Dla Bogusława Schaeffera teatr nie ma żadnych sekretów

W "Ostatniej sztuce" reżyser wraca do źródeł teatralnych inspiracji. Można powiedzieć, że w tej autowi wisekcji nie ma sobie w Polsce równych.

Długo czekaliśmy, aż Bogusław Schaeffer, jeden z najlepszych polskich dramaturgów, kompozytorów, pedagogów, krytyków, wreszcie muzykologów, powtórnie zwróci uwagę na teatr. I doczekaliśmy się. Jego "Ostatnia sztuka" może ukontentować każdego z tych, którzy na teatralnych deskach szukają nie banału, ale uczciwego namysłu nad sensem uprawiania sztuki.

Rzecz rozgrywa się w najwęższym z możliwych kręgu bohaterów: dramatopisarz - aktor. To w starciu między nimi powstaje refleksja nad współczesnym teatrem, jego rolą w zmieniającym się społeczeństwie, sensem pracy na scenie, czy rolą języka, jakim posługują się aktorzy. Właśnie aktor traktowany jest przez Schaeffera "instrumentalnie", czyli jako "narzędzie" do wyrażenia pewnych uniwersalnych prawd.

Wielbiciele i znawcy dokonań Schaeffera od razu zauważą zapewne materialny związek "Ostatniej sztuki" z dawnymi dziełami reżysera, przede wszystkim ze "Scenariuszem dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego", którym kilka dekad temu podbił teatralną publikę. Formalnie "Ostatnia sztuka" pasuje jednak bardziej do "Kwartetu dla czterech aktorów": fabuła rozwija się linearnie, a sceny piętrzą się i kontrastują. Poziom komizmu utrzymuje się przez cały czas w górnych stanach.

Jeśli poważnie potraktować ten spektakl jako duchowy testament Schaeffera, to na pierwszy plan wysuwa się wątek upadku współczesnej kultury. Reżyser nie traktuje tego jednak jak złowieszczego memento, lecz stara się rzecz oswoić i obśmiać. Temu służy groteskowa, a zarazem wyrafinowana gra dwóch bohaterów,którzy toczą ze sobą walkę o najbardziej adekwatny sposób obejrzenia świata od jego ciemnej strony. Czy zatem Schaeffer chce się z nami pożegnać? Jeżeli tak, robi to nie tylko w wysmakowany, ale również wyjątkowo zabawny, nierzadko nawet kabaretowy sposób. W didaskaliach sztuki Schaeffer zdaje się potwierdzać te podejrzenia: "Ta, aktualnie ostatnia sztuka, kontrastuje z poprzednimi w wielu punktach. Składa się jakby z dwóch sztuk - różnych, ale odpowiednio zestrojonych. W całości jest najważniejszy upadek kultury". Można zatem powiedzieć, że apokaliptyczne przeczucia co do przyszłości ludzkości, ba, cywilizacji ubrane są tu w ironiczną szatę.

Słowa uznania należą się też dwóm wyrazicielom owych Schaefferowskich lęków: Grzegorzowi Matysikowi i Bogdanowi Słomińskiemu. Krakowscy aktorzy doskonale znaleźli się w tym reżyserskim labiryncie, zręcznie lawirując między nacechowaną refleksją powagą a eksploduj ącym znienacka humorem. A muzykę do spektaklu napisał - rzecz zrozumiała - Bogusław Schaeffer. Nie bez powodu jest artystą totalnym.



Lucjan Strzyga
Polska Metropolia Warszawska
1 marca 2014
Spektakle
Ostatnia sztuka