Dlaczego trzeba cenić słowo
Krystyna Meissner, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego i znana łowczyni talentów nie tylko polskich, obejrzała reżyserski debiut Barbary Wysockiej i zaprosiła ją do siebie.Trzydziestolatka z Krakowa postanowiła wystawić awangardę sprzed czterdziestu paru lat - dziś raczej zapomnianą sztukę-manifest austriackiego prowokatora, Petera Handkego (być może ktoś pamięta go jako autora "Publiczności zwymyślanej" granej na początku lat 70. na scenie uniwersyteckiego teatru "Nawias" z Wrocławia).
"Kaspar" to potok słów i ktoś, kto słowa nie ceni, będzie się na tej sztuce nudził. Gra się w niej słowem i żadnego słowa nie można powiedzieć fałszywie, bo cała konstrukcja runie. Wysocka stawia widzowi poprzeczkę wysoko. Osoba siedząca w fotelu musi być tak samo skupiona, jak każdy z kwartetu aktorów.
W ujęciu Wysockiej "Kaspar" Handkego to nie tajemniczy przypadek zdziczałego dziecka, które nawet nie umie mówić, ale pokaz, jak słowo, tak nadużywane w mediach, może kształtować naszą opinię i jak łatwo nią manipulować.
W czasach gdy wystarczy parę słów-kluczy, to jest dramatyczne wołanie o prawdę, sens i znaczenie. Wszystko można wypaczyć, bo wystarczy człowieka nauczyć odpowiednich słów, związków frazeologicznych i zdań, które ma bezrefleksyjnie powtarzać. Czasami publiczność wybucha śmiechem, słuchając paradoksalnych zderzeń. Autorom spektaklu jednak nie na tych zdaniach najbardziej zależało, ale na tych, które nam się wydają najbardziej naturalne, jak na przykład: "jestem dobrym człowiekiem", "nie mam sobie nic do zarzucenia". Tych gładkich, ułożonych zdań są miliony. Chętnie z nich korzystamy, ale czy są odzwierciedleniem prawdy?
Wysocka, może przez to, że sama jest świetną młodą aktorką Starego Teatru w Krakowie, każe aktorom grać. To jest moje pierwsze zdziwienie. Drugie, że potrafią, i to z wielką pasją. Przez ostatnie lata oglądam dziesiątki przedstawień, w których reżyser nic z aktora wydobyć nie umie, więc go zabija, każąc mu grać jak automat.
Cały kwartet aktorów, których wybrała Wysocka - Marta Malikowska-Szymkiewicz, Tomasz Cymerman, Szymon Czacki i Maćko Prusak - gra koncertowo. Przyznam się, że największym zaskoczeniem był dla mnie Maciek Prusak, którego znam jako bardzo sprawnego mima z Wrocławskiego Teatru Pantomimy i autora układów ruchowych do różnych spektakli. Gdy zobaczyłem, że do tego wszystkiego Maciek potrafi z sensem mówić, zsunąłem się na podłogę z wrażenia.
Zachwycił mnie natomiast Szymon Czacki w tytułowej roli Kaspara. Roli najtrudniejszej, bo to on się uczy mówić i rozumieć świat, a przy okazji pokazuje nam, jak bezmyślnie wyrzucamy słowa bez żadnej za nie odpowiedzialności. To najlepsza rola Czackiego w jego skromnej karierze. Ale cały kwartet zagrał na najwyższych obrotach.
Wrocławski Teatr Współczesny, ul. Rzeźnicza 12, "Kaspar", reż. Barbara Wysocka, najbliższe spektakle 17, 18 i 19 marca.
Wróżę nagrody
Przyznaję bez bicia, że po obejrzeniu fragmentu próby nie wierzyłem w sukces tego przedsięwzięcia, a myślę, że zbierze ono sporo komplementów i nagród. Jako wyliniały wysiadywacz teatralnych foteli mogę tylko podpowiedzieć, że skróciłbym owo dzieło o co najmniej kwadrans i nie robił dwóch point lub, jak kto woli, puent.
Krzysztof Kucharski
POLSKA Gazeta Wrocławska
16 marca 2009