Dyskretny urok tragizmu

"Komediant" Thomasa Bernharda to błyskotliwa, zjadliwa satyra, równie bezlitosna wobec podstarzałego artysty chałturnika Bruscona, jak i prowincjonalnych miasteczek w rodzaju Utzbach, gdzie przyszło mu wystawiać dzieło swego życia.

Przedstawienie zaczyna się już w foyer. Gospodarz (Seb Majewski) wita gości kiełbasą, a potem, przez zakamarki garderób, prowadzi do zagraconego wnętrza tandetnego kontenera. Ściany dumnie zdobią porcelana z podobizną Hitlera i poroże. Poza tym jest wtorek, a na wtorek w gospodzie przypadają kiszki i każda para rąk przydaje się do obróbki podrobów. Mieszczaństwo prowincjonalne, a jednocześnie chwilami nader trzeźwe w osądzie rzeczywistości, kontra rozdęte ego mocno zużytego artysty. Siłą napędową widowiska są znakomite kreacje aktorskie - przede wszystkim charyzmatyczny, a jednocześnie precyzyjny Bruscon Agnieszki Kwietniewskej oraz na pozór zupełnie inna: wycofana i powściągliwa, a w gruncie rzeczy podobnie nieszczęśliwa żona Karczmarza w wykonaniu Urszuli Gryczewskiej. Spektakl Agnieszki Olsten eksploatuje kpiarski ton, a jednocześnie ocala to, co w tekście austriackiego autora najcenniejsze: dyskretny tragizm tytułowego bohatera. Łatwy do pomylenia z frustracją i egotyzmem, a przecież wynikający z doskonale znanego nam wszystkim poczucia niespełnienia.



Michał Centkowski
Newsweek Polska
12 maja 2016
Spektakle
Komediant