Dyskotekowa kula słów

„Paw królowej” w reżyserii Pawła Świątka to precyzyjnie skonstruowana partytura, która podkreśla dźwiękowy potencjał powieści Doroty Masłowskiej. Aktorzy tworzą skomplikowane instrumentarium, które zaskakuje amplitudą dźwiękowych różnorodności, sprawiając, że tekst – sam w sobie będący epickim samograjem – wybrzmiewa jeszcze głośniej i silnej, bez zbędnej przesady czy niepotrzebnej teatralności.

Lustrzana, błyszcząca, wypolerowana przestrzeń jest połączeniem muzycznego studia, dyskotekowej sali, a także kortu do squasha. Aktorzy, ubrani w sportowe, białe stroje „wygrywają" tekst za pomocą wszelkiego rodzaju dźwięków – artykułowanych wytwarzanych za pomocą różnych części ciała. Samych aktorskich działań nie ma tu zbyt wiele. Sposobów wypowiadania, krzyczenia, śpiewania, mamrotania, rapowania tekstu –co niemiara. Aktorzy eksploatują swe języki i poszczególne części ciała, które wspólnie tworzą formę współczesnego chóru, komentującego otaczającą nas rzeczywistość zdaniami Masłowskiej. Pomimo tych dźwiękowo-językowych wygibasów ma się wrażenie, że aktorom nie sprawiają one najmniejszego problemu. Produkcja dźwięków jest płynna, precyzyjnie zaplanowana, bez zbędnego miejsca na przypadek i amatorszczyznę. Tekst Masłowskiej, mimo że sprzed ośmiu już lat – wciąż aktualny, bawi i zaskakuje swą absurdalnością i bezczelnym poczuciem humoru. Historia brzydkiej Patrycji Pitz, opowiadana wielogłosowo, nie pozwala na ani chwilę nudy czy percepcyjnego zmęczenia.

Cała aktorska czwórka wykonuje swoje role znakomicie. Wiktor Loga-Skarczewski, Szymon Czacki, Paulina Puślednik i Małgorzata Zawadzka doskonale odnajdują się w tej „muzycznej", typowo zespołowej konwencji. Nie ma tu bowiem protagonisty czy wyróżnionego na tle innych solisty. Aktorzy wspólnie pracują na grupowy sukces, który bez wątpienia udaje im się osiągnąć. Opowiadają nam historię, w trakcie której tylko niekiedy wcielają się w poszczególne role. Spektakl pozbawiony jest więc pełnowymiarowych postaci, czy psychologizowanych ról. Cała jego konstrukcja opiera się na słowach i dźwiękach, to one nadają spektaklowi dynamikę i tempo, które tylko gdzieniegdzie przerywane jest ciszą.

Przedstawienie Świątka to próba zmierzenia się z niełatwym tekstem Masłowskiej – niełatwym ze względu na jego słowotwórczy, dźwiękowy i zarazem komiczny potencjał, który bez wątpienia zawiera w sobie powieść. „Paw królowej", poprawnie przeczytany, prowokuje do śmiechu i błyskotliwego spojrzenia na rzeczywistość. Reżyser jednak wydobywa z niego coś jeszcze – muzyczny potencjał powieści, jej dźwiękowy ładunek, który na scenie, sprawnie wykorzystany, tworzy teatralną przestrzeń, w której dyskotekowa kula słów pochłania uwagę odbiorcy od pierwszej do ostatniej minuty przedstawienia.



Magdalena Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
12 kwietnia 2013
Spektakle
Paw królowej