Czy też się boisz Virginii Woolf?

Spektakl „Kto się boi Virginii Woolf?", oparty na dramacie Edwarda Albee'go z 1962 roku, to dramatyczna i przenikliwa analiza relacji zmęczonego sobą małżeństwa – związku pełnego uwikłań, żalu i ciągłego rozpamiętywania nieprzebaczonych dawnych ran.

Wspomniana w tytule sztuki Virginia Woolf była znaną dziewiętnastowieczną pisarką i feministką walcząca z ówczesnym patriarchalnym światem, przez większość życia zmagała się z depresją i powracającymi załamaniami nerwowymi, które w końcu doprowadziły do jej samobójstwa.

Martha i George, bohaterowie sztuki, to wieloletnie, pełne zgorzknienia, małżeństwo, w którym dawno wygasło uczucie i jakakolwiek więź emocjonalna. Jakość ich wzajemnych relacji pozostawia wiele do życzenia. Porozumiewają się bez szacunku, wytykają sobie nawzajem błędy i niepowodzenia życiowe, na każdym kroku się upokarzają i oskarżają o grzechy przeszłości.

Sztuka rozgrywa się w mieszkaniu Marthy i George'a – w przestrzeni składającej się z szarych industrialnych mebli (wyglądem przypominających surowe kościelne konfesjonały), barku wypełnionego po brzegi alkoholem, kanap i dziwnego manekina przy kanapie. Przestrzeń, z jednej strony, sprawiała wrażenie mieszkania bogatej rodziny mieszczańskiej, ale z drugiej strony, ascetyczność mebli przypominała nieco kaplicę lub inne kościelne pomieszczenie. To nawiązanie do świątyni chrześcijańskiej nie było pojedynczym epizodem czy wątkiem pobocznym, miało swoją kontynuację. George (grany przez Krzysztofa Dracza – świetna dykcja i głos!), podczas jednej z wielu prowokujących rozmów z żoną, w pewnym momencie zapalił świecę na stole / ołtarzu i śpiewał, głosem księdza celebrującego mszę, o śmierci ich syna, co jednocześnie było nawiązaniem do symbolicznej śmierci ich wspólnej iluzji.

Bardzo ciekawym pomysłem było pokazanie przestrzeni mieszkania z kilku perspektyw – podczas przerw przestrzeń została kilka razy przearanżowana i nagle oczom widzów ukazywało się to samo miejsce widoczne z innej strony – tak, by widz mógł oglądać mieszkanie i tłoczących się w nim ludzi z różnych punktów widzenia, albo jakby mieszkanie przekształcało się w inną przestrzeń w zależności od doświadczeń jej uczestników.

Fabuła sztuki rozgrywa się podczas jednej nocy. Martha i George, po powrocie z uniwersyteckiego przyjęcia, mimo późnej pory, zapraszają do domu gości spotkanych na przyjęciu: młodą parę Nicka i Honey. Małżeństwo Nicka i Honey, z pozoru zgodne i udane, staje się świadkami toczonej gry psychologicznej, a z czasem zaczynają być także jej uczestnikami. Krok po kroku zostają wciągnięci w podstęp i – sprowokowani toczącą się manipulacją – pokazują swoje prawdziwe oblicze: ich małżeństwo okazuje się nie tak udane, jak na początku pokazywali, ujawniają skrywane głęboko swoje małżeńskie sekrety, prawdziwe motywacje bycia w związku i brak dojrzałości.

Podczas długiej i niekończącej się nocy, pary prowadzą ze sobą dziwne rozmowy, wciągają się nawzajem w ciemne strony zawiłej psychiki ludzkiej. Inteligentni, wykształceni i jednocześnie prymitywni w swych reakcjach, toczą ze sobą wojny. Wyrafinowane dialogi, jakie prowadzili, pokazały ich złośliwość, ale też poczucie beznadziejności sytuacji i strach przed zmierzeniem się z własnymi życiem i konsekwencjami swoich wyborów.

Sztuka zmusza do refleksji nad trudnymi relacjami międzyludzkimi, pokazuje uwikłania, niemoc i strach przed odpowiedzialnością. Zmusza do pytań dlaczego małżeństwo, w którym już nie ma żadnego uczucia, zostaje razem? Dlaczego ludzie podtrzymują dziwny twór, który nie przypomina zdrowego i dobrego związku, raniąc się nawzajem? Podobne pytanie dotyczy gości głównych bohaterów: od początku spotkania zostają wciągnięci w grę, która nie zapowiadała się dobrze – w każdej chwili mogli wyjść z domu gospodarzy, ale nie zrobili tego. Coś ich trzyma. Widocznie mieli jakieś profity z sytuacji, w której się znaleźli.

Co sprawia, że ludzie tkwią z chorych sytuacjach, projektują na siebie lęki i żale i nie chcą wyjść z iluzji, jaką sami tworzą?
Końcowy napis „Obudź się, Polsko" zwraca uwagę, że jest to aktualne przesłanie także do naszego katolickiego społeczeństwa.



Katarzyna Harłacz
Dziennik Teatralny Warszawa
10 sierpnia 2022