Czy warto zadawać pytania?

Jewgienij Griszkowiec, rosyjski aktor i dramaturg, w swoich sztukach opowiada historie zaczerpnięte wprost z życia każdego z nas w doprowadzonej do skrajności formie bezpośredniej i szczerej rozmowy z widzem. Na jego spektaklach widz czuje się jak gość zaproszony do kogoś, kogo nie zna, ale już po chwili ta bariera zostaje przełamana. Tak też jest w przypadku "Jednocześnie" w Teatrze Studio, gdzie Łukasz Simlat przez półtorej godziny opowiada o człowieku przez pryzmat jego zachowań, odczuć i emocji. Przez cały ten czas ma się wrażenie współuczestnictwa w podróży, w którą zabiera nas bohater sztuki.

Ta podróż jest intymną próbą odnalezienia odpowiedzi na pytania, które zadaje sobie każdy z nas. Nie muszą to być pytania filozoficzne, wystarczy chwila zadumy nad sylwestrową sałatką, która smakuje lepiej następnego dnia. Jest też poszukiwaniem utraconej radości z każdego przeżywanego momentu, radości nie wymuszonej, ale tej najczystszej, wprost dziecięcej, graniczącej z zachwytem.

Bohater Griszkowca nieporadnie, i czasem chaotycznie, próbuje przekazać swoje przemyślenia, dzieli się refleksjami. Tak jakby się bał, że półtorej godziny, które dał mu autor, nie wystarczy na przekazanie wszystkiego. Bo jak można jednocześnie opowiadać o funkcjonowaniu organizmu, marzeniach, codzienności, otaczającej rzeczywistości, przelatujących nad nami samolotach, wojnach, pociągach jadących od stacji A do stacji B, i nie poczuć się jak wariat, który znalazł się nagle w środku wielkiego chaosu? Nie zastanawiamy się nad skomplikowaną maszynerią naszego ciała, które działa poza naszą świadomością, ale jednocześnie potrafimy być sobą i idącym na szafot skazańcem. I wtedy pojawia się to najważniejsze pytanie: gdzie jest to nasze JA, w którym miejscu naszej tożsamości trzeba go szukać? Czy JA to człowiek, który utracił zdolność dziwienia się, zachwycania każdą chwilą, ofiarowaną nam w darze? Czy może to ten, który wiecznie za czymś tęskni, chciałby pojechać do Gruzji, bo lubi gruzińską muzykę, ale tak naprawdę w tej podróży nie widzi głębszego sensu?

Bohater sztuki zadaje te pytania nie oczekując prostych odpowiedzi, bo ich po prostu nie ma. Chcąc powrócić do korzeni sam gubi się w labiryncie dociekań i tysięcy znaków zapytania.

Łukasz Simlat w tej roli wzbudza sympatię nieporadnością i niepewnością. Co chwilę przeprasza za swoje wywody i tłumaczy się ze swoich przeprosin. Jak to się dziś popularnie mówi, sprawia wrażenie nieogarniętego. Jednak siłą aktora jest co innego. To umiejętność nawiązania dialogu z publicznością, choć w tym przypadku słowa padają tylko z jednych ust. W czasie trwania przestawienia Simlat sprawia, że zaczynamy czuć więź z tym trochę zabawnym facetem, który chce nam coś istotnego powiedzieć. Aktor z wyczuciem "sprzedaje" emocje, obnaża się, nie przekraczając jednak subtelnej granicy wywlekania bebechów.

Atutem spektaklu jest umiejętnie za aktora schowana reżyseria, prawie niewyczuwalna. Na scenie pozornie niewiele się dzieje, większość spektaklu toczy się na fotelu. A jednak ręka reżysera sprawia, że tak wiele toczy się we wnętrzu aktora, w jego wnętrzu i że umie on to pokazać.



Kama Pawlicka
Teatr dla Was
7 lutego 2014
Spektakle
Jednocześnie