Do teatru nie chodzi się po odpowiedzi

Dziś wielu ludzi, społeczników i artystów zdaje sobie sprawę z tego, że ratowanie pewnych zanikających wspólnot jest niezbędne. Stanowi to swego rodzaju ratunek ginących wartości w świecie, który unifikuje i globalizuje pewne sprawy, a przez to zabiera tożsamość. Pokolenie, które dziś działa i tworzy doskonale rozumie, że ulica, dzielnica i pochodzenie to rzeczy kluczowe dla konstruowania tożsamości jednostki i trzeba je pielęgnować, żeby nie pozwolić na zabranie ducha.

Z Remigiuszem Brzykiem, reżyserem teatralnym, dwukrotnym laureatem Lauru Konrada, jurorem XVII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje" w Katowicach rozmawia Magdalena Mikrut-Majeranek.

Magdalena Mikrut-Majeranek: Podczas tegorocznej edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje zobaczymy m.in „Witom/Żegnom", który powstał w ramach projektu REAKTOR KATOWICE. Czy może Pan opowiedzieć coś o tym projekcie? Skąd inspiracja do stworzenia spektaklu? Jaki jest stan przygotowań?

Remigiusz Brzyk: - Premiera będzie miała miejsce 14 listopada w Centrum Kultury Katowice, więc próby trwają.

Ile osób uczestniczy w pracy nad projektem?

- Orkiestra górnicza, składająca się z około 50 osób, która pracuje pod czujnym okiem kapelmistrza Górniczej Orkiestry Dętej KWK "Katowice" Pana Stefana Łebka – wspaniałego, 70-letniego kapelmistrza i wielkiej postaci Śląska. Warto dodać, że Pan Stefan prowadzi także Dziecięco-Młodzieżową Orkiestrę Dętą w Ogrodzieńcu. To taki „ostatni Mohikanin" orkiestr dętych. Oprócz tego w naszym projekcie bierze udział profesor Zbigniew Kadłubek, Marcin Gaweł, Janek Nowak, Katarzyna Mazurkiewicz, Iwona Woźniak, Jagoda Stuła, Marcin Musialik oraz wiele dobrych dusz, które wykonują niezwykłą pracę przy zbieraniu materiału.

„Witom/Żegnom" opowiada o dętych orkiestrach górniczych, a tym samym świetnie wpisuje się w kontekst kulturowy Śląska i Zagłębia oraz trend zmierzający do ocalenia od zapomnienia dziedzictwa kulturowego. Skąd pochodzi pomysł na realizację projektu o górniczych orkiestrach dętych?

- Odnoszę wrażenie, że znajdujemy się teraz w takim momencie rzeczywistości i to nie tylko śląskiej, że podejmowanie podobnych inicjatyw jest konieczne. Dziś wielu ludzi, społeczników i artystów zdaje sobie sprawę z tego, że ratowanie pewnych zanikających wspólnot jest niezbędne. Stanowi to swego rodzaju ratunek ginących wartości w świecie, który unifikuje i globalizuje pewne sprawy, a przez to zabiera tożsamość. Pokolenie, które dziś działa i tworzy doskonale rozumie, że ulica, dzielnica i pochodzenie to rzeczy kluczowe dla konstruowania tożsamości jednostki i trzeba je pielęgnować, żeby nie pozwolić na zabranie ducha. Wiem, że na Śląsku działa wielu społeczników jak na przykład Rafał Urbacki, który robi ciekawe projekty.

Zrealizował Pan w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu obsypanego wieloma nagrodami „Korzeńca", stworzonego na podstawie powieści Zbigniewa Białasa. To wyjątkowy spektakl, gdyż przesycony jest informacjami historycznymi, a zarazem tak interesujący, że w efekcie widzowie mogą w interesujący sposób zaznajomić się z lokalną historią. Czy współczesny teatr może stać się alternatywną formą nauczania historii? Czy teatr to dobre miejsce na pokazywanie historii lokalnej?

- Kiedy przyjechałem do Teatru Zagłębia, doszliśmy wspólnie do wniosku, że ten teatr nie wykonał bardzo trudnego zadania i nie rozumie dla kogo działa oraz co tak naprawdę oznacza sformułowanie „Teatr Zagłębia" dla widza odwiedzającego tę instytucję kultury i czym się powinna ona wyróżniać. Domy kultury, teatry, muzea, filharmonie zostały powołanie do istnienia, aby służyć ludziom, którzy mieszkają „tuż za ścianą", w bezpośrednim sąsiedztwie. Jeżeli chcą służyć samym sobie, ich funkcjonowanie nie ma sensu. Tradycja polskiego teatru pokazuje, że w lokalności można odnajdywać coś globalnego. Do teatru nie chodzi się po gotowe odpowiedzi, ale po pytania, w tym o pytania o tożsamość. Teatr ma pobudzać i zmuszać do myślenia.

Podobnie jest w przypadku projektu „Witom/Żegnom".

- Bardzo poważnie potraktowaliśmy temat przewodni tegorocznego festiwalu, dlatego też zadajemy pytania o tożsamość. O to, kim jestem, kim jesteśmy, kim wy jesteście? Doszliśmy do wniosku, że temat orkiestr górniczych to zjawisko umierające z różnych powodów, zabite przez dawny i obecny system.

Jak wygląda praca nad spektaklem? Czy jest Pan niczym człowiek renesansu, który musi samodzielnie planować wszystkie elementy przedstawienia jak na przykład scenografię?

- Od czasu pracy nad „Korzeńcem" współpracuję z Szymonem Szewczykiem i Igą Słupską, absolwentami ASP w Katowicach. Pracujemy obecnie nad „Ziemią obiecaną" Teatrze Nowym w Łodzi i ich pomysły scenograficzne są dużo lepsze od moich. Z całą pewnością należę to tych reżyserów, którzy myślą o przestrzeni i lubią holistycznie podchodzić do spektaklu i planować scenografię, ale jestem szczęśliwy, że spotkałem tych dwoje na swojej drodze, ponieważ doskonale mnie rozumieją.

Kiedy zastanawia się Pan nad scenografią do spektakli, to tworzy Pan szkice, rysunki, czy opowiada o tym, jak powinna wyglądać?

- Raczej nie rysuję a opowiadam. Lubię zakasać rękawy i poustawiać coś na scenie.

W ubiegłym roku podczas festiwalu otrzymał Pan drugi już Laur Konrada za reżyserię spektaklu „Koń, kobieta i kanarek" Tomasza Śpiewaka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Czy miało to jakiś wpływ na dalszą ścieżkę kariery?

- Nagrody są miłe, lecz to nie one są imperatywem działania. Nie nagrody dają pracę. To dobrze wykonana praca daje inną pracę.

Zasiada Pan w jury tegorocznego festiwalu. Co będzie dla Pana najważniejsze w ocenie spektakli konkursowych?

- Wybiorę po prostu najlepsze przedstawienie, czyli takie, które mnie poruszy.



Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
12 listopada 2015
Portrety
Remigiusz Brzyk