Dawno temu, w Ameryce

Tylko syn wiejskiego oberżysty potrafił tak połączyć czeską gospodę z amerykańskim saloonem, żeby wyszło z tego arcydzieło. O czym będziemy mogli się przekonać w niedzielę, gdy Kwartet im. Tansmana zagra kwartet Dvořáka. Oczywiście "Amerykański".

Nie da się ukryć, że zazdrościmy Czechom Antonina Dvořáka, „prostego, czeskiego muzykanta”, jak o sobie mówił.  Mistrz epoki szkół narodowych, która zapanowała w Europie w II połowie XIX wieku, genialnie wplatał czeską muzykę ludową w klasyczne formy.  Nam św. Cecylia przydzieliła Stanisława Moniuszkę, ale jego twórczość nigdy nie podbiła koncertowych sal Europy i reszty świata. W przeciwieństwie do dzieł prostego czeskiego muzykanta.   

Najpierw padł mu do stóp Stary Kontynent – w Anglii koncertował aż dziesięciokrotnie – a potem zachwyt ogarnął Stany Zjednoczone, gdzie Dvořák zamieszkał na trzy lata,  po objęciu stanowiska dyrektora konserwatorium w Nowym Jorku.  Tam skomponował hit wszechczasów czyli IX Symfonię e-moll „Z Nowego Świata” , która odniosła sukces już podczas prawykonania w Carnegie Hall, w 1893 roku. Dvořák w „Nowym Świecie” to prosty człowiek, który przybywa do Nowego Jorku gdzieś hen, z krańców świata, więc nic dziwnego, że z jednej strony oszałamia go dynamizm innej cywilizacji, a z drugiej przytłacza jej zgiełk, gwar i pośpiech. Ogląda i ocenia nową kulturę (motywy indiańskie), ale tęskni za ojczyzną (tematy słowiańskie). 

XII Kwartet smyczkowy F-dur  też został napisany w 1893 roku i obok Kwintetu Smyczkowego Es-dur tworzy tzw. trylogię amerykańską.   Dvořák komponował go zaledwie kilkanaście dni.  - Bogu dzięki, jestem zadowolony. Poszło szybko – stwierdził z ulgą. A nie musiało, bo był perfekcjonistą w każdym calu.  "Ołówek to wspaniały wynalazek" - mawiał podobno, choć zaraz dodawał, że "jeszcze wspanialszym jest gumka". I robił z niej często użytek.

Oficjalne prawykonanie dzieła odbyło się - z sukcesem - 1 stycznia 1894 r. w Bostonie. O tym, że Kwartet jest naprawdę „Amerykański” przekonuje nas od razu pierwszy temat wprowadzony przez altówkę,  a finałowe rondo ze skoczną melodią jak z Dzikiego Zachodu (bynajmniej nie jest banalna, jak zdarzało się pisać krytykom wielkiego Czecha), wygrywaną przez pierwszego skrzypka nie pozostawia wątpliwości co do inspiracji kompozytora. Co nie znaczy, że  Dvořák zapomniał o braciach Słowianach – w Kwartecie i dla nich zachował miejsce, żeby amerykańsko-europejska przyjaźń kwitła choć na niwie sztuki. 

A skoro o przyjaźni mowa, ten niedzielny koncert będzie spotkaniem dwóch wielkich przyjaciół, bo oprócz dzieła Dvořáka, usłyszymy I Sekstet B-dur Johannesa Brahmsa. Obaj kompozytorzy lubili się, cenili, komplementowali. Brahms bardzo wspierał Dvořáka, polecił go m.in. berlińskiemu wydawcy Simrockowi, dla którego Czech napisał pierwszą część entuzjastycznie przyjętych Tańców Słowiańskich.
I Dvořák i Brahms byli zwróceni ku przeszłości. Romantycznego Brahmsa łączą  silne więzy z utraconym rajem muzyki klasycznej i każdy, kto ma uszy natychmiast to odkryje. Austriacki kompozytor Hugo Wolf zarzucał mu zresztą, że jest zręcznym kopistą, dobrym rzemieślnikiem, piszącym wariacje na temat twórczości Beethovena, Mendelssohna i Schumanna, ale odpór takim pomówieniom dał niemiecki muzykolog Philipp Spitta. „Brahms wykazuje dowodnie, że formy te (tzn. formy klasyczne) wciąż pozwalają wyrażać coś nowego. Nie tylko jeszcze, lecz zawsze, jak długo będzie istniała nasza muzyka, ten stan rzeczy pozostanie niezmieniony.” Co udowodni w niedzielę Kwartet im. Tansmana, któremu towarzyszyć będzie wybitny wiolonczelista Tomasz Strahl, grający na instrumencie z 1778 roku oraz ceniony altowiolista Piotr Reichert.



Beata Maciejewska
Materiały OiFP
16 maja 2012
Festiwale
Koncert Kameralny