Czytanie dramatu

Mieli pozostać anonimowi i prawdę o wydarzeniach z 1986 roku zachować dla siebie. Swietłana Aleksijewicz tragiczne historie świadków wybuchu Czarnobyla wyciągnęła na światło dzienne. Można obejrzeć je w Białymstoku.

Na podstawie reportażu białoruskiej dziennikarki "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości" Dana Łukasińska napisała sztukę, którą realizuje Teatr Dramatyczny w nowej dla białostockiej publiczności formie - performatywnego czytania dramatu. Poza tym, że aktorzy od czasu do czasu pomagają sobie spoglądając w tekst, trudno zorientować się, że nie jest to jeszcze gotowa szuka, a pewien etap w procesie twórczym. 

Spektakl w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur to nie tylko wymowny, nierzadko wstrząsający obraz największej technologicznej tragedii XX wieku. To także studium "człowieka poczarnobylskiego" i jego koszmarnego przeznaczenia - powolnej i bolesnej śmierci. Zobaczymy tu klasycznego homo sovieticus - osobę, która nie ma dla siebie minimum szacunku, za to ma go w nadmiarze wobec władzy komunistycznej, osoby gotowej zrezygnować z własnego bezpieczeństwa, wykonując rozkaz przełożonego. 

Na scenie zobaczymy także różne oblicza bezgranicznej miłości: małżonków, matki do dzieci, a także człowieka do ziemi ojczystej - dotąd ukochanej żywicielki, a po napromieniowaniu największego wroga, który zabija po cichu i powoli. Sporo miejsca poświęcono także mało znanej tragedii zwierząt, które pozostawione bez opieki i żywności zjadały siebie nawzajem, by na koniec stać się ofiarą bezdusznych żołnierzy.

"Czarnobylska modlitwa" porusza wiele różnych wątków. Wybuch reaktora jądrowego jest tu symbolem rozpadu potężnego imperium radzieckiego. Zarówno nad jednym i drugim zjawiskiem dotąd nieomylna władza komunistyczna nie była w stanie zapanować. Sztuka jest doskonałą lekcją radzieckiej historii, absurdów ZSRR, narzędzi propagandy. Nierzadko to zabawne sceny, ale jest to śmiech przez łzy.

Białostoccy aktorzy, z niewielkim udziałem gości, brawurowo przybliżają tragedię. Szczególne uznanie należy się doskonałemu Bernardowi Bani, przerażającej w swojej kreacji Dorocie Radomskiej, przejmującej Agnieszce Możejko-Szekowskiej i Krzysztofowi Ławniczakowi. Ich postaci najbardziej przykuwają uwagę i zapadają w pamięć.



Anna Kopeć
Kurier Poranny
25 września 2012