"Dekameron" na Lotnisku

Wolna Scena Inicjatyw Aktorskich nie jest nowa rzeczą w teatrze. Takie działania, gdy aktor staje się reżyserem lub reżyserem i aktorem jednocześnie, możemy od czasu do czasu obserwować i w naszym teatrze.

"12 scen z Hamletem" Piotra Kondrata czy "Placebo" Marty Zięby to tylko dwa przykłady udanych realizacji aktorsko-reżyserskich w ostatnich latach. Okazuje się, że aktorzy mają wiele pomysłów realizatorskich i całkiem profesjonalne reżyserskie podejście do nich. W bieżącym sezonie mamy trzy takie inicjatywy aktorskie: "Dekameron", "Pętla" i "Grechuta". 

Premiera "Dekameronu" w reżyserii Ireny Wójcik odbyła się 13 lutego. Oryginalny "Dekameron" Giovanniego Boccaccio to zbiór stu nowel uważany za jedno z najznakomitszych dzieł literatury wczesnego renesansu. Punkt wyjścia "Dekameronu" G. Boccaccio i Ireny Wójcik jest podobny, choć odległy w czasie. Tam - grupa szlachetnie urodzonych ludzi, którzy schronili się przed zarazą w okolicach Florencji, w ciągu 10 dni (gr. "deka hemeron") opowiada sobie dla zabicia czasu historie z życia ówczesnych ludzi. Tu - podobną grupę tworzą podróżni unieruchomieni przez jakąś "pandemię" na lotnisku. Z owych stu nowel w spektaklu wykorzystano bodajże dwie - trzy, a 10 dni zamknięto w czasie jednej

godziny, średniowieczny tekst przeplata współczesna narracja Sebastiana Majewskiego w pomysłowy i dowcipny sposób spajająca całość w sensowny spektakl. To dobry pomysł, choć z drugiej strony biorąc wydaje się, że ta rozbudowana narracja zadziałała mocno na niekorzyść samego Boccaccio. Było go po prostu za mało. Świat "Dekameronu" to ziemskie, doczesne ludzkie przyjemności i przykrości, świat, w którym wielką rolę odgrywają kobiety przewyższające mężczyzn sprytem i żądzą swobodnego życia. Boccaccio w swoich krótkich historiach ukazał życie epoki renesansu w całym jego bogactwie, często opisywał przygody erotyczne. Pikantnie, ale bez wulgarności. Zabawną próbkę tego słownego ozdobnego majstersztyku mamy i w tym spektaklu. Można też mieć zastrzeżenia do zakończenia spektaklu (nie wiadomo, kiedy widz "ma wstać i wyjść), ale myślę, że dałoby się to rozwiązać na przykład zwyczajnym zgaszeniem światła. Ale może też zamiarem reżyse r-skim było pozwolić widzom poasystować przy zwłokach czas jakiś. Bądź co bądź, rzadko się zdarza taki zbiorowy sceniczny "happy" end...

*** 
Irena Wójcik 

Dużo stresu, dużo satysfakcji

Jak się poczułam w roli reżysera? Bardzo różnie. Jest to nowe zadanie. Inaczej to wygląda niż\'to sobie wyobrażałam. Było dużo stresu, ale i dużo satysfakcji. Zobaczyłam też siebie jako aktorkę z drugiej strony, z pozycji reżysera. Myślę, że to może zaprocentować w mojej dalszej pracy na przykład większym zrozumieniem dla reżyserów. To nie było łatwe. Największe trudności są z opanowaniem osobowości aktorów. Z przełożeniem tego, co jest w głowie, a na scenie niekoniecznie się sprawdza. Dlaczego wybrałam "Dekamerona"? Ponieważ lubię ten tekst, uważam, że klimat tego utworu, akceptacja nas, ludzi, naszych przywar, w dzisiejszych czasach jest bardzo potrzebna. Często zapominamy, że życie samo w sobie jest wartością i niekoniecznie trzeba je sobie uprzykrzać, a raczej je pokochać i spojrzeć z przymrużeniem oka na nasze wady. Opowieści zawarte w "Dekameronie" ukazują nasze ludzkie przywary. Sytuacje, które tam mają miejsce, dzieją się również dzisiaj, tylko na różnych płaszczyznach.



Elżbieta Gargała, HK
Tygodnik Wałbrzyski
25 lutego 2010
Spektakle
Dekameron