm. Wszystko tutaj działa, ale nie zwraca na siebie uwagi.
Podsumowując, uważam „Jednookiego króla" za bardzo ciekawą i wartą zobaczenia sztukę. Ostrzegam jedynie, że wydaje mi się być bardzo depresyjna. Nie wiem skąd wzięły się opinie, że jest to komedia. W każdym razie, każdemu, kto jest zainteresowany rozważaniami na temat ludzkiej moralności i charakteru w obliczu kapitalistycznego zepsucia świata, serdecznie tę sztukę polecam.
Michał Rudol
Dziennik Teatralny Wielkopolska
11 lipca 2025