„Do DNA" wypełnione muzyką!

„Do DNA" w reżyserii Ewy Kaim, będący spektaklem dyplomowym studentów IV r. Wydziału Aktorskiego, specjalności wokalno-aktorskiej PWST w Krakowie to przesiąknięta muzyką podróż do źródeł. Jest to nie tylko muzyczna droga do owych „źródeł, z których wyłania się głos", lecz do naszej ludowości i jakby to nie brzmiało - polskości. Podróż do tradycji, która nierzadko leży przykryta głęboką warstwą kurzu. Jeżeli pieśń znajdowała się w jakimś utajeniu, bądź zapomnieniu, jak pisał prof. Włodzimierz Szturc, to spektakl ten wyciąga pieśni z głębin i pozwala im zawładnąć duszami widowni, a przede wszystkim energią, która z każdą minutą spektaklu zdaje się nabierać na sile.

Niezwykle wspaniała aranżacja muzyczna Dawida Suleja Rudnickiego (którego okazję mieliśmy poznać jako część zespołu, bowiem gra on na fortepianie i basach) zarówno w momentach ściśle instrumentalnych, w których wykorzystywane były instrumenty ludowe, jak i w zespołowych partiach wokalnych. Na uwagę zasługuje nie tylko muzyczne wykorzystanie przestrzeni – ścian, podłogi, „stołków", ale

i nadanie nowego znaczenia akordeonowi. Instrument ten, w zestawieniu z ludowością, kojarzący się współcześnie przede wszystkim z biesiadnymi, skocznymi i nierzadko infantylnymi, banalnymi melodiami, w „Do DNA" otrzymuje nowe życie. Zupełnie tak, jakby akordeon przestał być TYM akordeonem, stając się tymczasem źródłem niezwykle przejmującego, zawodzącego dźwięku uwalniającego się z instrumentu niczym powietrze z balona.

Nie sposób nie powiedzieć o zachwycającej grze aktorskiej piątki młodych aktorów – Dominiki Guzek, Agnieszki Kościelniak, Weroniki Kowalskiej, Jana Marczewskiego i Łukasza Szczepanowskiego, którzy zrobili zdecydowanie coś więcej, niż po prostu obronili swój dyplom. Na uwagę zasługują nie tylko zdolności wokalne i stopień wcielenia się w język ludowych postaci, ale przede wszystkim niezwykła gra ciała,
w szczególności sama mimika twarzy, niejednokrotnie potrafiąca wywołać śmiech wśród publiczności.

„Do DNA" to spektakl niezwykle rytmiczny, dynamiczny, energetyczny, a przy tym i energetyzujący. O ile początkowo bałam się, iż będzie on zbyt intensywny, zbyt głośny, zbyt wypełniony akcją i nieustannym śpiewem z ludową gwarą, tak już po pierwszych scenach liryczno- nostalgicznych okazało się, że moje lęki zostały całkowicie rozwiane. Wszystko stanowi spójną, logiczną całość, składając się wyłącznie z pieśni ludowych ze zbiorów Oskara Kolberga i ks. Władysława Skierkowskiego. Widzimy nie tylko witalizm, beztroskę wiejskiego życia, „żeniaczkę" i problemy związane z wyborem dziewki i Pana, ale i problem wojny, czy śmierci. Tym samym okazuje się, iż można stworzyć zachwycający spektakl, mówiący o miłości, cielesności, sprawach ważnych i błahych w sposób daleki od wulgaryzmu. Można uwodzić widza mówiąc o utracie wianka, a przy tym nie uciekać się do ordynarnych scen i wyuzdanej nagości. Można pokazywać seksualność, nie tracąc przy tym dobrego smaku. Jak widać, można stworzyć spektakl, który będzie łączył, a nie dzielił.

Tak, że cała widownia w jednej chwili wstanie, by wznieść aplauz podziękowania za tak wspaniałe widowisko.

 



Dominika Błaszak
Blackendorphins
28 października 2017
Spektakle
Do DNA
Portrety
Ewa Kaim