Czy jest jeszcze miejsce na sumienie?

Sumieniem środowiska teatralnego miał być powołany przez nie 21 grudnia 1918 roku Związek Artystów Scen Polskich. W tym roku, wraz z 90-leciem odzyskania przez Polskę niepodległości, teatr świętuje 90. rocznicę istnienia ZASP.

To najstarszy związek twórczy w Polsce. W swojej długiej historii ma piękne wzloty, jak na przykład postawa patriotyczna w czasie wojny i okupacji. Ale ma też niestety okres upadków. Upadków bolesnych i niezawinionych, jak na przykład stan wojenny, który spowodował rozbicie organizacji i umieszczenie jej w sytuacji moralnie nie do przyjęcia przez środowisko teatralne. Mimo upływu lat konsekwencje tego nadal pokutują w środowisku. O upadkach zaś na własne życzenie przykro mówić, bo i takie niestety były. Ale całościowo rzecz ujmując, wspaniały, nieoceniony dorobek ZASP na przestrzeni tych 90 lat to rzecz niepodważalna. Jest tylko pytanie: Jak teraz środowisko wykorzystuje ten nieoceniony kapitał? "Od dnia dzisiejszego, tak ważnego dla duchowego i materialnego rozwoju stanu aktorskiego - przestaniemy być rozbitą na atomy gromadą, a staniemy się niebawem silną, broniącą godności i dostojności swego zawodu organizacją" - tak mówił pierwszy prezes ZASP Józef Śliwicki, który w największym stopniu zasłużył się dla związku. Słowa "rozwój duchowy", "godność zawodu" w okresie dwudziestolecia międzywojennego miały znaczenie i ich realizacja była silnie przestrzegana. ZASP jako organizacja artystyczna, ale i cechowa, miał wpływ na kreowanie życia teatralnego w Polsce i pilnie przestrzegał realizowania przez teatry zasad statutu.

Kodeks etyczny zawodu aktora miał tu swoje poczesne miejsce. ZASP był wówczas organizacją autorytatywną dla środowiska teatralnego. Członkowska przynależność do ZASP była powodem do dumy. Aktorzy garnęli się do związku, traktując go jako swoją reprezentację. Tyle, ile w ciągu tych dwudziestu lat niepodległej Polski wspaniali artyści, nieocenieni działacze związku zrobili dla środowiska teatralnego, nie równoważy się w żadnej mierze z całym okresem działalności ZASP w jego powojennym okresie. Chociaż i tu związek, niewygodny przecież dla komunistycznych władz, niejednokrotnie przypierany do muru, próbował bronić swego honoru. Nie zawsze się to udawało. Na te mniej "honorowe" (czy wręcz niechlubne) okresy w dziejach ZASP spuśćmy zasłonę. O tym innym razem, dzisiaj świętujemy 90 lat funkcjonowania tej organizacji. Oddzielną historię ma ZASP działający za granicą. Aktorzy, którzy w czasie wojny znaleźli się na emigracji w Londynie, utworzyli tam oddział związku pod nazwą "Gniazdo-Londyn", które później przekształciło się w "ZASP za Granicą".

Nazwa "Gniazdo" to kontynuacja tradycji związku. Przed wojną oddział ZASP nazywano właśnie gniazdem. W programie uroczystości jubileuszowych znalazły się rozmaite imprezy. Są wystawy, na przykład interesująca ekspozycja "Ojcowie ZASP-u" prezentowana w przestrzeni Muzeum Teatralnego gmachu Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie (znajdują się tu sylwetki założycieli związku, wybitnych działaczy teatralnych), a także wystawa fotografii "Mieszkańcy Domu Artysty Weterana w Skolimowe". Była już Wielka Gala Operowa w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, zaś w najbliższy poniedziałek, kończący już obchody, odbędzie się o godz. 12.00 Msza św. celebrowana przez ks. dr. Wiesława Niewęgłowskiego w kościele środowisk twórczych w Warszawie. Po południu zaś, od godziny 16.00, w Teatrze Narodowym w Warszawie rozpocznie się wieczór jubileuszowy, a w nim koncert "Ostry dyżur poetycki" z udziałem znanych artystów, m.in. Ewy Ziętek, Anny Chodakowskiej, Małgorzaty Niemirskiej, Mariana Kociniaka, Daniela Olbrychskiego, Mariana Opani, Zbigniewa Zamachowskiego, a także Janusza Olejniczaka i innych. Potem odbędzie się projekcja filmu telewizyjnego Krystyny Piasecznej "Herosi i komedianci" i na koniec część oficjalna, w której wystąpi prezes ZASP Krzysztof Kumor oraz prezes ZASP za Granicą - Irena Delmar, i przedstawiciele rządu, Sejmu, Senatu RP.

Dzień wcześniej zaś, w niedzielę, odbędzie się promocja wydawnictwa jubileuszowego "Artyści Scen Polskich w ZASP 1918-2008" pod redakcją Andrzeja Rozhina. Nie przesadzę, jeśli powiem, że jest to znakomite ukoronowanie jubileuszowych obchodów. Rzecz cenna i bardzo potrzebna środowisku artystycznemu, ale też ludziom interesującym się teatrem nie tylko zawodowo. Ta ogromna księga jubileuszowa licząca 600 stron, wydana przez Wydawnictwo Związku Artystów Scen Polskich, ma - można powiedzieć - charakter pionierski, jeśli chodzi o sposób ujęcia tematu i jego kompletność. "Pomysł napisania tej książki zrodził się podczas dyskusji o sytuacji ZASP w roku jubileuszowym, wskazującej na konieczność przywrócenia autorytetu związku wśród młodego pokolenia polskich artystów teatru i filmu. Wydaje nam się, że trzeba kultywować pamięć o, często niesłusznie zapomnianych, założycielach ZASP-u i jego wspaniałych działaczach, którzy byli wielkimi Artystami Sceny Polskiej" - napisał we wstępie do książki Andrzej Rozhin. I trudno się nie zgodzić z tymi słowami. Związkowi Artystów Scen Polskich bardzo dziś potrzeba młodzieży artystycznej, która by widziała w tej organizacji reprezentanta ludzi teatru i zarazem gwaranta tożsamości środowiska teatralnego. Środowiska tworzącego pewną wspólnotę. I taka jest idea tego kompendium, przygotowanego przez liczny zespół autorów reprezentujących kilka pokoleń i różne punkty widzenia. Nie ze wszystkimi się zgadzam, z niektórymi wiele mnie dzieli. Autorami są nie tylko historycy teatru, ale i teatrolodzy, i krytycy teatralni, i sami artyści.

Książka składa się z sześciu rozdziałów i obejmuje historyczny rys organizacji, a także portrety prezesów ZASP, biografie działaczy i zwykłych członków, którzy społecznie przysłużyli się związkowi, są też rozmowy, wywiady, pożegnania, a także ciekawe wspomnienia. Księgę kończą aneksy i kronika wszystkich 49. Walnych Zjazdów ZASP. Rzecz jest przy tym bogato ilustrowana, są tu też zdjęcia dotąd nigdy niepublikowane. Ogromny wysiłek został włożony w powstanie tego kompendium, ale warto było. Szkoda tylko, że nakład jest za mały w stosunku do zapotrzebowania, bo - jak myślę - chętnych do nabycia tej księgi będzie dużo więcej aniżeli liczba egzemplarzy. Dla wielu ta książka z pewnością będzie sentymentalnym wspomnieniem młodości, ale i teatru, który kiedyś zasługiwał na miano prawdziwej sztuki, gdzie aktorzy czuli się Artystami.



Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
22 grudnia 2008