Dybuk

Paszport "Polityki" i zaproszenie do Starego Teatru. To teraz spójrzmy, skądże się to wzięło. Bo moim zdaniem nie z "Aktorów żydowskich" i nie z "Aktorów prowincjonalnych". Anna Smolar zaczęła się od "Dybuka", który może i wygląda skromnie, ale bardzo daje radę. Ani zaangażowany, ani hipsterski, jak na Bydgoszcz: rzadkość.

Smolar ma target we wczesnych fazach rozwoju widowni, pośród dzieci i młodzieży. Jej "Dybuk" to spektakl 18-. Jednocześnie coś wystawia i mówi, że to robi - jak ci jutuberzy grający za ciebie i komentujący. Normalnie byśmy to nazwali teatrem w teatrze, ale tu jest teatr w szkole, teatr jako lekcja, z walorem edukacyjnym. Nie powiemy: instruktaż, bo w tej sztuce młodzi ludzie głównie umierają. Widz z okazji żydowskiego tematu dostaje serię przypisów na żydowski temat, mówionych ze sceny. O kabale, niekabale, żebyś "w publicznym biorąc udział dyskursie, od nikogo nie czuł się gorszy czy że coś przed tobą zatajono" (Masłowska, "Paw królowej"). I spektakl się wyraża w sposób znany publiczności: dybuk jako zombie, przemoc jako inba, społeczeństwo jako Facebook.

Osobną jakością jest Jan Sobolewski. Wykon mógłby umrzeć w okołosemickim przejęciu tematem - dzięki niemu nie umiera. To jest aktor z tych nowego typu, pracujących na dystansie, że trochę się gra, trochę nie. Wszędzie, też na scenie, jesteś ironicznie. I to tyle o nim, tak go ostatnio krytycy chwalimy, że za chwilę pęknie.

Nie jest to kolejne ciężkie poświęcone Żydom, bo właśnie jest lekkie. Na przykład nie zauważyłem nic o Holokauście, chyba że gnojenie kolegi to jest metafora. Spektakl zawiera lokowanie żartów! Bo żydowski jest nie tylko horror - humor też. Dystans, proszę Państwa. Z tragicznego jego braku zabija się jeden z bohaterów. Brak dystansu szkodzi.

Ten "Dybuk" jest prosty i nieegzotyczny, i wchodzi jak woda.



Maciej Stroiński
Przekrój
28 marca 2017
Spektakle
Dybuk