Czuj, czuj, czuwaj
Kiedyś mój zupełnie nieteatralny znajomy zapytał, która szkoła teatralna jest lepsza: warszawska czy krakowska? Mówię mu: "W Krakowie rektorem jest Jerzy Stuhr, a w Warszawie Andrzej Strzelecki". Znajomy się upewnia: "To ten gość, co w "Klanie" gra w golfa?". Potwierdzam. "Aha, rozumiem" - odpowiedział. Wczoraj z kolei zapytano mnie, kto jest dziekanem Wydziału Aktorskiego w stolicy. Znowu, jak na świętej spowiedzi, mówię, że Anna Zagórska. "A kto to?" - padło pytanie pomocnicze i zapadło milczenie. Nikt nie wiedział.Biedni ci studenci warszawskiej szkoły. Nie mają podczas studiów zbyt wielkiej styczności z twórcami, którzy nadają ton współczesnemu polskiemu teatrowi. O współczesnych tekstach już nawet nie wspomnę. Kiedy więc ich koledzy we Wrocławiu grają Masłowską, oni - w Warszawie trzepią tych Czechowów i inne "Panny z Wilka". Nie da się więc ukryć, że informacja o tym, jakoby dyplom z czwartym rokiem robił Remigiusz Brzyk do specjalnie napisanego tekstu Tomasza Śpiewaka, była jednakowoż zaskakująca.
Panowie, jeśli dobrze liczę, zrobili wspólnie sześć przedstawień, w tym ostatni - naprawdę przyzwoity - "Korzeniec" Zbigniewa Białasa w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, który pokazany będzie, nawiasem mówiąc, 17 marca na trwającym właśnie Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. "Harce młodzieży polskiej" to ich siódme, wspólne dzieło i - trzeba powiedzieć - całkiem udane.
Scenariusz, napisany przez Śpiewaka, prowadzi nas, choć nie linearnie, przez historię polskiego skautingu. Raz jesteśmy we Lwowie w 1910 roku, raz na Jasnej Górze w 2008, a to w Zakopanym w 1913, z którego wędrujemy pod krzyż smoleński na Krakowskim Przedmieściu, by szybko znaleźć się na Saskiej Kępie w ekskluzywnym markecie na "A". Jeśli można mieć do tego tekstu jakiś zarzut, to to, że jest miejscami zbyt przeładowany, jakby Tomasz Śpiewak pochłonął z różnych źródeł wiedzę o polskim harcerstwie i postanowił wszystko włożyć do scenariusza. Zupełnie niepotrzebnie.
Remigiusz Brzyk wykorzystał za to znakomicie młodą energię swojego aktorskiego zespołu. Siłą tego spektaklu jest z pewnością to, że aktorzy i aktorki są jeszcze w "harcerskim wieku". Oglądamy więc trudne przeszczepianie światowych zasad skautingu na polski, niełatwy, jak się można domyślić, grunt. Bardzo ciekawie są pokazane centralne postaci Olgi Drahonowskiej-Małkowskiej i Andrzeja Małkowskiego. On, pionier harcerstwa, tłumacz fundamentalnej pracy "Scauting for Boys", człowiek, który mimo swojego katolicyzmu, odmawia dodawania do przysięgi harcerskiej Boga i jego żona - inteligentna i błyskotliwa feministka, która chce, by skauting był też "for Girls". Jak pokazuje jednak historia polskiego harcerstwa, bez Boga ani rusz. Nie ma zmiłuj. Trzeba haftować narodową flagę śpiewając "Prząśniczkę", służyć do mszy na Jasnej Górze i na zamówienie polityków pełnić wartę przy bożonarodzeniowych szopkach. Takie jest wyobrażnie o patriotycznym wychowaniu, które dla młodego pokolenia jest często archaiczne, czemu wyraz daje jedna z dziewczyn wyśmiewjąca nudny i patetyczny Festiwal Piosenki Harcerskiej. Walką o wolność zastąpiły dyżury porządkowe pod krzyżem smoleńskim. Kawy? Herbaty?
Marcela Stańko, Tomasz Brzostek, Kinga Suchan, Maria Pawłowska, Michał Poznański, Krzysztof Szczepaniak, Paulina Korthals, Hana Rowicka, Sebastian Dudała, Mateusz Weber, Józef Pawłowski, Bartosz Żuchowski, Julia Rosnowska, Adam Fidusiewicz i Aleksy Komorowski zadają nam ze sceny bardzo ważne pytania: o patriotyzm, o historię, o "Boga, Honor i Ojczyznę", o rolę religii i pozycję kobiet. Dużo pytań w nowoczesnej formie. Kto by pomyślał, że z warszawskiej szkoły powieje teatralną świeżością. Szok!
Mike Urbaniak
panodkultury.wordpress.com
14 marca 2013