Dzieci Medei

Eurypides opowiedziany językiem ośmiolatków - dwóch synów Medei i Jazona. Australijskie autorki pracowały nad tekstem sztuki razem z dziećmi, które improwizowały, bawiły się i opowiadały mityczną historię własnymi słowami.

Powstało dziełko może nie szalenie odkrywcze, ale świeże i w interesujący sposób odwracające perspektywę. Dramat porzuconej przez męża kobiety, która zabija własne dzieci w akcie zemsty na mężu, ale też chcąc je ochronić przed złem świata, oglądamy oczami dzieci.

Cały godzinny spektakl opiera się na nich - zamknięte w swoim pokoju bawią się, wygłupiają i kłócą, jednocześnie czujnie wyłapując strzępki informacji dochodzących ze świata dorosłych: wejścia zdenerwowanej, zapłakanej matki z papierosem w ręce (przypominająca znerwicowane matki z filmów o bogatych amerykańskich przedmieściach Magdalena Boczarska), fragmenty kłótni rodziców. Opowieść z bajki o królu i królewnie połączonych wielką miłością staje się okrutną historią o rozpadzie rodziny. Jan Rogaliński i Adam Tomaszewski w rolach Leona i Teosia (grają na zmianę z braćmi Wincentym i Feliksem Małeckimi) są naturalni, a jednocześnie świadomi sceny i publiczności. Obawa, że zostali wykorzystani przez dorosłych twórców, która towarzyszy każdej prezentacji z udziałem dzieci, pryska po pierwszych minutach. Reżyserką spektaklu jest specjalistka od pracy z dziećmi Dorota Kędzierzawska, autorka świetnych filmów "Wrony","Jestem"i"Jutro będzie lepiej". Kluczowa scena zabójstwa dzieci jest poprowadzona bardzo delikatnie i przypomina zapadanie w wieczorny sen.



Aneta Kyzioł
Polityka
5 czerwca 2014
Spektakle
Medea