Dalej musi być tylko lepiej

W Opolskim Teatrze Kochanowskiego trwa wielkie święto polskiej klasyki. Przez cały tydzień, podczas 41. festiwalu OKT są prezentowane spektakle wyłonione w ramach ogólnopolskiego konkursu Klasyka Żywa, organizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

We wtorek, 5 kwietnia, Festiwal zainaugurował spektakl Teatru Powszechnego w Warszawie, w reżyserii Michała Zadary pt. „Fantazy". Twórca, znany jako ten, który „chce wystawiać klasykę do sześcianu", podejmując się realizacji dość trudnego utworu Słowackiego, deklarował wielokrotnie, iż spektakl będzie stanowić skrupulatną rekonstrukcję utworu, pozbawioną interpretacji oraz nadmiernej ingerencji reżyserskiej. Wierność wobec tekstu stanowi jeden z elementów planu reżysera w wystawianiu literatury samej w sobie, bez bagażu w postaci „Co autor miał na myśli?". Według twórcy, spektakl „Fantazy" reprezentuje klasykę w najczystszym wydaniu. Nic zatem dziwnego, iż organizatorzy festiwalu OKT postanowili „mistrza gatunku" zaprezentować na dobry początek. Czy spektakl spełnił swoją rolę? Niestety można pokusić się o stwierdzenie, że stało się wręcz odwrotnie.

Utwór wieszcza, owszem, został przekazany widowni wręcz w całości. Estetyka także wydaje się wpisywać w zaplanowane ramy rekonstrukcji. Sielankowa scenografia Roberta Rumasa odwzorowuje obraz podwórza, u stóp klasycznego, romantycznego dworu. Nad sceną górują rozpostarte klony, słychać świergot ptaków. Gdyby autor konsekwentnie chciał przekazać widzom utwór w „klasycznym kostiumie" na tym by poprzestał. Jeżeli w sztuce zachowana byłaby precyzyjność, dodatkowo podparta dobrym aktorstwem wybroniłaby się choćby samym tekstem. Niestety nie taka kolej rzeczy.

Cała inscenizacja podana jest widzom w formie pastiszu. Sztuka jest obciążona ironiczną interpretacją bohaterów. W pierwszym akcie wydaje się jeszcze to sprawdzać, w drugim i każdym kolejnym zaczyna nużyć i drażnić. Wszystko trwa zbyt długo. Zastosowane wtręty nie zgrywają się z całością. Idalia, która w okazałej romantycznej sukni pali papierosy lub Jan oddający mocz na ognisko – te akcenty są całkowicie zbędne, wzbudzają raczej niezrozumienie i nasuwają pytanie „po co?".

Przesadna gestykulacja, powielająca sens słów oraz przerysowane aktorstwo służą jako główne narzędzie do wypuklenia ironicznego charakteru inscenizacji. Jednak coś, co miało być na poły satyryczne i gorzkie, po prostu takie nie jest. Spektakl przeistacza się w nieciekawą parodię portretu kresowej szlachty. Duża ilość nałożonych na sztukę zabiegów wydaje się przytłaczać. Takie odczucia pogłębia, między innymi, muzyka - wniosła, klasyczna, która nagle się zapętla lub przerywa tworząc atmosferę tandetnego komediodramatu. Dodatkowo, po każdym akcie, na scenę opada kurtyna, na której wyświetlane są napisy końcowe, niczym w przedwojennym filmie. Zastosowanie tych wszystkich reżyserskich rozwiązań sprawia, iż zamiast utworu Juliusza Słowackiego, publiczność dostaje wymuszony popis reżyserskich rozwiązań, który niestety nijak ma się do samego utworu. Nasuwa się jedynie myśl, iż może lepszym rozwiązaniem byłoby skupić się na wielowymiarowości tekstu, niż doraźnych impulsach i gagach.

Opolskie Konfrontacje Teatralne to festiwal z długą, ponad 40 letnią tradycją. Publiczność podczas trwania tego święta ma okazję podjąć dialog na temat interpretacji klasyki, która jak pokazują każdego roku twórcy teatralni w całej Polsce, jest nadal żywa. W tym jednym przypadku warto temat przemilczeń, dalej musi być już tylko lepiej.



Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
9 kwietnia 2016
Spektakle
Fantazy
Portrety
Michał Zadara