Czy Talia się skończyła...?

Ogólnopolski Festiwal Komedii Talia ma się odbyć w tym roku po raz piętnasty. Ten mały jubileusz skłania do refleksji nad tym, co się stało z imprezą, dzięki której przez kilka lat o Tarnowie i Tarnowskim Teatrze głośno było co roku jesienią w krajowych mediach

I dodajmy, że głośno nie za sprawą prezentowanych podczas festiwalu spektakli, które przecież były dobrze znane i wielokrotnie opisywane, ale głównie dzięki ludziom z festiwalem stale związanym i okołofestiwalowym imprezom, happeningom i innym wydarzeniom. Stali czytelnicy znajdą w tym tekście sporo też i wniosków, które pojawiały się już na tych łamach, ale to tylko znak, że ciągle są aktualne.

Kiedy przed piętnastoma laty Andrzej Pacuła rzucił pomysł zorganizowania w Tarnowie festiwalu komedii teatralnej, koncepcja ta spotkała się z żywym oddźwiękiem i dużą przychylnością władz miejskich. Miało być wesoło, wręcz "jajcarsko", a festiwal miał się nie kończyć na teatralnej scenie, bo planowano obudować go wieloma wydarzeniami z komedią i śmiechem związanymi. Pierwszy festiwal był trochę chaotyczny organizatorsko, a jego otoczka nacechowana lekko purnonsensownym poczuciem humoru, które tak uwielbiał Pacuła. Niemniej odbył się, a zainteresowanie widzów było naprawdę olbrzymie. Zresztą była to wówczas jedyna okazja obejrzenia tego, co działo się na innych krajowych scenach.

Ówczesna koncepcja artystyczna Talii zakładała zaprezentowanie sztuki humoru i satyry, komizmu i groteski w różnych dziedzinach twórczości, w formie konkursu spektakli komediowych teatrów polskich i odbywającego się co dwa lata konkursu komediopisarskiego, organizatorzy podkreślali wówczas, że Talia jest pierwszym festiwalem o takiej formule artystycznej w Polsce, jedyną tego typu imprezą w Europie i dedykowali festiwal inteligencji polskiej przebywającej na emigracji wewnętrznej. Przyznawano nagrodą główną za najlepszy spektakl i nagrody indywidualne: dla najlepszego aktora, dla najlepszego reżysera i dla najlepszego scenografa. Festiwalowi towarzyszył też konkurs komediopisarski.

Talia ewoluowała przez lata. Raz było biednie, raz bogato, a wszystko zależało od funduszy, które udało się wydobyć z miejskiej i ministerialnej kasy oraz od sponsorów. Niemniej faktem niezaprzeczalnym jest, że festiwal się rozwijał, przybywało okołofestiwalowych imprez, pojawiły cieszące się dużym zainteresowaniem warsztaty prowadzone przez cenionych reżyserów i choreografów, panelowe dyskusje ze śmiechem w tle, czasem było filmowo, znane osoby związane z komedią promowały swoje książki, były spotkania z aktorami, reżyserami, kilka wystaw plastycznych... Talia nie zamykała się też w samym budynku teatru i wychodziła na ulice, na tarnowski Rynek, wciągano do zabawy tarnowian...

Rzetelną ocenę konkursowych spektakli gwarantowało profesjonalne jury, w którym zasiadali zajmujący się teatrem znani i z dorobkiem publicyści, krytycy, często aktorzy i reżyserzy. Z tego też m.in. powodu festiwalowe Grand Prix i indywidualne nagrody miały dość znaczącą rangę w środowisku teatralnym, do tej pory w wielu biografiach aktorskich i reżyserskich nagroda lub wyróżnienie przyznane na Talii figuruje na poczesnym miejscu...

Samo sedno festiwalu, czyli konkursowa prezentacja najlepszych komedii teatralnych minionego sezonu, przyciągała tłumy widzów, na długo przed rozpoczęciem Talii wszystkie bilety były już wyprzedane i to nie tylko na spektakle z udziałem "serialowych twarzy". Dobór spektakli na Talię był dziełem zróżnicowanej personalnie komisji selekcyjnej, której członkowie przez cały sezon jeździli po Polsce, oglądali przestawienia (z reguły około 50) i wybierali to, co później prezentowano w ciągu kilkunastu dni w Tarnowie.

Czy dokonywano optymalnego wyboru? Zdania uczestników i obserwatorów festiwalu były z reguły podzielone, ale to już kwestia gustów... Faktem jest, że członkom komisji selekcyjnej profesjonalizmu odmówić nie było można i artystyczne niewypały na tarnowskiej scenie należały do rzadkości. Z drugiej strony wszyscy zaangażowani w Talię zdawali sobie sprawę, iż festiwal jest przede wszystkim dla widzów, więc ciągle dyskutowano o jego formule i kształcie w większości przypadków w gronie ludzi, którzy na teatrze i komedii "zjedli zęby", żeby przywołać tylko nazwiska często goszczących w Tarnowie: Olgi Lipińskiej, Jerzego Gruzy, Jerzego Bończaka, Krzysztofa Kowalewskiego, Andrzeja Kopiczyńskiego, Jacka Fedorowicza, Edwarda Lubaszenki, Józefa Opalskiego, Krzysztofa Miklaszewskiego.

Ostatnia Talia w wyżej opisanej formule odbyła się w 2007 roku, rok później władze miejskie powierzyły organizację festiwalu Jackowi Głąbowi, cenionemu skądinąd reżyserowi, który jednak kompletnie nie sprostał zadaniu, później rozpoczął się remont teatralnego budynku i "impresaryjne" przedstawienia kilku teatrów, zaprezentowane w małej salce Pałacu Młodzieży, nawet przy największej dawce dobrej woli trudno było nazwać festiwalem. Tym bardziej, że organizatorzy zrezygnowali z profesjonalnego jury... Już wówczas zwolennicy Talii w jej pierwotnej formule mówili, że festiwal się skończył, choć optymiści mieli nadzieję, że gdy oddany zostanie do użytku po remoncie nowy budynek teatru, to na jubileusz piętnastolecia, Talia znowu rozwinie skrzydła i festiwal znowu nabierze rangi sprzed kilku lat... Teraz okazuje się, że rację mieli pesymiści i chyba przyjdzie nam pożegnać się z festiwalem.

Przed rokiem pisaliśmy w tym miejscu: (...) czeka nas Talia jubileuszowa. Warto już teraz pomyśleć, jaką formułę powinien mieć jubileuszowy festiwal. Co się sprawdziło? Co trzeba zmienić? (...) Chcielibyśmy przecież, by tarnowska Talia w środowisku teatralnym osiągnęła taki prestiż, jakim cieszy się Tarnówska Nagroda Filmowa w świecie filmu. Gdyby faktycznie ludzie odpowiedzialni w Tarnowie za kulturę i szefowie teatru już wówczas wzięli się do pracy i pomyśleli trochę nad kształtem, i koncepcją festiwalu, biorąc pod uwagę możliwości, jakie dają nowe teatralne wnętrza, być może udałoby się stworzyć coś, co miałoby rangę festiwalu, a w kolejnych edycjach wrócić do lat świetności Talii. Niestety, tak się nie stało.

Do tegorocznej edycji Talii wybrano właściwie przypadkowy zestaw przedstawień. Dość tylko przyjrzeć się repertuarowi polskich scen w ubiegłym sezonie, choćby korzystając tylko z teatralnych witryn internetowych, aby przekonać się, że to, co proponują nam organizatorzy, nijak się ma do "przekroju najistotniejszych wydarzeń teatralnych o charakterze komediowym", o czym mówi w informacji powyżej dyr. Balawejder. I nawet zaproszenie do oceny planowanych do prezentacji spektakli profesjonalistów jest w tym przypadku przysłowiowym kwiatkiem do kożucha.

I tylko trochę wstyd przed ludźmi teatru, którzy dawniej na Talii bywali, że impreza nadal będzie nosić miano festiwalu. A na dodatek jubileuszowego... Bo, na dobrą sprawę, wystarczyło zaangażować pierwszą z brzegu firmę impresaryjną, udostępnić jej teatr, a zorganizowałaby bez wydawania miejskich pieniędzy lepszy przegląd komedii i jeszcze nieźle na tym zarobiła.

Tylko jaki byłby wówczas powód utrzymywania tarnowskiej sceny w obecnej formule? I nie tylko o Talię tu chodzi... Ale o tym innym razem.



Ireneusz Kutrzuba
Temi
13 sierpnia 2011